Artykuły

Egzystencjalizm po japońsku

Pełne inwencji kierownictwo literackie Teatru Współczesne­go nie poskąpiło wysiłków, by zapoznać nas tym razem z tak bardzo odległą dramaturgią ja­pońską. Może się też poszczycić wprowadzeniem na polską sce­nę utworów tej dalekiej, egzo­tycznej dla nas literatury. Się­gnięto po sztuki jednoaktowe współczesnego pisarza japoń­skiego, Yukio Mishima.

Jak wypadła konfrontacja tych sztuk z polskim widzem? Chyba niezbyt pomyślnie. Za­pewne znajdą one swych zwo­lenników wśród subtelnych mi­łośników japońskiej poetyki, jej pastelowego rysunku posta­ci i poetyckich nastrojów. Nie­stety nie należę do nich. Sztu­ki Yukio Mishimy wydają mi się nie tylko bardzo odległe od naszej konwencji literackiej i teatralnej, sztuczne i upozowane, lecz mają jeszcze kilka do­datkowych wad, utrudniających naszemn widzowi ich odbiór. Po pierwsze, są podwójnie wyob­cowane, więc jeszcze trudniejsze do zrozumienia, niż klasy­czne dzieła literatury japońskiej. Yukio Mishima posłużył się w nich bowiem starymi schematami fabularnymi dra­maturgii "No", wypełniając je postaciami ze współczesnego świata. W Japonii mogło to być ciekawe. Tam widz zna prze­cież klasyczne dzieła swej lite­ratury narodowej i rozumie wszystkie aluzje, jak my, oglą­dając współczesną wersję "Antygony" czy innych mitów greckich. U nas ten punkt za­czepienia nie istnieje. Ginie więc jeden z najważniejszych efektów sztuki. Ponadto zaś Yukio Mishima usiłuje przysto­sować stare sztuki japońskie do współczesnej mody literackiej i kończy je wszystkie tragicznie, w sosie egzystencjalistycznym. Te wszystkie zabiegi utrudnia­ją polskiemu widzowi kontakt z japońskimi jednoaktówkami, które i tak są dla nas bardzo odległe.

Czy przedstawienie zdołało je nam przybliżyć samą realizacją sceniczną utworów? Trudno mi ocenić sam przekład, gdyż nie znam oryginałów, ale sądzę, że tłumaczenie utworów japoń­skich z języka angielskiego nie jest najlepszą drogą do polskie­go widza. Ginie zawsze na ta­kich okrężnych traktach wiele uroków języka i poezji, która odgrywa przecież w tych deli­katnych sztukach tak dużą ro­lę. Tadeusz Łomnicki (reżyser przedstawienia) nie próbował olśniewać nas zewnętrznymi efektami japońskiej egzotyki. Zaznaczył miejsce akcji bardzo delikatnymi aluzjami w ruchu j i geście aktorów. Podobnie po­stąpił scenograf spektaklu, Ju­lian Pałka, nawiązując taktow­nie do japońskiej grafiki i efek­tów kolorystycznych, zarówno w dekoracjach, jak i w kostiu­mach.

IRENA EICHLERÓWNA stworzyła znowu w tym spektaklu przemyśla­ne do końca kreacje, czarując, jak zawsze, swym niezwykłym głosem całą widownię. Słuchając jej moż­na było zapomnieć o tekście Yukio Mishima. Nie grała ona przeciw niemu, lecz poza nim. Tekst był tu zupełnie nieważny. Nie miała oczu bardziej skośnych, niż zwykle. Nie ucharakteryzowała się "na Japon­kę", a jednak od pierwszej do ostatniej chwili spektaklu kazała nam wierzyć, że jest w tym wcie­leniu Japonką. Taka jest przemoż­na siła jej sugestii. Jak to zrobiła? Jednym gestem, jednym ruchem, może upięciem włosów, może stro­jem, kostiumem, który nie był wcale egzotyczny, ale w jakimś szczególe przypominał kimono, czy inny krój Krainy Kwitnącej Wiśni. I nawet jej śpiewna intonacja gło­su zabrzmiała nagle w tej sztuce zupełnie naturalnie. Może tak wła­śnie mówią Japonki. Nie tylko zre­sztą mówiła jak Japonki. Wydaje mi się, że potrafiła także milczeć, jak one.

TADEUSZ ŁOMNICKI przyjął w swej grze inną zasadę. Był właści­wie tak europejski, że mógł zagrać swoje role w sztukach napisanych przez autora angielskiego, amery­kańskiego, czy polskiego, w pier­wszych dwóch jednoaktówkach miał akcenty przypominające jego świet­ną rolę w "Opowiadaniu o Zoo" Albee'ego. W trzeciej ("Adamaszko­wy bębenek") miał swą wielką po­pisową rolę, jako stary woźny Iwakichi, zakochany beznadziejnie w pani Tsukioka. Był wzruszający i wyglądał tak, jakby przed chwilą wyszedł z Ministerstwa Górnictwa przy Kruczej ulicy. Swojski, nasz miły staruszek.

Inni aktorzy niewiele wnieśli do tego przedstawienia: MARTA LIPIŃSKA wdzięk, BARBARA DRAPIŃSKA i TADEUSZ SUROWA do­świadczenie rzetelnego rzemiosła, DAMIAN DAMIĘCKI autentyczną młodość.

Czas już wracać z Japonii do Polski. Mała scena Teatru Współczesnego przy ul. Czackiego daje duże pole do po­pisu wybitnym aktorom i tym tłumaczyć można jej repertuar. Ale ceniąc tak wysoko linię re­pertuarową teatru Axera, wo­lelibyśmy, by i tam obowiązy­wały surowe kryteria wyboru sztuk i logiki ich układu, auten­tyczne wymagania literackie, jakie przyświecają zawsze jego kierownictwu przy ustalaniu repertuaru przy ul. Mokotow­skiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji