Artykuły

Niebezpieczne związki według Pintera

Przed kilkunastu dniami grudziądzka publiczność obejrzała pre­mierę sztuki Haralda Pintera "Ko­chanek" w reżyserii Andrzeja Chy­ry. W rolach głównych zobaczyć mogliśmy małżeństwo aktorskie - Małgorzatę Biniek-Jankowską i Jana Jankowskiego.

Już przy okazji zeszłorocznej pre­miery w Teatrze Polskim w Byd­goszczy dramatu Pintera "Powrót do domu" w reżyserii Krzysztofa Galosa i znakomitych ról w tym przedstawieniu: Teresy Kwiatkowskiej, Andrzeja Waldena, Wiesława Kowalskiego i Romana Gramzińskiego, pisałem, że decyzja wysta­wienia Pintera musi budzić szacu­nek. Jest bowiem dla aktorów najrzetelniejszym sprawdzianem umie­jętności warsztatowych i siły ich osobowości.

Tutaj nie można niedostatków ukryć za efektownym parawanem rozbudowanej inscenizacji. Na nic zdadzą się efekty teatralne różnej proweniencji, ani też jakiekolwiek sceniczne podpórki. Tutaj trzeba, przez ponad godzinę przykuć uwa­gę widzów, zwłaszcza w sztuce ta­kiej jak "Kochanek". Występuje w niej tylko dwóch aktorów i to w dodatku na kameralnej scenie, za­ledwie o krok od publiczności.

Grudziądzki spektakl to kameralne przedstawienie bez wielkiej sce­nografii i udziwnień inscenizacyj­nych. Oparte tylko i wyłącznie na napięciu emocjonalnym między po­staciami. Takie podejście do twór­czości angielskiego dramatopisarza zawsze wychodzi teatrowi na dobre. Chociaż z drugiej strony Pinter, to autor który wymyka się jednoznacz­ności. Buduje świat, który zachowu­jąc wymiary prawdopodobnej rze­czywistości, nagle w jakimś miejscu pęka i dopiero w owych szczelinach ujawnia się wymiar dodatkowy, nie­jasny i dziwny. Słowa opowiadają powszednie historie, ale pod nimi kryją się tajemnicze i niebezpieczne związki.

Reżyser grudziądzkiego "Kochan­ka" zachowuje strukturę dramatu, nie rozbija jej, jakby mając na uwa­dze fakt, że Pinter - sam aktor - two­rząc swoje partytury oznacza warto­ści wszystkich nut, tempa, pauzy. Dlatego też twierdzi się, że utwory Pintera, to dramaty do wykonania, nie do poprawiania. Świat reżysera musi przystawać do świata Pintera, a nie należeć do innej rzeczywisto­ści. Chyra gra Pintera na właściwym instrumencie i w nie brzmiącej fał­szem transkrypcji, a motywem prze­wodnim jest myśl: każdy zawsze i wszędzie, mniej lub bardziej świado­mie odgrywa jakąś rolę.

Pinter zanim pokaże nam kim jest tajemniczy kochanek łączący w so­bie dwie osoby - maski: kochanka i męża, roztacza przed widzem sieć fał­szywych tropów. Jesteśmy świadka­mi, jak w małej przestrzeni pokoju, dwoje młodych ludzi - Sara i Ryszard, eksperymentują na swojej świadomości i podświadomości. Początkowo niewinna zabawa zaczyna ich tak po­chłaniać, że nie są już w stanie zapa­nować nad kreowanym światem, pro­wadzącym do rutyny małżeńskiej i rutyny kolejnych randek.

Małżeństwo Jankowskich daje prawdziwy popis swych aktorskich umiejętności. Ona potrafi być i znu­dzoną żoną i żywiołową kochanką, a także porzuconą kobietą i za chwilę czarującą uwodzicielką. Jankowski natomiast znakomicie oddaje do­pełnienie skostniałego rytuału. Po­trafi być spięty, podporządkowany jako mąż. Znudzony i niezadowo­lony jako kochanek. Jego powścią­gliwość uczuciowa i fizyczna prze­konuje gamą zachodzących w nim zmian. To on podejmuje decyzję o zmianie układu mogącego zrodzić prawdziwego człowieka, świadome­go samego siebie. Tak już bowiem jest, że maska której naprawdę je­steśmy wierni, staje się w konse­kwencji naszą prawdziwą osobo­wością. Dzięki aktorom błyskotliwe dialogi Haralda Pintera nabierają podwójnego charakteru w grze pro­wadzonej przez małżonków, mającej ożywić i przywołać ich już nieco przygasłe namiętności. Nie bez ko­zery mówi się, że podstawą udane­go wystawienia sztuki Pintera jest zaufanie do autorskiego rytmu i naturalności dialogu. Tylko wtedy udaje się przenieść na scenę to, co u niego najoryginalniejsze - czyli mariaż egzystencjalizmu z Hitchockowską techniką suspense'u. Moż­na się oczywiście spierać o to, czy Pinter zestarzał się czy nie, czy jego wariant postrzegania kondycji ludz­kiej przystaje do naszego tu i teraz, czy jego teatr absurdu, poddający wieloznacznej wiwisekcji wszelkie stereotypy uczuć, postaw i relacji między ludźmi, operujący specyficz­nie rozumianym poczuciem humo­ru, odpowiada naszemu aktualne­mu temperamentowi, naszej po­wierzchownej uczuciowości. Nie da się jednak ukryć, że jego wizja sa­motności, rozpaczy, szukania się i błądzenia ludzi w czasie i przestrze­ni jest nadal przejmująca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji