Artykuły

Lublin w drodze do europejskiej stolicy

Na plakatach i afiszach wielu imprez i wydarzeń artystycznych ubiegłego roku pojawiało się charakterystyczne logo przypominające, iż nasze miasto ubiega się o zaszczytny tytuł Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 roku. Które z wydarzeń zasługuje na to miano? - pyta Andrzej Z. Kowalczyk w Polsce Kurierze Lubelskim.

Lublin zasługuje na to miano. I wiele przedsięwzięć rzeczywiście to potwierdza. Nie znaczy to bynajmniej, iż w owej rywalizacji jesteśmy faworytem. Gdyby jedynym kryterium oceny była jakość artystyczna wydarzeń, na kandydaturę Lublina można by patrzeć z optymizmem. Rzecz w tym jednak, iż nie jest to kryterium jedyne, a obawiam się, że ostatecznie nie będzie nawet decydujące. Nie mniej istotna jest infrastruktura kulturalna, a także docieranie z propozycjami do powszechnej świadomości publicznej. A i z jednym, i z drugim nie jest u nas najlepiej.

Jak zatem ocenić lubelskie starania o europejską stołeczność? Lokalny patriotyzm nakazuje urzędowy optymizm, chłodny rozum podpowiada pewien sceptycyzm. Zaryzykuję jednak postawienie tezy być może dyskusyjnej: to czy w 2016 roku Lublin będzie Europejską Stolicą Kultury wcale nie jest najważniejsze. O wiele istotniejsze wydają mi się starania o ów tytuł, choćby nawet szanse jego zdobycia były czysto teoretyczne czy zgoła iluzoryczne. To, co w ich trakcie powstanie, zarówno w sferze czysto artystycznej, jak i materialnej, trwale pozostanie w Lublinie.

Warto się zastanowić, które z artystycznych wydarzeń kończącego się roku najlepiej promowały nasze miasto w Polsce i za granicą. Z pewnością były to festiwale teatralne, zwłaszcza dwa najstarsze: Konfrontacje Teatralne, zorganizowane już po raz trzynasty oraz 12. Międzynarodowe Spotkania Teatrów Tańca. Obydwa sprowadziły do Lublina zespoły z całej Europy (a nawet ze świata). Miejmy nadzieję, że wywiozły z naszego miasta dobre wrażenia, a z pewnością wieść o tym, że Lublin to nie pustynia kulturalna. Być może lubelskie festiwale nie cieszą się jeszcze taką sławą jak te w Edynburgu czy Awinionie, ale ich wysoka ranga artystyczna nie podlega żadnej dyskusji. Zaś jako przedsięwzięcia promujące miasto na zewnątrz są wręcz nie do przecenienia. A w dodatku na Spotkaniach Teatrów Tańca mogliśmy zobaczyć spektakl "kosmos" [na zdjęciu] - choreograficzny debiut Wojciecha Kapronia, zwiastujący narodziny twórcy, o którym w najbliższych latach będzie zapewne głośno, i to nie tylko w Polsce.

Ponadlokalny wymiar miało też największe bodaj pod względem organizacyjnym i frekwencyjnym wydarzenie mijającego roku, czyli "Traviata", wystawiona przez lubelski Teatr Muzyczny. O tej realizacji opery Verdiego informowały ogólnopolskie media, a ponad osiem tysięcy widzów, którzy obejrzeli dwa spektakle, świadczy o tym, że również na tę dziedzinę sztuki jest w Lublinie zapotrzebowanie.

Logo Europejskiej Stolicy Kultury nie pojawiło się na plakatach zapowiadających premiery Teatru im. J. Osterwy, ale nie ulega wątpliwości, że przy przygotowywaniu port-folio z naszą ofertą artystyczną bezwzględnie należy je uwzględniać. Jeśli bowiem autor tej klasy, co Paweł Huelle pisze sztukę specjalnie dla lubelskiego zespołu, choć "Sarmację" chętnie wystawiłby zapewne każdy teatr w Polsce, to oznacza, że nasza scena dramatyczna ma mocną pozycję na teatralnej mapie kraju. I byłoby wręcz grzechem nie wykorzystać tego potencjału przy promocji miasta, bez względu na to, że Teatr Osterwy nie jest organizacyjnie placówką miejską, lecz podlega samorządowi wojewódzkiemu.

To wszystkie rzeczy, którymi możemy się chwalić i zapewne podobnie będzie także w roku 2009. Rzecz w tym jednak, że wszystkie one powstałyby lub zostały zorganizowane niezależnie od naszych starań o europejską stołeczność kulturalną. Jeśli chcemy poważnie ubiegać się o ów zaszczytny tytuł, nie wystarczy postawić logo przy najbardziej nawet wartościowych przedsięwzięciach. Niezbędne jest również umiejętne ich wypromowanie co najmniej w skali ogólnopolskiej. A nade wszystko stały rozwój bazy kulturalnej miasta, zwłaszcza zakończenie budowy Centrum Spotkania Kultur. Jeśli bowiem jest coś, co można uznać za prawdziwą antypromocję Lublina, to jest nią gmach teatru budowany (?) od blisko 40 lat. Tego oczywiście nie zrobi się w ciągu roku, ale zaczynać trzeba już. Przecież wszystko, co się przez ten czas zrobi, będzie służyło lublinianom.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji