Artykuły

Wejść do Krainy Czarów

Spektakl jest dowodem na to, że aktorzy z zespołem Downa i autyzmem, prowadzeni przez reżysera świadomego ich predyspozycji artystycznych, a jednocześnie świetnie obytego z materią teatralną, tworzą po prostu spektakl, którego nie trzeba klasyfikować pod kątem zdrowia osób w nim występujących - o "Alicji" w reż. Justyny Sobczyk z Teatru 21 pokazywanej gościnnie w Teatrze Dramatycznym w Warszawie pisze Alicja Rubczak z Nowej Siły Krytycznej.

Spektakl "Alicja" warszawskiego Teatru 21 to dwudzielna opowieść inspirowana "Alicją w Krainie Czarów" Lewisa Carrolla. Pierwsza część - "Rozprawa 14/06" przedstawia proces sądowy, w którym Alicja zostaje oskarżona o zbyt długi i nielegalny pobyt w Krainie Czarów. Staje przed Sędzią Sądu Najwyższego (Piotr Czempiński) oraz Sędzią Sądu Najmniejszego (Maja Kowalczyk) - co oddaje wzrost aktorów zasiadających za stołem sędziowskim. W jej sprawie wypowiadają się specjaliści. Jest więc psycholożka (Aleksandra Skotarek), prokurator (Daniel Krajewski), pani adwokat (Magdalena Świątkowska), lekarz (Grzegorz Brandt), jego asystentka (Anna Drózd) oraz protokolant (Piotr Swend). Arsenał postaci ze świata Temidy wypowiada serię arcymądrych zdań, próbujących nadać status pobytowi Alicji w Krainie Czarów. Padają oskarżenia, stawiane są diagnozy. Alicja odsłania kawałeczek swojej rzeczywistości, prezentując scenkę ujętą w formę teatru papierowego. Świat dziewczynki jest jednak niedostępny dla ekspertów. Sąd to obszar ich dominacji.

Druga część - "Kraina Czarów. Pole gry" przenosi widzów do świata Alicji, przestrzeni jej panowania, którą jest pole numer osiem. Bohaterowie wchodzą do gry. Z offu padają polecenia wypowiadane przez reżyserkę (Justyna Sobczyk), która dzięki temu również podczas trwania spektaklu sprawuje pieczę nad całością. Eksperci z pierwszego aktu muszą przejść siedmioetapową grę, żeby dostać się do Alicji. Parzą herbatę, opowiadają o sobie. Te z pozoru proste czynności przybliżają ich do celu. Publiczność obserwując etapy gry, zbliża się coraz bardziej do bohaterów, poznaje ich.

"- Już na to nic ci nie mogę poradzić - tłumaczył Kot - tu przebywają tylko umysłowo chorzy. Ja jestem chory, tyś niezupełnie zdrowa na umyśle (...), gdybyś była całkiem zdrowa - tu Kot wyszczerzył zęby - to na pewno byś tu nie była."

Ekspertyzę dotyczącą choroby Alicji bądź jej braku, przeprowadzają postaci w pierwszym akcie. Idąc tropami książki Carrolla możemy zbudować implikację - jeżeli dziewczynka jest w Krainie Czarów, to oznacza, że musi być chora. Marta Stańczyk grająca Alicję cierpi na autyzm, większość jej partnerów scenicznych ma zespół Downa. Kraina Czarów istnieje tu i teraz. Choroba, która przy lekturze tekstu może być metaforą, tutaj staje się faktem. Nie burzy jednak tej metaforyczności lecz ją poszerza. Choroby aktorów tworzą alternatywną rzeczywistość, na budowaniu której zasadza się przecież większość spektakli. W tym przypadku zdrowi nie grają chorych, ani chorzy nie stają się zdrowymi, to co immanentne chorobie, okazuje się elementem kreacji artystycznej.

Widz nie ogląda przedstawienia, które ma pełnić tylko funkcję terapeutyczną, choć i ta z pewnością jest częścią procesu twórczego. Publiczność otrzymuje świetnie przemyślany, dobrze zagrany, intrygująco rozplanowany przestrzennie i muzycznie, pełnowartościowy spektakl, który nie wymyka się powszechnie funkcjonującym kategoriom teatralnym.

Aktorzy "Alicji" są zaprzeczeniem Craigowskiej nadmarionety. Realizują spektakl według określonego, wspólnie z reżyserką wypracowanego planu, jednak ich realizacja postaci urzeka naturalnością. Bycie postacią nie przeszkadza im w byciu również samym sobą. Nie markują pomyłek, gdy czują taką potrzebę - po prostu ziewną, przetrą oczy lub powiedzą do scenicznego kolegi kilka słów nieujętych w scenariuszu. Czy grane przez nich postaci nie mają prawa właśnie do takich zachowań? Iluzja teatralna, jak rzadko, nie okazuje się tutaj oszustwem. Wybór tekstu oraz jego ukontekstowienie - kilka wyraźnych odwołań do diagnoz stawianych przy stwierdzaniu autyzmu lub zespołu Downa czy wplecenie prywatnych historii aktorów, sprawia, że choroba, obcość, inność, izolacja, będące tematami spektaklu, pozwalają na bezpretensjonalne budowanie iluzji teatralnej. Snuta opowieść zyskuje głębię dzięki chorobom aktorów, które nie funkcjonują na obszarze dosłowności.

Spektakl pozwala wejść razem z jego bohaterami do ich Krainy Czarów. Odnoszę jednak wrażenie, że przez cały czas funkcjonujemy w tej krainie, ktoś jednak musi nauczyć nas patrzeć. Kategoria normalności, pojęcie zdrowia, rozsypują się w pył.

Teatr 21, funkcjonujący od trzech lat przy Zespole Społecznych Szkół Specjalnych "Dać Szansę" w Warszawie, zaczynał swoją działalność od realizowania przestawień szkolnych wymykających się tradycyjnym konwencjom tego gatunku. Pierwsze prezentacje "Alicji" również odbywały się w szkole. Wydarzyła się jednak rzecz w pewien sposób niezwykła, w Polsce prawie niespotykana, tzw. teatr osób niepełnosprawnych wszedł w przestrzenie teatru dramatycznego, a konkretnie Teatru Dramatycznego Miasta St. Warszawy im. Gustawa Holoubka. Można liczyć, że będzie to przełom w myśleniu o tego typu twórczości teatralnej, a może krok w kierunku odejścia od takich typizacji. W przedstawieniach Pippo Delbono osoby o innej kondycji psychicznej niż przeciętni aktorzy występują na równych prawach z resztą zespołu. "Alicja" jest dowodem na to, że aktorzy z zespołem Downa i autyzmem, prowadzeni przez reżysera świadomego ich predyspozycji artystycznych, a jednocześnie świetnie obytego z materią teatralną, tworzą po prostu spektakl, którego nie trzeba klasyfikować pod kątem zdrowia osób w nim występujących.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji