Artykuły

Salta po francusku

"Parady" w reż. Alberta Nasona w Teatrze im. Osterwy w Gorzowie Wlkp. w ocenie Aleksandry Szymańskiej z Gazety Lubuskiej.

Czego tu nie ma: fikołki, salta na drabinie, gagi rodem z sitcomów. Bo komedia dell'arte to taki dawny sitcom. Narodziła się na ulicy. Była ulubioną rozrywką gawiedzi, choć nie pozbawioną pewnych prawideł. Zawsze ten sam zestaw postaci: para kochanków, skąpy starzec, doktor - hipokryta i sprytny sługa. Dell'arte to także wciąż te same chwyty sceniczne: sporo improwizacji i teatr w teatrze - aktorzy grają aktorów, a ci dopiero postacie właściwej sztuki. To wszystko znajdziemy oczywiście w "Paradach" Jana Potockiego, które dołączyły do repertuaru Teatru im. J. Osterwy. Gorzowscy aktorzy przygotowali je wspólnie z kolegami z Theatre des Asphodeles w Lyonie. Reżyserował Albert Nason.

Na początku sztuki obserwujemy kulisy jakiegoś teatru. Aktorzy szykują się do spektaklu i dyskutują o sztuce hrabiego Jana Potockiego, tego od "Rękopisu znalezionego w Saragossie". Milkną, gdy orientują się, że na i sali siedzi już publiczność. Ale nawet wtedy nie zaczyna się właściwy spektakl, choć grający założyli już pierwsze maski. Krzysztof Tuchalski stał się nagle Janem Potockim, a debiutująca na gorzowskiej scenie Katarzyna Mikiewicz jego żoną Julią Lubomirską. Wcieliwszy się w te postacie, aktorzy wreszcie zapraszają publiczność na "Parady", cykl jednoaktówek, w których spotykamy wciąż te same postacie na czele z płochym Leandrem i zrzędliwym Kasandrem. I wcale nie trzeba gruntownej wiedzy o komedii dell'rarte, żeby docenić dynamizm i dowcip tej sztuki. Każdemu słowu towarzyszy tu odpowiedni gest i krok. Nawet hałas aktorskich podskoków i przewrotów podkreśla rytm spektaklu. Nie brak w nim też śmiesznych i niekiedy bardzo soczystych dialogów.

Wszystko to jest jednak wielkim wyzwaniem dla gorzowskich aktorów. Tym bardziej, że publiczność może ich porównać z Francuzami. Sztuka jest bowiem grana przez dwie ekipy, najpierw po polsku, potem po francusku.

Polacy całkiem dobrze czują się w konwencji dell'arte, choć jeszcze niepewnie. Nie są tak zwinni jak ich francuscy koledzy, nie przewracają się tak umiejętnie, ale mimo to kreują dość wyraziste postacie, szczególnie Maciej Radziwanowski (Leander) i Cezary Żołyński (Kasander). Nie ma wątpliwości, że wokół tej dwójki kręci się intryga. W skórze doktora, pseudomędrca, dobrze się czuje Marek Pudełko. Krzysztof Tuchalski to Gil raczej liryczny niż dynamiczny, ale wdzięczny. Podobnie Zerzabella Katarzyny Mikiewicz, dlatego można jej wybaczyć drobne potknięcia. Jeśli jednak chcemy zobaczyć, jak naprawdę powinno się grać komedię dell'rarte, nie wychodźmy z francuskiej części przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji