Artykuły

Małżeńskie gry

Rozmowa z aktorskim małżeństwem

MAŁGORZATĄ BINIEK-JANKOWSKĄ i JANEM JANKOWSKIM

-Tego jeszcze nie było: premiera przygotowanego w Warszawie spek­taklu odbyła się w Grudziądzu! To chyba jednak nie wszystko jedno, czy występujecie w stolicy, czy w tere­nie...

J.J.: - Naprawdę, scena nie gra roli. Nie musieliśmy wystawić "Kochanka" w Grudziądzu. Po prostu, bardzo nam odpowiadał udział w inauguracji gru­dziądzkiego sezonu teatralnego. Jestem panem swojego losu. Mam ten komfort, że nie narzekam na brak ofert i wybie­ram to, co mi odpowiada: film, teatr lub serial telewizyjny. Nie muszę nawet za­biegać o role, bowiem sam zostałem współproducentem nowego serialu, w którym odtwarzam jedną z postaci.

M.B.: - Bardzo chcieliśmy zrobić coś wspólnie i wybraliśmy właśnie "Kochan­ka". Szukaliśmy odpowiedniego miejsca do zaprezentowania naszego wspólne­go dzieła i chętnie przyjęliśmy zaprosze­nie Edwarda Żentary. W ten sposób naj­pierw grudziądzanie, 16 października, zobaczyli "Kochanka". Premiera war­szawska w Teatrze Na Woli odbędzie się w czwartek, 22 października.

- Czy fakt, iż jesteście małżeń­stwem, ułatwił wcielenie się w parę znudzoną swoim związkiem, rozpacz­liwie poszukującą prawdy uczuć?

M.B: - Problemy, jakie niesie sztuka Pintera, nie dotyczą nas bezpośrednio. Moje małżeństwo z Janem trwa tylko trzy lata, a Pinter mówi o związku z dzie­sięcioletnim stażem, gdzie znudzenie jest znacznie bardziej prawdopodobne.

Ale przecież, pomijając już małżeńskie staże, Pinter nie porusza problemu ab­strakcyjnego, wszak w każdym związku zdarzają się momenty spowszednienia.

- Czy wasz dom jest wolny od pro­blemów wynikających ze wspólnej pracy na planie filmowym lub teatral­nym?

M.B.: - To właśnie wada wspólnego grania: przenosimy pracę do domu. Te­atr to silne stresy i nawet w domowym zaciszu nie sposób się od nich całkowi­cie odizolować.

- A jak się odnajdujecie w niezbyt ambitnych serialach, jak "Radio Ro­mans"?

J.J.: - Do tego stopnia, że wzięliśmy ślub. Poznaliśmy się na planie telenoweli "Radio Romans" i nie rozumiem, dlaczego lekceważy się ten rodzaj sztu­ki filmowej. Ogląda ją 70 procent wi­dzów, którzy na ekranie odnajdują sie­bie. My zaś jesteśmy zawodowcami: je­śli jesteśmy angażowani do telenoweli staramy się wykonać zleconą usługę jak najlepiej. Docieramy dzięki temu do sze­rokiej publiczności i nie jesteśmy anoni­mowi. Telenowele dają popularność. Pewnie wpłynęła ona również na fre­kwencję w Grudziądzu.

M.B.: - Przyjęcie przez grudziądzan przeszło nasze oczekiwania. Jesteśmy bardzo szczęśliwi: dodatkowe przedsta­wienie w niedzielę, a w dodatku widzo­wie dziękują nam za zachęcenie ich do teatru. W Warszawie to się nie zdarza...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji