Artykuły

Łotwa: potężny kac po orgii

Teatr jest dotowany z budżetu, co oznacza także obcięcie pensji wszystkich zatrudnionych o 15 procent. - Aktorki zaczęły gotować obiady w domu, a potem odgrzewają w mikrofalówce. Tak teraz robi się w wielu instytucjach - mówi Natalija Bastina, administratorka Ryskiego Rosyjskiego Teatru Dramatycznego.

Łotysze mają się zachowywać jak pingwiny. Skupić się w stadzie, ogrzewając swym ciepłem najsłabszych. Taką receptę na kryzys dał rodakom premier Ivars Godmanis. A jeszcze niedawno rząd zapewniał, że Łotwę czeka siedem tłustych lat.

Obudziliśmy się z bólem głowy. Wszyscy mają kaca po niedawnych ekscesach. Za chwilę poczują się jeszcze gorzej. Tak skończyła się orgia kredytów - mówi Wiaczesław Dombrowski, wykładowca Stockholm School of Economics in Riga.

Kiedy Łotwa weszła do UE, szybko uznano, że poziom życia będzie rosnąć, aż zbliży się do tego, jaki jest w najbardziej rozwiniętych krajach zachodnich. Wierzyli w to wszyscy - eksperci rządowi powtarzali jak mantrę, że najdalej za 15 lat Łotwa dogoni Zachód. - Jakie są twoje oczekiwania? O ile ma wzrastać co roku twoja pensja? - taki sondaż przeprowadził kilka miesięcy przed kryzysem jeden z łotewskich banków. Odpowiedź była zaskakująca; ludzie chcieli co roku zarabiać trzydzieści procent więcej.

Mieszkania, nowe samochody, podróże zagraniczne, wszystko miało być natychmiast, na kredyt, chętnie przyznawany przez banki. Życie stało się piękne, a pensje rzeczywiście rosły w szybkim tempie. Czasem dało się słyszeć ostrzeżenia przed przegrzaniem gospodarki, ale łotewscy eksperci ripostowali: zwykłe reguły ekonomiczne nie dotyczą Łotwy, która rozwija się zupełnie inaczej.

Biznesmeni z krajów postradzieckich, dla których Łotwa była lokalną Szwajcarią, z dnia na dzień przestali przyjeżdżać. Lokalnym bankom trudno będzie odzyskać ich zaufanie

Dziś Łotysze śmieją się z rządowych specjalistów. Młodzi ludzie noszą T-shirty z napisem "Nothing special". "Nothing special" to kwestia, którą wygłosił minister finansów przepytywany przez dziennikarkę telewizji Bloomberg, jakie są przyczyny kryzysu na Łotwie.

- Nie chcemy zachowywać się jak pingwiny. Gdybyśmy mieli ogrzewać najsłabszych, byłby to rząd - mówi jeden z moich rozmówców. A jego bronić nikt nie chce.

Kamienie zamiast pieśni

Stojąc w dziesięciotysięcznym tłumie zgromadzonym 13 stycznia na placu Katedralnym, Aivars Ozolins patrzył na rozwój sytuacji. Organizatorzy protestu żądali rozwiązania parlamentu i przedterminowych wyborów, ale przemówienia brzmiały anemicznie. Zamieszki wybuchły nagle. Grupy młodych ludzi kamieniami zaatakowały parlament, usiłując się wedrzeć do środka. Rozbijano szyby sklepów, przewracano policyjne samochody.

- Najgorsze w tym wszystkim wcale nie były akty wandalizmu. Straszne jest to, że ci ludzie zachowywali się tak, jakby nienawidzili instytucji państwa - mówi ze smutkiem Ozolins, komentator polityczny największej gazety "Diena". Nie ma wątpliwości: uczestnicy starć nie byli wcale marginesem społecznym. I trudno dopatrzyć się w zamieszkach, jakie miały miejsce w Rydze, "długiej ręki Moskwy" - koktajle Mołotowa na Starówce rzucali nie tylko miejscowi Rosjanie, ale i młodzi Łotysze.

Intelektualiści łotewscy są wstrząśnięci. Co się stało z ich spokojnym narodem? Przecież nawet w czasach radzieckich Łotysze demonstrowali pokojowo. Zasłynęli "śpiewającą rewolucją". Tłumy gromadziły się, śpiewały patriotyczne pieśni, a potem wszyscy rozchodzili się do domów. Ale zwykli mieszkańcy usprawiedliwiają uczestników zamieszek. - Władze doprowadziły ludzi do desperacji, kłamały na temat prawdziwej sytuacji Łotwy, to wszystko wina niekompetentnych polityków - to najczęściej wygłaszana opinia. Nikt nie ma wątpliwości, że kryzys ekonomiczny przerodził się w głęboki kryzys polityczny, a w Rydze będzie jeszcze niespokojnie. W ostatnią środę miasto zablokowali rolnicy, który przyjechali do stolicy ciągnikami i traktorami. Ministrowi rolnictwa przekazali zamkniętą w skrzyni głowę krowy. Tego samego dnia ministra zdymisjonowano, a rolnikom przyznano dotacje.

Prawie jak Szwajcaria

Kiedy ląduje się na lotnisku w Rydze, tuż przy taśmie z bagażami rzuca się w oczy billboard. Spogląda z niego przenikliwym wzrokiem inteligentnie wyglądający mężczyzna, a duży napis po rosyjsku głosi: "Jesteś mądry. Wiesz, jak trudno zarobić pieniądze i jak łatwo je stracić. Twój kapitał będzie bezpieczny w Szwajcarii. Polecamy usługi prywatnej bankowości".

- Córka dyktatora postradzieckiego kraju Azji Środkowej pojawiła się na Łotwie, gdy zaczęto głośno mówić o kryzysie. Przez kilka dni codziennie przychodziła do banku Parex. Zadawała to samo pytanie: Czy mogę wziąć swoje miliony? I dostawała niezmienną odpowiedź: nie może pani - opowiada mi jeden z łotewskich analityków, powołując się na informatora ze sfer bankowych.

Bank Parex reklamował się sloganem: "Jesteśmy bliżej niż Szwajcaria". Anonimowe konta były idealnym rozwiązaniem nie tylko dla głów państw Azji Środkowej, ale i rosyjskich biznesmenów, którzy mają powody, by obawiać się o bezpieczeństwo kapitału w swoim kraju. Łotwa po wejściu do UE stała się dla wszystkich postradzieckich krajów dostępnym przyczółkiem Zachodu. Nie bez znaczenia był fakt, że w Rydze, w której mieszka więcej Rosjan niż Łotyszy, rosyjskojęzyczni biznesmeni mogli się poczuć jak w domu. Banki zapewniały dyskrecję i dawały gwarancje. Symbolem łotewskiej bankowości stał się Parex. Wszyscy już zapomnieli o jego nieciekawych początkach, gdy pod mercedesami właścicieli banku wybuchały bomby. Parex był wielki i godny zaufania, tutaj swoje konta miały najważniejsze łotewskie instytucje, nawet ministerstwa. Kiedy zaczęły się kłopoty Pareksu, oznaczało to kłopoty łotewskiej budżetówki. W końcu bank znacjonalizowano, płacąc za pakiet kontrolny 2 łaty, czyli ok. 3 euro.

Biznesmeni krajów postradzieckich przestali przyjeżdżać na Łotwę. Luksusowe hotele obniżyły ceny, niektóre o połowę. Ale utracone zaufanie trudno w bankowości odzyskać. Łotwa raczej nie będzie już Szwajcarią dla krajów byłego ZSRR.

Za błyszczącą fasadą

Monumentalne secesyjne budynki zbudowane z piaskowca mieszczą luksusowe sklepy i restauracje. W centrum Rygi trudno uwierzyć, że jest to stolica niewielkiego, liczącego 2 miliony 300 tysięcy ludności państwa Europy Wschodniej.

Spacerując w pobliżu banków, można dojść do wniosku, że cygara są artykułem pierwszej potrzeby, bo przecież sklepy z nimi są co kilkadziesiąt kroków. Obok prywatnego klubu Churchill jest salon, w którym można zagłębić się w skórzanym fotelu, omawiając zakupy koniaków najlepszych roczników. Olbrzymie butiki zaaranżowane jak lofty sprzedają najnowsze kolekcje Yamamoto i Comme de Garcons.

Ten obraz burżuazyjnego dostatku mąci jeden szczegół - salony są kompletnie puste. Im dalej od centrum, tym gorzej. Już nie tak luksusowe sklepy organizują totalne wyprzedaże, a czasem się prostu zamykają. Gospodarka kurczy się w zastraszającym tempie, a wraz z nią możliwości nabywcze Łotyszy. Co z tego, że rząd broni jak niepodległości związania kursu łata z euro, skoro jego siła nabywcza spada.

Szaleństwo spekulacji

Olbrzymie okno agencji nieruchomości Oberhaus wypełnione jest ogłoszeniami. Ceny wynajmu przekreślone są niekiedy czerwonym flamastrem: jeszcze wczoraj trzypokojowe mieszkanie w secesyjnej kamienicy oferowano za 1200 euro miesięcznie, dziś to już tylko 850.

Ale ci, co sprzedają mieszkanie, nie chcą spuścić z tonu - wierzą, że dostaną za designersko zaprojektowane 135 metrów w centrum 385 tys. euro, a za trochę większy apartament nawet pół miliona. - Dzisiaj trzeba zaproponować jutrzejszą cenę, by sprzedać mieszkanie. Czyli jeszcze mniej. A ludzie nie są psychologicznie przygotowani na olbrzymie straty, zapłacili przecież cenę z wczoraj - mówi Maris Grindbergs, ekspert z agencji Latio.

Uśmiechając się ironicznie, mówi, że ze spekulacyjnym kupnem mieszkań było jak z grą w automaty: sypały się pieniądze, więc niektórzy nie wiedzieli, kiedy w porę przerwać grę. Mieszkania były najdroższe wiosną 2007 roku. To był szczyt szaleństwa, rozpętanego zresztą przez ekspertów, takich jak Grindbergs. Nawet gdy ceny osiągnęły już absurdalny poziom, twierdzili, że nieruchomości to dobra inwestycja. Łotysze kupowali początkowo mieszkanie w eleganckich kamienicach w centrum Rygi. Potem przepłacano już za mieszkania w postradzieckich blokach. Wszystko na kredyt.

Banki nie sprawdzały właściwie zdolności kredytowych. Wstydliwą tajemnicą jest to, że zarówno łotewscy, jak i skandynawscy bankowcy opierali się na przekonaniu, że na Łotwie dominuje szara strefa. Jeśli ktoś twierdził, że zarabia kilka razy więcej, niż mówi oficjalne zaświadczenie o dochodach, nie robiono mu problemów. Niektórzy ludzie zdołali szybko kupić i sprzedać nawet pięć mieszkań. Inni zostali na lodzie, a kredyt rozłożony na 30 lat mają jeszcze spłacać ich dzieci.

Kariera mikrofalówki

W ciężkich czasach ludzie potrzebują czegoś dla ducha. Tak uważa Natalija Bastina i to ją pociesza. Nic dziwnego, jest przecież administratorką Ryskiego Rosyjskiego Teatru Dramatycznego. Im więcej ludzi zechce zapomnieć o swych kłopotach, oglądając sztukę Czechowa, tym lepiej.

- Mamy mało pieniędzy, więc dekoracje będą skromne, kostiumy z tańszych materiałów, ale poziom artystyczny nie ucierpi - podkreśla Bastina. Teatr jest dotowany z budżetu, co oznacza także obcięcie pensji wszystkich zatrudnionych o 15 procent. - Aktorki zaczęły gotować obiady w domu, a potem odgrzewają w mikrofalówce. Tak teraz robi się w wielu instytucjach - mówi Bastina.

Jeszcze kilka miesięcy temu lokale w centrum Rygi, droższe niż warszawskie, wypełniały się w porze obiadowej pracownikami z pobliskich firm. Jadanie na mieście było częścią stylu życia aspirującego do Zachodu społeczeństwa. Ale teraz, gdy Łotwa zadłużyła się w MFW na 7,5 mld euro, a umiarkowanie optymistyczne prognozy przewidują spadek PKB o 5 proc., styl życia się zmienił.

Knajpki i kafejki świecą pustkami. Nawet w czasie weekendu Stare Miasto, zwykle tętniące życiem do późnych godzin nocnych, jest spokojne i wyludnione. Po wielkim karnawale przyszedł czas postu, a najgorsze rzeczy się dopiero wydarzą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji