Uff jak gorąco, Off jak męcząco
Wypada mieć nadzieję, że scena Off Dramatycznego powtórzy historię lokomotywy z wiersza Tuwima. Choć ruszyła z wielkim trudem (nieudana "Wyspa" Athola Fugarda), to kiedy już pokona bezwład wagonów, pędzić będzie na artystyczne wyżyny z łoskotem.
A wracając do "Wyspy", to wyszła z niej wsypa: wydało się, że młody reżyser, Adam Dzienis, pokpił sprawę. Nie zadał sobie podstawowego, a niezbędnego pytania: o czym to jest? I zaraz potem: jak to pokazać? Jeżeli te pytania padły, a spektakl jest odpowiedzią, to ocena będzie daleka od celującej...
Po obejrzeniu premiery nikt chyba nie miał wątpliwości, że reżyser przeczytał sztukę Athola Fugarda, przemyślał ją i może nawet zrozumiał. Niestety, zapomniał, że widzowie nie czytali i trzeba im to na scenie tak pokazać, by z marszu pojęli to, co w czasie lektury można przyswajać wolno, bez pośpiechu. Efekt jest taki, że dwóch panów rzuca się po piasku zaścielającym scenę, o coś się kłóci,, nawet walczy, ale widz nie bardzo wie, o co w tym wszystkim chodzi.
Sytuacja sceniczna jest tak mętnie (nie mylić z oszczędnie, uniwersalnie czy minimalistycznie) określona, że złakniona informacji wyobraźnia ślizga się w stronę dramatów Becketta Czy ten klucz jest właściwy? Trudne powiedzieć. Wskazują na to dialogi asceza scenografii. Tę ostatnią z nie wiadomych powodów przełamano pokazem slajdów. Po co? Można dużo pisać o potędze wyobraźni (projekcji i autoprojekcji, wymyślaniu świata), ale widowisku to nie pomoże. Chaos, nie czytelność, chyba niezłe aktorstwo narastająca w miarę oglądania nuda - oto cechy "Wyspy". Szkoda. A może dzisiaj będzie lepiej? W końcu od premiery minęło dni parę, może udało się coś poprawić.
Na śmiałków czeka widownia małe sceny Dramatycznego dzisiaj o godz 17.