Artykuły

Przejmujący dramat niespełnienia

"Rowerzyści" w reż. Anny Augustynowicz w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Janusz R. Kowalczyk w Rzeczpospolitej.

Talent autora poparty reżyserską wrażliwością Anny Augustynowicz dał drapieżne przedstawienie.

Austriacki dramatopisarz urodzony w 1976 r. jest też reżyserem, aktorem, a nawet perkusistą. Zna teatr na wylot, co pozwala mu wciąż zaskakiwać widza. Jego tekst to zlepek kilku oczywistych prawd i obyczajowych banałów, jednak na tyle sprytnie ze sobą powiązanych, że narracja fascynuje i wciąga.

Kryzys wartości

Autor ukazał grono dobrze sytuowanych ludzi, którzy mimo sukcesów zawodowych i dostatku rozpaczliwie nie umieją sobie radzić z życiem uczuciowym i rodzinnym. Udowodnił, że nawet karmiąc się mało ciekawymi realiami współczesnego, poukładanego świata, można ukazać przejmujący dramat ludzkiego niespełnienia, bezsensu wszelkich usiłowań i stopniowego wyzbywania się złudzeń. Prawie jak u Czechowa - a "prawie" robi wielką różnicę - bo bliżej mu raczej do rozwiązań typowych dla tak niepokornych twórców, jak Rainer Werner Fassbinder czy Werner Schwab.

Eksperyment czy perwersja

Projektantkę wnętrz Annę (Beata Zygarlicka) tak dalece razi bezguście kolejnych klientów, że zrywa z nimi umowę za umową, oddając się słodkiemu nieróbstwu. Czuje się opuszczona przez cały świat, a już na pewno niezrozumiana przez męża, ginekologa Manfreda (Przemysław Kozłowski), który na szczęście zapewnia utrzymanie domu. Jemu zaś większość wolnego czasu wypełnia montowanie rozmaitych bajerów przy rowerze i wyjazdy na nim w plener, zazwyczaj w towarzystwie przyjaciela Alberta (Arkadiusz Buszko). Zjawi się on któregoś dnia w gabinecie Manfreda z równie dyskretną, co rzadką chorobą.

Tę samą intymną przypadłość lekarz odkryje też u ponętnej rozwódki Franciszki (Joanna Matuszak), do niedawna swojej kochanki. Okaże się, że obaj kochali nie tylko rowery.

Neurotyczny syn Franciszki, 15-letni Tomek (Marcin Łuczak), ma tymczasem dziwne hobby - z zapałem rysuje portrety zmarłych ludzi. Między nim a Anną nawiązuje się więź twórczego porozumienia, acz w oczach ludzi postronnych granica między artystycznym eksperymentem, któremu się oddają, a zwykłą perwersją okaże się dziwnie cienka. Dotknie to do żywego córkę Anny i Manfreda, zbuntowaną nastolatkę Linę (Agnieszka Więdłocha), która Tomka uważała za swojego chłopaka.

Naturalny wdzięk

Kryzys rodziny mamy więc jak na dłoni. Odmalowany w przedziwnych barwach i konfiguracjach nie różniłby się pewnie od jednego z kolejnych odcinków telenoweli, gdyby nie wspaniała, wiarygodna praca wszystkich wykonawców ze szczególnym uwzględnieniem aktorstwa Beaty Zygarlickiej. Jej Annę stać np. na brawurę spontanicznego przebierania się w nową suknię na oczach klientów i personelu galerii handlowej, aby uniknąć kolejki do przymierzalni. Jednocześnie ma w sobie tyle subtelności, wyrafinowania i naturalnego wdzięku, że każdy eksces uchodzi jej płazem. Jednakże do czasu.

Annie Augustynowicz udało się wystawić widowisko niby o zachodnich bogaczach, a jednak o nas samych. Pulsujące prawdą trafnych spostrzeżeń o dzisiejszym świecie, w którym tak trudno dojść do porozumienia z drugim człowiekiem. A już szczególnie z samym sobą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji