Choreograficzne opowieści wiecznych tułaczy
II Festiwal Premier Atelier Polskiego Teatru Tańca w Poznaniu. Pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.
Przy okazji wydarzeń takich jak zakończony właśnie II Festiwal Premier Atelier ma się wrażenie, że zespół Ewy Wycichowskiej czerpie twórczą moc z urzędniczej niemocy.
Sami projektują sobie kostiumy. Sami komponują muzykę, przygotowują wideoprojekcje i scenografie. Pomysłów szukają podczas szkoleń i występów za granicą. Tancerze Polskiego Teatru Tańca mają wykształcenie, doświadczenie, markę i marzenia. O własnej siedzibie marzą już od 35 lat Tancerze Ewy Wycichowskiej wciąż chcą się uczyć i szukać własnego artystycznego "Ja", nawet w salach dzielonych z uczniami Szkoły Baletowej, co pokazują wydarzenia takie jak zakończony w weekend Festiwal Premier Atelier. Składający się z trzech nowych prezentacji, przez dwa wieczory przyciągnął do niewielkiego Studio-Atelier komplet widzów.
Na scenie dały o sobie znać trzy zupełnie różne typy wrażliwości, odmienne estetyki. Największe wrażenie zrobiła na mnie choreografia "3x3" [na zdjęciu] Agnieszki Błachej, subtelnie nawiązująca do symboliki obrazów "Chimera", "Meduza" i "Thanatos" Jacka Malczewskiego. Z fascynacji kolorem i kostiumem autorka zbudowała własną opowieść o władzy, erotyce i przemijaniu, rozłożoną na głosy kilku kobiet w różnym wieku. Paweł Malicki w solowej prezentacji "Mat" wcielił się w postacie świętych i ukrzyżowanego Chrystusa. Z kolei Paulina Wycichowska, tym razem jako choreograf, poprowadziła swoich wykonawców wąską i niestety dość stromą ścieżką wiersza Williama Blake'a. W jej spektaklu "of (F) love" opowieść o miłości i jej zmiennych kolejach nuży. Podobnie jak mistycyzm u Pawła Malickiego, który zdaje się być głównie formą.
Dobrze, że przy okazji festiwalu taki jak ten nadarza się okazja do porównań i rozmów o tańcu współczesnym - dziedzinie rozwijającej się dynamicznie na całym świecie. Dobrze, że są tancerze PTT Szkoda, że wciąż funkcjonują jakby w podziemiu.