Artykuły

Wspomnienie: Jan Świderski (14.01.1916-18.10.1988)

Czasu nie można cofnąć. Jest nieubłagany. Jeszcze wczoraj uwielbiani i sławni, jutro możemy być zapomniani. Żyjemy tak długo, jak długo się o nas mówi. Kiedy znikamy ze sceny, nasze miejsca zajmują inni. Giniemy. Odchodzimy w niepamięć. Stajemy się smugą cienia. Dobrze, jeżeli ktoś sobie o nas przypomni. W październiku ub.r. minęła 20. rocznica śmierci Jana Świderskiego. Wielkiego aktora, reżysera, dyrektora teatru i pedagoga. Dziś pragnę przypomnieć jego dokonania.

Poznałem go w roku 1949. Był starszy ode mnie o kilka lat i miał już za sobą dorobek artystyczny. Pogodny i sympatyczny. Do Warszawy, a raczej do jej ruin, przyjechał z Łodzi. Pracował tam z wielkim Leonem Schillerem w Teatrze Wojska Polskiego. Był jego ulubieńcem i uczniem na wydziale reżyserii. Kiedy w roku 1949 Leon Schiller objął dyrekcję Teatru Polskiego w Warszawie, ściągnął go do stolicy. Ja też znalazłem się w obsadzie sztuki Maksyma Gorkiego "Na dnie", która otworzyć miała nowy sezon pod jego dyrekcją. Sztukę reżyserował sam Mistrz, a Jan Swiderski grał rolę Barona. Była to wielka i niezapomniana kreacja Świdra - bo tak go nazywano w teatrze. Zagrał ją genialnie. Obserwowałem go na próbach i w czasie spektakli, nie mogłem oderwać od niego wzroku. Do dziś słyszę jego charakterystyczny, pełen załamań głos. Widzę grę rąk, które w tak sugestywny sposób przekazywały stany emocjonalne tej skomplikowanej i żałosnej postaci. Ta pierwsza wielka rola Janka w Warszawie przyniosła mu uznanie publiczności i znakomite recenzje. Weszła na zawsze do historii polskiego teatru.

Studia aktorskie ukończył w roku 1938, uzyskując dyplom aktorski Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej w Warszawie. Debiutował na scenie poznańskiej rolą Filona w "Ballady nie" Juliusza Słowackiego. Zanim wybuchła wojna, zdążył jeszcze zagrać Fedeckiego w "Ich czworo" Gabrieli Zapolskiej i dwie duże role w "Szóstym piętrze" i "Ormianinie z Beyrutu" Grzymały-Siedleckiego.

Okres wojny i okupacji spędził w Krakowie. Pracował w różnych zawodach, ale też działał w konspiracyjnych pracach teatralnych wraz Lidią Zamkow, koleżanką z PIST-u.

Pod koniec roku 1944 znalazł się w Białymstoku. Zaangażowany przez dyr. Mariana Mellera do działającego tam Teatru Wojewódzkiego zagrał dwie interesujące role: Przełęckiego w "Uciekła mi przepióreczka" Stefana Żeromskiego i Olszewskiego w "Lekkomyślnej siostrze" Włodzimierza Perzyńskiego. Stamtąd pojechał do Lublina, do Teatru Wojska Polskiego pod dyrekcją Władysława Krasnowieckiego. W historycznym przedstawieniu "Wesela" w reżyserii Jacka Woszczerowicza grał Pana Młodego. Potem wraz z całym zespołem przeniósł się do Łodzi. Tam powtórzył rolę Pana Młodego w kolejnej inscenizacji "Wesela". Grał m.in. Birbanckiego w "Dożywociu" Aleksandra Fredry w reżyserii Jana Kreczmara, Chopina w "Lecie w Nohant" Jarosława Iwaszkiewicza w reżyserii Leonii Jabłonkówny.

W roku 1946 był Orestesem w głośnym przedstawieniu Jeana Giraudoux "Elektra". Ten znakomity i przepiękny spektakl, na który jeździła cała Polska, grany był tylko 44 razy, później został zdjęty przez komunistyczne władze jako fałszywy ideologicznie. Reżyserował go Edmund Wierciński, Elektrę zagrała młoda, utalentowana aktorka Zosia Mrozowska. Resztę obsady tworzyli najwybitniejsi artyści tamtych czasów: Aleksander Zelwerowicz dublujący rolę Żebraka z Jackiem Woszczerowiczem, Zofia Małynicz jako Klitajmestra i Jan Kreczmar jako Agamemnon oraz młodzi rozpoczynający karierę: Antonina Gordon-Górecka i Czesław Wołłejko. Kolejna wielka rola Świderskiego na scenie Teatru Wojska Polskiego w Łodzi to Baron w "Na dnie" Gorkiego. Powtórzył ją w Warszawie na scenie Teatru Polskiego, gdzie odnosił sukcesy i stał się ulubieńcem publiczności.

W Warszawie spędził resztę swojego życia. Jego najwybitniejsze role w Teatrze Polskim to Astrów w "Wujaszku Wani" Czechowa, Jonas w "Pieją koguty" i Andrzej w "Sprawiedliwych ludziach" Kazimierza Brandysa w reżyserii Aleksandra Bardiniego.

W roku 1954 mianowano go dyrektorem artystycznym Teatru Domu Wojska Polskiego w Pałacu Kultury. Kierował tym teatrem wraz z Marianem Mellerem, Janem Kosińskim i Ludwikiem Rene do roku 1966. Uroczyście otwarto go 22 lipca 1955 roku "Weselem" Wyspiańskiego. W obsadzie znakomite nazwiska, a wśród nich Jan Świderski jako Poeta i Halina Mikołajska jako Rachel. Teatr wkrótce zmienił nazwę na Teatr Dramatyczny m.st. Warszawy. Był to jeden z najlepszych teatrów w stolicy. Każda premiera to wydarzenie najwyższej klasy, oczekiwane przez publiczność i krytykę. W zespole najwybitniejsi artyści i najwięksi reżyserzy, na czele z Ludwikiem Rene, który realizował większość przedstawień. W repertuarze klasyka polska i zagraniczna oraz najnowsze sztuki zachodnie.

Odkąd Jan Świderski pojawił się w Warszawie, jego wielbiciele z utęsknieniem czekali na każdą nową rolę. Na scenie Teatru Dramatycznego tworzył niezapomniane kreacje, rozwijał swoje wszechstronne możliwości, zachwycał kunsztem prowadzenia dialogu i bogactwem aktorskiego wyrazu. Po Poecie w "Weselu" grał Berangera w "Nosorożcu" Eugene'a lonesco, Więźnia w "Policjantach" Sławomira Mrożka, gdzie przeistacza! się w części drugiej w Adiutanta. Pokazał w tej roli po mistrzowsku swoje możliwości transformacji.

Kolejne wielkie role Świderskiego to m.in. niezapomniany genialny Romulus w sztuce Friedricha Durrenmatta "Romulus Wielki", wspaniały Stary w "Krzesłach" Ionesco z Haliną Mikołajską, równie rewelacyjną jako Starą, i Kossakowski w "Księdzu Marku" Juliusza Słowackiego.

Po przeniesieniu się do Ateneum zachwycał kolejnymi rolami. Fenomenalnym ujęciem postaci starego Żyda Mendela Krzyka w głośnym przedstawieniu "Zmierzchu" Isaaka Babla w reżyserii Bohdana Korzeniewskiego. Cała Warszawa z największym zachwytem mówiła o tej kreacji Świdra. Ostatnia jego rola to Firs w "Wiśniowym sadzie" Czechowa w reżyserii Janusza Warmińskiego, z Aleksandrą Śląską w roli Raniewskiej. Wystąpił w licznych filmach i spektaklach Teatru Telewizji i Polskiego Radia.

W latach 1953-1954 był moim dyrektorem; wraz z Janem Kreczmarem prowadzili Teatr Nowej Warszawy przy ul. Marszałkowskiej 8, gdzie dziś jest Teatr Rozmaitości, a raczej TR. Obaj w tym czasie byli wykładowcami w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej, a Jan Kreczmar dodatkowo jeszcze rektorem tej uczelni. Za ich dyrekcji na tej scenie odbywały się przedstawienia dyplomowe studentów PWST, które włączano do repertuaru teatru. Wtedy poznałem go bliżej. Polubiliśmy się. Stwierdziłem, że to fanatyk teatru. Nie mógł żyć bez niego.

Mówiono o nim różne złe rzeczy, wytykano wady. Ale któż z nas jest bez wad? Po prostu zazdroszczono mu. Dla mnie był zawsze życzliwy i serdeczny, cenił mnie. Był wielkim aktorem, profesjonalistą, który się spalał. Wielką, niepowtarzalną osobowością. Człowiekiem wymagającym zarówno od siebie, jak i od innych dyscypliny i bezwzględnego zaangażowania.

W ostatnich latach chorował. Rzadziej pokazywał się na scenie. Przeszedł kilka zawałów, ale kiedy tylko poczuł się lepiej, powracał natychmiast do ukochanego zawodu. Ostatni raz rozmawiałem z nim w Teatrze Rozmaitości w roku 1987, w czasie dyrekcji Ignacego Gogolewskiego. Graliśmy wtedy "Ożenek" Mikołaja Gogola, w gościnnej reżyserii Borysa Mrozowa, z udziałem Ignacego Gogolewskiego jako Podkolesina i Ireny Kownas w roli Agafii Tichonownej. Przyszedł obejrzeć nasze przedstawienie. Po spektaklu spotkaliśmy się na lampce wina. Śmiał się i dowcipkował. Chwalił nasze przedstawienie. Sprawiał wrażenie człowieka zdrowego, choć był już po kolejnym zawale serca. Komplementował mnie za rolę Zewakina, inaczej ujętą niż dotychczas grywano w Polsce. Piliśmy jego zdrowie. Jakiś czas później zaczęły napływać przeróżne złe wiadomości o jego stanie zdrowia. Podobno tracił pamięć i stawał się agresywny. 18 października 1988 roku zabrakło go wśród nas. Odszedł na zawsze. W mojej pamięci wciąż jeszcze żyje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji