Artykuły

Romantycznie, komediowo i...nudno

Z przedstawieniem tym wiązałam (chyba nie tylko ja) duże nadzieje. Dramat Słowackiego w cieszącym się renomą teatrze, z doborową obsadą i wyreżyserowany przez Gustawa Holoub­ka - wróżyło to dobrze i "Fantazemu", i pu­bliczności. A jednak... Jednak nie wszystkie nadzieje się spełniają. Nie spełniła się i ta. Akcję dramatu umieścił Słowacki w do­mostwie hrabiego Respekta, gdzieś na Ukra­inie, około 1840 roku. Jest więc "Fantazy" dramatem współczesnym (Słowackiemu rzecz jasna), pełnym romantycznej ironii, w którym komedia splata się z tragedią, a małostkowość ze wzniosłością. Tytułowy bohater ze swymi miłosnymi perypetiami posłużył autorowi do przeprowadzenia, po mistrzowsku zresztą, krytyki romantycz­nych postaw. Sztuczności, pompatyczności, błazenadzie i głupocie przeciwstawił prosto­tę, szczerość, zdolność do poświęcenia i prawdziwej miłości. A wszystko to dzięki doskonałemu skontrastowaniu postaci. Ma­my więc z jednej strony Fantazego, z drugiej Dianę, Idalię i Jana, Majora i Rzecznickiego. Kontrasty te dają efekty komediowe, ale dzieje się to przecież niejako przy okazji, bo to właśnie dzięki nim widzimy wyraźniej wszelkie słabości romantycznej postawy.

Czy Gustawowi Holoubkowi udało się zbudować klarowny, zgodny z intencjami Słowackiego spektakl? Niestety nie do koń­ca. Efektów komicznych jest co prawda spo­ro i publiczność wyłapuje je skwapliwie, ty­le że niewiele z tego śmiechu wynika. Nie­którym scenom brakuje puent - często więc gubią się sensy i znaczenia. Chwilami odno­siłam wrażenie, że prawie wszyscy aktorzy (z małymi wyjątkami, o czym za chwilę) tak bardzo skupiają się na mówionym przez sie­bie tekście, że zapominają o partnerach! Nic nie iskrzyło, partie dialogowe zmieniały się w krótkie monologi. A może po prostu za­brakło paru prób? W efekcie niektóre sceny (zwłaszcza w części pierwszej podzielonego na dwie odsłony spektaklu) dłużyły się, zu­pełnie nie oddając wrażenia toczącego się równolegle i narastającego dramatu.

Są jednak w tym spektaklu dwie bardzo dobre role - grającej gościnnie Teresy Budzisz-Krzyżanowskiej (Hrabina Idalia) i Krzysztofa Kolbergera (Jan). Budzisz-Krzyżanowska wspaniale podaje i interpre­tuje tekst, jest równie dobra w partiach dialogowych jak w manologach. Kolberger zaś stworzył prawdziwie przejmującą, wyrazistą postać zesłanego w sołdaty na Sybir po­wstańca. Hrabiego Fantazego Dafnickiego gra Marek Kondrat. Rolę tę można interpre­tować na różne sposoby - wprost, jako zadu­fanego w sobie bawidamka, lub traktując wszystko, co mówi i robi, jako pewną pozę, maskę, za którą kryją się wrażliwość i dy­stans do otaczającej rzeczywistości. Ze spo­sobu gry Kondrata nie wynika ani jedno, ani drugie. Podobnie jak wszyscy pozostali jest po prostu poprawny aktorsko. A to niestety trochę za mało.

Trzeba jeszcze odnotować, że w postać Hrabiego Respekta wcielił się sam reżyser Gustaw Holoubek, który blisko 40 lat temu, w Teatrze im. Wyspiańskiego w Katowi­cach, grał w "Fantazym" rolę tytułową.

Podsumowując. Otrzymaliśmy popraw­ny, ale bez odkrywczych interpretacji i zna­czących kreacji aktorskich spektakl. Po jego obejrzeniu nie można oprzeć się wrażeniu pewnego niedosytu i straconej szansy. Szkoda.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji