Artykuły

Kilka myśli o "Kosmosie" Lubelskiego Teatru Tańca

"kosmos" w choreogr. i w wyk. Wojciecha Kapronia w Lubelskim Teatrze Tańca. Pisze Gabriela Żuk w portalu nowytaniec.pl.

14 grudnia odbyła się premiera najnowszego spektaklu Lubelskiego Teatru Tańca - Kosmosu na podstawie twórczości Wasilija Kandinskiego, rosyjskiego malarza, grafika i teoretyka sztuki oraz współtwórcy i jednego z przedstawicieli abstrakcjonizmu. Punktem wyjścia dla Wojciecha Kapronia - twórcy i choreografa, stały się głównie pisma teoretyczne zawarte w książce Punkt linia a płaszczyzna . Tancerz nie odcina się także od malarskiej twórczości swojego mistrza. Wszystko jednak traktuje jako inspirację, nie próbując odwzorowywać jego obrazów, a raczej korzystać z jego założeń odnoszących się do zagospodarowania przestrzeni i wskazówek do stworzenia dzieła malarskiego. Twórczość rosyjskiego artysty Wojciech Kaproń potraktował jedynie jako punkt wyjścia do dyskusji, czy wykreowania nowych obrazów, przełożenia na spektakl własnego rozumienia działań abstrakcjonisty i próby stworzenia nowej, oryginalnej przestrzeni przy wykorzystaniu wielu płaszczyzn, linii, punktów i barw.

Spektakl powstał przy współpracy z niezależną grupą kilku.com - Aleksandrem Janasem i Robertem Zającem - twórcami bogatych wizualizacji oraz Konradem Chylem , autorem muzyki. W Kosmosie wszystkie te elementy pełnią tak samo ważną rolę jak taniec, tworząc wielowymiarowe dzieło o ciekawej i różnorodnej kompozycji. To połączenie wizualizacji z ruchem i chyba po raz pierwszy na tak szeroką skalę wykorzystanie techniki komputerowej w lubelskim teatrze, dało efekt niezwykle interesujący i pociągający wizualnie. Warto tutaj także zaznaczyć, że za scenę podczas spektaklu posłużyła biała konstrukcja - jedyne miejsce działań artystów, to na niej tworzone są wszystkie wizualne kompozycje tańca i komputerowych obrazów. Jedną z najbardziej zapadających w pamięć scen jest moment, kiedy rozpoczyna się zabawa cieniami - najpierw naturalnie powstającymi dwoma, ale już po chwili jest ich więcej, nie zawsze poruszających się synchronicznie. Wypełzają z kątów, chodzą po ścianach. Kiedy pojawia się ich coraz więcej i więcej niepokój zaczyna rosnąć, potęgowany intensywną muzyką. To chyba jeden z najmocniejszych i najbardziej charakterystycznych momentów spektaklu. Takich chwil można by wymienić więcej, jak choćby pojawiający się świetlisty punkt "tańczący" wokół artysty. Cały spektakl, choć przemyślany i dopracowany w najmniejszym szczególe oraz niezwykle atrakcyjny wizualnie, nie tworzy jednej spójnej całości, a raczej zbiór luźno powiązanych ze sobą obrazów w różny sposób oddziałujących na emocje widza - czasem mniej, czasem bardziej, niekiedy wcale. I być może to jest właśnie najsłabszą stroną spektaklu - raz podniesione napięcie nieoczekiwanie opada, innym razem choć powinno być wysokie, trudno mu się wybić z obojętności wobec wcześniejszych scen. Chciałoby się także zobaczyć więcej tańca, wyrazistego ruchu, z którego doskonale znany jest już Wojciech Kaproń.

Warto wspomnieć, że nie był to pierwszy pokaz spektaklu. Wcześniej widzowie mogli go zobaczyć podczas 12. Międzynarodowych Spotkań Teatrów Tańca jako "work in progress", a także zaprezentowany został lwowskiej publiczności w ramach projektu L^2. Już wtedy mieliśmy do czynienia z dziełem kompletnym, przemyślanym, dopracowanym i znacznie lepiej przeze mnie odebranym niż ostateczny, premierowy pokaz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji