Artykuły

Trudne pytania adoptowanych dzieci trafiły do teatru

"Jeż" w reż. Janusza Ryl-Krystianowskiego w Teatrze Animacji w Poznaniu. Pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.

- Musimy odnaleźć dziecko, którego nie urodziliśmy - Kobieta zwraca się do Mężczyzny. Razem ruszają w niełatwą drogę ku niełatwemu szczęściu.

Ta historia dzieje się w "Jeżu", najnowszej produkcji Teatru Animacji. Reżyser Janusz Ryl-Krystianowski stworzył widowisko, po obejrzeniu którego nie unika się mówienia prawdy przy niedzielnym obiedzie. - Kto mnie urodził? - pyta w "Jeżu" mały Piotruś. - Nie ja i nie tata. Inna mama - odpowiada Kobieta. - Jaka ona jest? - drąży temat dziecko. - Nie wiem - odpowiada, zgodnie z prawdą, adopcyjna mama.

"Jeż" powstał właśnie po to, by dzieci mogły zadawać trudne pytania. Książkę pod tym samym tytułem napisała 12 lat temu Katarzyna Kotowska - mama adoptowanego chłopca. "Baśń o kolczastym dziecku" pomagała im w rozmowach. Podobną misję ma do spełnienia spektakl. Nie ma w tej historii tajemniczych listów chowanych w głębokich szufladach, cichych, nerwowych rozmów w łazience, po których ona ma czerwone oczy, a on jest milczący. Nie ma kłamstw, którymi raczy się znajomych.

Prawdę mówi się rozważnie dobierając słowa. Szczerość i uczciwość powracają w uwagach "życzliwych" sąsiadów, ale także w świadomym procesie budowania własnego szczęścia. Budowania mozolnego, na nowo i do skutku. Jest ono jak wieża z drewnianych klocków, którą konstruuje w przedstawieniu Piotruś. W "Jeżu" słowa, które odbierają nadzieję, mogą ją także dawać. Nie pada ich wiele, często kryją się za nimi szersze znaczenia. Królowa Domu Dzieci, Pani Która Wie, to dobra i mądra pani. Dziecko woli jednak o niej zapomnieć.

A tytułowy Jeż? Na pierwszy rzut oka to właściwie zwykły chłopiec. Kłuje dopiero przy próbie przytulenia. Metaforyczne kolce zrzuca z czasem, niepostrzeżenie. W rolę zbuntowanego Piotrusia wciela się w przedstawieniu Elżbieta Węgrzyn i robi to w sposób bardzo przekonujący. Przybiera postawę obronną, marszczy się i odwraca od opiekunów, pokazując "kolczaste" plecy. Jej postać traci nieco wigoru, gdy dzięki kochającym rodzicom (małżeńska i aktorska para Mariola i Marcin Ryl-Krystianowscy). Jeż zmienia się w Chłopca. Ale taka jest w końcu puenta tej historii. Jej koniec wciąż nieznany. Trochę szkoda, że zabrakło kilku scen, takich jak rodzinna zabawa balonikiem czy radosny spacer ojca z synem w kaloszach. Codzienne, zwykłe gesty i czynności tutaj urastają do rangi symboli. Przełomy dokonują się w nocy, poprzez dotyk i spojrzenia. Dowiadujemy się o nich ze słownej narracji. Ja chciałabym je zobaczyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji