Artykuły

Marzy mi się teatr, który uwodzi widza

- Nie wiem, na jakich zasadach działają inne teatry prywatne. Bez stałej dotacji, zespołu artystycznego, technicznego i administracyjnego nie można prowadzić profesjonalnego teatru - mówi aktor i reżyser TOMASZ MĘDRZAK.

Dziś startuje nowa warszawska scena, Teatr TM, którą kieruje Tomasz Mędrzak.

Większość z nas pamięta go z roli Stasia z "W pustyni i w puszczy" czy Leszka z serialu "Dom". Ostatnie lata jednak Tomasz Mędrzak poświęci! teatrowi, do końca ubiegłego roku kierując Teatrem Ochoty.

Mimo sympatii warszawiaków dla kameralnej sceny przy ul. Reja miejscy urzędnicy postanowili zrezygnować z jej prowadzenia i przekazać ją organizacji pozarządowej, jednocześnie rozwiązując umowę z Mędrzakiem. Aktor postanowi! założyć własną scenę pod nazwą Teatr TM, która tymczasowo mieścić się będzie w praskim Centrum Promocji Kultury przy ul. Podskarbińskiej 2. Nowa instytucja rozpoczyna dziś działalność spektaklem "John & Mary" [na zdjęciu] Mervyna Jonesa. Start o godz. 19, wstęp wolny. Postanowiliśmy więc zapytać Tomasza Mędrzaka o konflikt z ratuszem oraz o obawy i trudności, które mu towarzyszą przy rozpoczynaniu autorskiej działalności artystycznej.

BARTOSZ BATOR: Jak to się stało, że musiał pan rozstać się ze sceną Teatru Ochoty?

TOMASZ MĘDRZAK: Nie bardzo wiem, jak odpowiedzieć na to pytanie. Myślę, że powinno być ono skierowane raczej do władz miasta.

Zapytam inaczej - czy dowiedział się pan o powodach, dla których ratusz zrezygnował z prowadzenia tej sceny i chce powierzyć ją organizacji pozarządowej? Wskazuje jakieś korzyści płynące z tego rozwiązania?

- Nie, nic mi na ten temat nie wiadomo.

Czy nie było żadnych możliwości negocjacji czy zawarcia porozumienia, wypracowania rozwiązania, które pozwalałoby, choć na innych warunkach, zostać w siedzibie przy ul. Reja?

- Nie było żadnych rozmów na ten temat. Trudno więc mówić o próbie wypracowania porozumienia.

Czy nie jest jednak tak, że to każda ze stron: ratusz i pan, okopaliście się na swoich pozycjach i nie byliście chętni do ustępstw?

- Jak już wspomniałem, nie doszło do żadnych rozmów. Rozumiem, że media doszukują się jakiegoś konfliktu, różnic stanowisk, walki czy tylko rozbieżności w poglądach - jest to przecież istotą wydarzenia medialnego, tzw. newsa. Jednak w tym przypadku owego newsa poszukiwałbym gdzie indziej.

Czy zastanawiał się pan, by założyć stowarzyszenie i wraz z aktorami zajmować się nadal ochockim teatrem?

- Ze względu na to, że nie znam oczekiwań ani planów władz miasta odnoszących się do tej sceny, nie bardzo mogę sobie wyobrazić, w jaki sposób miałbym tworzyć coś nowego w tamtym miejscu. I dlaczego.

Ma pan żal do ratusza, że o nieprzedłużeniu panu umowy dowiedział się pan z mediów? Szefował pan tej scenie przez ostatnie 12 lat.

- Przede wszystkim byłem z tym miejscem związany bez mała przez trzydzieści lat. Był to pierwszy teatr, do którego się zaangażowałem zaraz po ukończeniu łódzkiej filmówki. Całe moje życie zawodowe było związane właśnie z tym teatrem. Od 18 lat najpierw jako zastępca, a potem jako dyrektor miałem wpływ na kształtowanie artystycznej drogi tego teatru. Tam realizowałem swoją wizję teatru - teatru, który powinien dla jego twórców być misją. Ten teatr był dla mnie dziełem życia. Dopiero teraz dostrzegam, że włożony weń - nierzadko nadludzki - wysiłek, żeby go utrzymać, najpierw wyprowadzić go z ogromnych długów, potem sukcesywnie remontować i dostosowywać budynek do potrzeb profesjonalnej sceny, że wszystko to brało się z idei, która mną kierowała. Uważam, że zawód aktora, reżysera, zawód twórców teatru, wszystkich artystów: plastyków, muzyków itd. to rodzaj pokładanego w nas społecznego zaufania i oczekiwania. Odbiorcy sztuki, w moim przypadku widzowie, przychodzą do teatru po to, żeby realizować swoje potrzeby duchowe. I robiłem wszystko, żeby tym oczekiwaniom sprostać. Myślę, że łatwo sobie wyobrazić, co dzisiaj czuję.

Jak warszawiacy zareagowali na waszą wyprowadzkę z Teatru Ochoty?

- Może warto zapytać o to warszawiaków?

Zostawmy te spory, bo to już przeszłość. Zakłada pan nowy teatr pod nazwą Teatr TM. Jakieś obawy?

- Bardzo chciałbym, żeby widzowie odnaleźli w tym nowym, a zarazem starym teatrze wszystko to, co mogłem im zaproponować do tej pory. To ogromne wyzwanie artystyczne.

Z jakimi problemami boryka się artysta, decydując się na taki krok?

- Mógłbym mówić tylko o takich problemach, na jakie natknąłem się osobiście w tej konkretnej sytuacji, ale to zajęłoby nam nie trzy czwarte strony, tylko trzy czwarte całego dzisiejszego wydania. Proszę sobie wyobrazić, że robię wszystko to, co robiłem do tej pory jako dyrektor instytucji kultury. Tyle że teraz robię to bez pomocy zespołu ludzi i bez finansowych dotacji.

Dlaczego wybór na siedzibę padł na praskie Centrum Promocji Kultury?

- Centrum nie jest siedzibą Teatru TM. Od czasu do czasu mamy po prostu możliwość gościć w progach CPK. A dlaczego właśnie tam? Bo tam pracują mili i kompetentni ludzie, którzy chcieli pomóc w kontynuowaniu mojej teatralnej działalności.

Praga to dzisiaj modny adres w Warszawie, szczególnie jeśli chodzi o niezależne produkcje artystyczne. Zauważył pan tę tendencję?

- Zauważyłem.

Czy CPK to ostateczna lokalizacja? Długo tam zostaniecie?

- To początek naszej współpracy i trudno dzisiaj mówić, jak nasze wspólne przedsięwzięcia się potoczą. Najważniejsze dzisiaj dla mnie jest to, że tworzone przez lata przedstawienia nie znikną z dnia na dzień, że zawarte w nich przesłanie będzie istniało, a to naprawdę dla mnie wiele znaczy.

Macie już może wypatrzone idealne miejsce? Może jakieś post industrialne wnętrza? Wiele prywatnych teatrów wybiera takie lokalizacje.

- Nie mamy takich ambicji.

Ano właśnie. Nie obawia się pan konkurencji? W stolicy działa już co najmniej kilka prywatnych scen

- Nie wiem, na jakich zasadach działają inne teatry prywatne. Bez stałej dotacji, zespołu artystycznego, technicznego i administracyjnego nie można prowadzić profesjonalnego teatru Takie jest moje zdanie. To, na co się zdecydowałem razem z Cezarym Morawskim i Agnieszką Sitek, to próba ocalenia czegoś, co już istniało i zdaniem naszym i naszych widzów miało się całkiem dobrze.

Proszę powiedzieć, czym będzie charakteryzowała się nowa scena.

- Będzie to kontynuacja dotychczasowej linii repertuarowej, kameralnej, skupionej na człowieku i jego miejscu we współczesnym świecie. To próba zrozumienia tego tragikomicznego żartu, jakim bywa życie.

Wykorzystujecie repertuar z Teatru Ochoty. Czy w najbliższych miesiącach pojawią się jakieś nowości?

- To chyba oczywiste, że dotychczasowy, tworzony przeze mnie i współpracujący ze mną zespół repertuar uznaję za wartościowy. Jest on wynikiem naszych wieloletnich doświadczeń, naszych przemyśleń i idei Kolejne premiery naturalnie pojawią się w najbliższych miesiącach. Nie lubię mówić o planach, wolę je natomiast skutecznie realizować.

Pochodzi pan z Łodzi. Podobno pana rodzinne miasto darzy większym zainteresowaniem artystów niż stolica, szczególnie jeśli chodzi o kameralne projekty. Nie myśli pan o wyprowadzce?

- Nie ograniczamy naszej działalności tylko do Warszawy. Jesteśmy otwarci na nowe miejsca i projekty.

Łódź to podobno faworyt w wyścigu do tytułu Europejskiej Stolicy Kultury 2016. Czy Warszawa może się czegoś nauczyć od Łodzi?

- Uchylę się od tej odpowiedzi. Nie znam szczegółów ani związanych z nimi faktów.

Czego brakuje panu w kulturalnej ofercie stolicy?

- Teatru TM! A poważnie: many mi się teatr, jaki znam z lat 70., teatr silny, odważny, tworzony z wyobraźnią i na mocnych, rzemieślniczych, można by rzec, podstawach. Teatr, który uwodził widza i przyciągał go swoją wizyjnością, zmuszał do myślenia niedomówieniami, przemycał treść między słowami, opierał się na niuansach, gestach i spojrzeniach. Teatr jako jedna wielka metafora.

Pamiętamy pana role filmowe, jak m.in. Stasia z "W pustyni i w puszczy" czy Leszka z serialu "Dom". Może niewdzięczną, jak się okazuje, pracę w teatrze warto zamienić na powrót do filmu?

Nie bardzo rozumiem. Uważa pan, że praca w teatrze jest niewdzięczna?

- Zagrałem ponad 120 ról, tysiące przedstawień. Czuję się człowiekiem spełnionym zawodowo. Tylko dlatego zajmuję się teatrem, że to jest moja pasja, która daje mi ogromną satysfakcję i radość. A film? W filmie tej klasy co "W pustyni i w puszczy" Władka Siesickiego czy w serialu "Dom" Janka Łomnickiego zagrałbym z przyjemnością. Z ogromną przyjemnością.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji