Artykuły

W jednej celi z katem

Trzy sienniki, jedna prycza, jeden kibel, dwa taborety, jedna szafka, jeden stołek. Wspólny - jeden - wizjer, przez który raz po raz przesuwa się blask reflektora z korytarza. Te same drzwi zamknięte na ciężki zatrzask, drzwi do celi. Ten sam strach kiedy się otworzą: po kogo? Jeśli słychać w nocy pohukiwania sowy to słyszą je wszyscy trzej. Pory posiłków, obowiązek zmywania brudną ścierką podłogi, tęsknota za papierosem - wspólne, jednakie.

Z pewnego punktu widzenia: wspólny los trzech mężczyzn.

Lokatorami celi są:

* zbrodniarz wojenny SS Gruppenführer i General-Leutnant der Waffen SS, kat powstania w warszawskim getcie z 1943 roku Jürgen Stroop, skazany przez Amerykanów na śmierć a oczekujący na proces wytoczony mu przez sąd PRL,

* były policjant obyczajówki w Hanowerze, drobna płotka w SS, Untersturmführer i archiwista krakowskiego urzędu BdS, oczekujący na rozprawę - Gustaw Schielke,

* akowiec, oficer z powstania, oskarżony o działalność na szkodę podziemnego ruchu lewicowego, były absolwent prawa i dziennikarstwa Kazimierz Moczarski, także oczekujący na proces.

Trójka mężczyzn w jednej sali - ograniczone pole działań i zadań aktorskich. Grają Hübner, Kaczor i Zaczyk, ale postacie, jakie dzięki nim ożywają, istniały przecież naprawdę.

W syntetycznym, beztreściowym skrócie: t a k było. Siedzieli razem - Stroop, Schielke i Moczarski.

Kiedy los ich razem zetknął był rok 1949. Ta wspólnota trwała kilka miesięcy, potem drogi rozejdą się: Stroopa po procesie powieszono (w marcu 1952), Schielke wrócił po sprawie do Hanoweru, bo zaliczono mu areszt śledczy, Moczarski z wyrokiem czekał rehabilitacji i uniewinnienia, które przyszły dopiero w grudniu 1956 roku.

Wspólny więzienny epizod polskiego członka ruchu oporu, tak zwanego zwykłego Niemca i kata getta pozostawił trwały ślad. Moczarski po wyjściu na wolność zaczął odtwarzać rozmowy ich trójki w celi, przede wszystkim swoje rozmowy ze Stroopem. Zapamiętał je doskonale - jak zwierzy się potem w wywiadzie dla "Odry" (1974, nr 4): sytuacja i napięcia jakie powodowała wyostrzały do maksimum koncentrację.

Powstał zapis retrospektywny dialogów z celi. Publikował je Moczarski przez dwa lata (1972-74) w "Odrze". Studium mentalności zbrodniarza i mentalności ogłupionego totalizmem faszystowskim posłusznego obywatela było tym bardziej wiarygodne, że okoliczności jego powstawania były tak dalece tragiczno-paradoksalne, szczególne.

W roku 1975 Kazimierz Moczarski umiera, a w roku 1977 Rozmowy z katem ukazują się w wydaniu książkowym w PIW-ie. W roku 1978 na Małej Scenie Teatru Powszechnego w Warszawie pojawiła się cela więzienna z roku 1949, cela z warszawskiego więzienia na Mokotowie.

Najważniejsze: ten spektakl koniecznie trzeba zobaczyć.

*

Trzy sienniki, jedna prycza, jeden kibel. Zygmunt Hübner - Moczarski najpierw jest chory z rozpaczy i wstrętu, że oto - r a z em z NIM, ze Stroopem... Potem przywyka. Jest lojalnym współwięźniem. Jednym z trójki. Dla zabicia czasu, dla prostej ciekawości mechanizmów rodzenia się w człowieku zbrodniarza - pyta. Chce zrozumieć sens i istotę tego, co czyni z ludzi Stroopów.

A Stroop tokuje. W celi, obok kibla - puszy się, wspomina. Amoralny, głupi, z ograniczoną inteligencją, tchórzliwy i posłuszny każdej władzy. Nie rozumie nic, nadal, choć jest tutaj - w tej celi - szczery.

Stanisław Zaczyk gra Stroopa z jednej bryły, bez pęknięć. Z mocno podłego to tworzywa bryła, ale - jednolita. Bardzo trudna rola i bardzo wysoko trzeba ją ocenić. Ciepły, ludzki i pełen godności Moczarski Hübnera, tchórzliwie ludzki tak bardzo typowo zwyczajny podoficer Kaczora nie pozbawiony przecież cech człowieczeństwa, ba! w więzieniu rozwijający się wręcz jako człowiek, dorastający do tej kondycji wyraźnie i - Stroop. Buta, sprawność fizyczna, kastowość, poczucie hierarchii i to porażające: całkowita niewrażliwość na zło. Amoralność doskonała. Puszy się trupami, które ma na koncie, jest dumny z ich liczby: 71 tysięcy. Jest nawet jakoś sprawiedliwy w ocenie postawy tych, których mordował: będzie o Żydach z walczącego getta i pomagających im Polakach mówił z całym uznaniem ich zajadłości, chęci walki. O Polakach w ogóle wie generalnie, że: kawalerzyści i dobrze się biją. Przegrana wojna jest błędem, fatum i efektem zdrady pewnej części społeczeństwa niemieckiego.

Nieustannie, raz po raz wygłasza potworne i płaskie maksymy, groźne i śmieszne w scenerii kibla, pryczy i faktu, że czeka na śmierć.

* O szowinizmie: że jest skondensowaną miłością do własnego narodu.

* O patriotyzmie: że nakazem jego działań jest skuteczność a nie tak zwana moralność.

* O prawdziwym człowieku: że musi być silny i działać jak on, Stroop.

* O Żydach: że nie są ludźmi pełnymi, mają inne tkanki, myśli, kości - udowodnili to niemieccy uczeni.

* O eksterminacji getta: że to była wielka, chwalebna Gross-aktion, wielki fajerwerk siły Führera i jego - Stroopa.

* O swoim synu: że już jako ośmioalek nosił mundur SS i nabity karabinek a szczytem jego marzeń był esesmański mieczyk z maksymą Meine Ehre heisst Treue...

Stroop mówi dużo. Jego status w celi jest wyraźnie uprzywilejowany. To on dostaje paczki, on ma podwójne racje żywności, on wreszcie nadal jest - dla Schielkego, współwięźnia: Generalleutnantem. Trzeba mu zdejmować buty, słać za niego pryczę, zmywać podłogę... Stroop jest odrażający i bardzo głupi. Bardzo też przez to ludzki.

Reżyser robi wszystko, by jego portret wypadł możliwie ostro. Ciche sceny w celi, szuranie stołków, hałas, za ścianami - monotonny hałas więzienia, wspaniały efekt wyobcowania - rozmowy, które służą temu, by kolejno odsłaniać jakiś zakamarek osobowości Stroopa, reprezentować jego stosunek do kolejnej ze spraw. Ale zakamarków tu brak: Stroop - Zaczyk nie lśni sprzecznościami, wewnętrznym dramatyzmem, tragicznymi antynomiami... Zło pokrywa fanatyczna głupota, pod jej warstwą próżno szukać tego, co było własne.

Dramatyzm zaś i sprzeczności, tragizm i niuanse - są w celi. Celi ze Stroopem i Polakiem, który kiedyś zamierzał do niego strzelać, dawno temu, podczas okupacji. Dramatyzm wspólnej celi przesyca ten monotonny, wyciszony spektakl. I obok bohatera głównego, Stroopa - pawia - czuje się dyskretną obecność bohatera mniej malowniczego i wyrazistego: historię.

*

Ma to przedstawienie konieczny i bardzo istotny prolog. Prolog uprzedzający wątpliwości, stawiający kropki nad i. Artystycznie karkołomny do zagrania i artystycznie także - bardzo udany.

Zygmunt Hübner w cywilnym ubraniu wychodzi z egzemplarzem Rozmów kata i biało czerwoną wiązanką goździków, by odpowiadać na pytania dziennikarzy. Ta konferencja prasowa Moczarskiego po wydaniu Rozmów z katem to prawie monodram aktora, w którym zawrzeć musi odautorskie: jak mogłem...

Jak mógł Pan rozmawiać z nim tak wiele, starać się go zrozumieć. Pan, Polak i akowiec - takie pytanie pada z sali. Hübner z maksymalną dyscypliną rozgrywa tę część spektaklu. Powściągliwy, chłodny, opanowany i tylko bardzo drżą mu ręce ściskające biało-czerwone goździki.

*

Owszem, teatr. Przedstawienie z rolami. Ale nie dziwię się dyrektorowi Teatru Powszechnego, że w tym spektaklu teatru-faktu (bo tak się pewnie będzie o tym pisało, tak bardzo był wzruszony, kiedy przez krótką chwilę był tłumaczącym się przed publicznością ze swoich Rozmów z katem Kazimierzem Moczarskim. Moczarskim, który umarł dopiero dwa lata temu.

PS. Za piękny program do spektaklu należą się Marcinowi Mroszczakowi oddzielne słowa uznania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji