Artykuły

Skąpiec na miarę czasów

"Skąpiec" Moliera z wyrazistym Piotrem Fronczewskim w roli Harpagona jest inny, niż znany nam z wielu poprzednich inscenizacji zabawny kutwa. Język nowego tłumaczenia Jana Polewki potoczysty, współczesny, nie stroni od kolokwializmów. Reżyser Krzysztof Zaleski skończył całą sztukę w 70 minut, tempo akcji jest więc ekspresowe. Niespodzianką są kostiumy Zofii de Ines, precyzyjnie określające charakter postaci, poruszających się w wystylizowanych dekoracjach. De Ines zaprojektowała je wspólnie z Jolantą Macha. "Skąpiec" w warszawskim Ateneum wydaje się przedstawieniem, w którym, jak w lustrze, odbijają się nasze czasy. Akcja jest przejrzysta, dynamiczna, nie daje chwili wytchnienia. Są jednak i koszty tych zabiegów.

Molier, obok Szekspira najgenialniejszy praktyk teatru, doskonale wiedział, jak modelować swoje postacie. Ich charakter ujawniał stopniowo, precyzyjnie, we właściwie odmierzonym czasie. Skróty - nie pozwalające w pełni wybrzmieć wielu dowcipom, słownym czy sytuacyjnym - zubożyły też sylwetki bohaterów, co sprawia, że poza Harpagonem nie ma tu krwistych ról. Aktorzy mogą jedynie zasygnalizować typ granych przez siebie postaci. Przyjęta konwencja widowiska - z dodatkiem maskaradowego prologu i interludiów - sprawia, że sceny utrzymane są na granicy dobrego smaku. Przeciągnięte o kilka sekund, odebrane byłyby już jako manieryczne i nieznośne. Fundamentem przedstawienia jest, oczywiście, rola Piotra Fronczewskiego. Jego Harpagon jest dość zwalisty, wygląda łachudrowato. Mimo kunsztownego stroju, wszystko na nim jest dziwnie za luźne, nie dopięte, wiszące byle jak. Pozlepiane długie włosy ma w nieładzie, a wyraz twarzy zacięty i ponury. Rzucając kosę, podejrzliwe spojrzenia, stanowczym, ochrypłym od rozkazywania głosem domaga się bezwzględnego posłuchu.

Harpagon Fronczewskiego to osobnik fanatyczny i porywczy. Niebezpieczny. W egzekwowaniu swej woli bliski rękoczynom. Jego poczynania już nie są śmieszne. Są groźne. Zastanawiający jest końcowy monolog głównego bohatera. W klasycznych inscenizacjach w samotności tuli on do piersi odzyskany kuferek. W Ateneum w głosie Harpagona nie ma poczucia klęski, lecz - przeciwnie - triumfu. Zaprzysięgły amator gotówki wręcz się nim upaja. Wszystko bowiem poszło po jego myśli. Nawet dzieci pozbył się z domu, bez złamanego grosza. Fronczewski gra Harpagona naszych czasów, który w gromadzeniu mamony posuwa się poza granice przyzwoitości. Z takich lichwiarskich fortun powstał niejeden dzisiejszy podejrzany biznes, z pralniami brudnych pieniędzy włącznie. Przedstawienie Krzysztofa Zaleskiego bardziej nas przed tym ostrzega, niż, jak tradycja każe, bawi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji