Artykuły

"Don Juan", czyli smiertelna gra

Nie takiego Don Juana mogliśmy się spodziewać po łagodnym zwykle i pełnym zrozumienia dla ludzi teatrze Jarosława Kiliana. Reżyser nie dba o rozgłos, nikomu na szczęście nie przyszło do głowy, by zaliczyć go do tzw. młodszych zdolniejszych. Kilian patrzy z boku. Kiedy inni szukają skandalizujących za wszelką cenę dramatów współczesnych, on inscenizuje utwory programowo niemodne. Samozwańczy buntownicy, patrząc na jego repertuar, mogą tylko wzruszyć ramionami - "Balladyna" Słowackiego, "Pastorałka" Schillera, "Sen nocy letniej" Szekspira, "Igraszki z diabłem" Drdy, a ostatnio "Zielona Gęś" Gałczyńskiego. Co z tego wynika? Rzadka dziś konsekwencja i wierność samemu sobie. Kilian sięga do źródeł nowoczesnego teatru, realizując przy tym prostą filozofię - jego spektakle mają bawić, zmuszać do chwil nostalgii i zadumy. Są zaproszeniem do innego świata - bajkowego, pastelowego, barwniejszego niż nasza rzeczywistość. Dotychczas wydawało się, że w swym teatrze prostych wzruszeń Jarosław Kilian mówi do nas szeptem, jakby nie chciał obudzić ze snu, który sam ofiarował.

A jednak od artysty chciało się czegoś więcej, czując, że to tylko jedna strona jego osobowości. Z kolejnymi przedstawieniami wracało pytanie - a gdyby Kilian odrzucił łagodne nastroje i zamiast koić drażnił? Do reżysera można było mieć pretensje, że zamyka się w świecie, bardzo co prawda pięknym, swego teatru.

"Don Juan" jest zaskoczeniem, ale i logicznym dopełnieniem drogi artysty. Jego najdoskonalszym dotychczas przedstawieniem i zamknięciem pewnego etapu. Mam pewność, że Kilian po "Don Juanie" będzie już innym reżyserem.

Tajemnica tego "Don Juana" tkwi w młodości bohatera. Don Juan Piotra Adamczyka jest piękny, a nie przystojny. Jasne włosy upina w kucyk, markując pchnięcia szpadą pręży całe ciało. Patrzy spod przymrużonych powiek, jakby był pewny, że jego spojrzenie ma hipnotyzującą moc. Z twarzy nie schodzi mu uśmiech i to on wydaje się jego najgroźniejszą bronią. Kilian pamięta, że Molier opatrzył swe arcydzieło podtytułem "komedia", ale nie ma mowy o lekkości, zabawie. W jego spektaklu śmiech Don Juana tnie jak nóż, rani okrucieństwem. A przy tym kłóci się z zimnymi oczami Adamczyka. Jego Don Juan nie jest zbudowany z kamienia, lecz z lodu.

W spektaklu warszawskiego Teatru Polskiego Don Juan jest postacią gorzką. W młodości posiadł wiedzę, a ta doprowadziła go do niewyobrażalnej pychy. Znudzony, nie wierzy w nic, czego się nie da wytłumaczyć. Pragnie, by wszystko było jak w matematycznym równaniu. W jego świecie nie ma miejsca na tajemnicę, a jedynym dogmatem jest to, że dwa i dwa to cztery.

Wypełnia go pogarda względem innych i poczucie niczym nie ograniczonej władzy. Don Juan Adamczyka kpi sobie z uczuć, prowokuje, ośmiesza. Nie znosi ograniczeń, sam ze sobą licytuje się w szyderstwach. Okrucieństwo nie ma dla niego granic. Kiedy igraszki z Karolką (Ewa Gołębiewska-Makomaska) przerywa Pietrek (Artur Janusiak), uderzy go w twarz otwartą dłonią, a potem leżącego będzie jeszcze kopał. Z premedytacją zadaje ból, próbuje coraz to nowych perwersji. Gdy wiejskie dziewczyny zaczną o niego walkę, połączy je w nieoczekiwanym pocałunku.

Adamczyk gra Don Juana z żelazną konsekwencją, nie szukając dla swego bohatera żadnych usprawiedliwień. Jego cynizm nie jest obroną przed światem, a świadomym wyborem. Pogarda nie bierze się z odrzucenia, lecz z bezbrzeżnej pychy. Taki Don Juan traktuje Boga jak ostatniego partnera i śmiertelnego wroga, a przy tym za jedyny istniejący wciąż punkt odniesienia. Za wszelką cenę chciałby zaprzeczyć jego istnieniu, a jeśli to jest niemożliwe, rzucić Niebu wyzwanie. Stąd ciągłe prowokacje, szyderstwa ze wszystkiego, co święte.

Don Juan wyzywa Boga na pojedynek, ale coraz częściej patrzy w Niebo. Nurza się w okrucieństwie, wyrzeka się strachu. Czeka na karę, ale jednocześnie w nią wątpi. Jako człowiek przyznaje sobie władzę, jakiej nie mają inni śmiertelnicy. Mnożąc grzechy, bada wytrzymałość Niebios. W rezultacie wraz z Molierowskim bohaterem dochodzimy do granic zła.

"Don Juan" to komedia bez szczęśliwego zakończenia. Bohater ginie rażony piorunem, ale Sganarel nie otrzyma upragnionej zapłaty. Świat wróci do dawnego porządku, ale ludzie nie będą nawet odrobinę lepsi niż do tej pory. W spektaklu Jarosława Kiliana Don Juan zaraża świat złem. Z czasem szyderczy uśmiech na jego twarzy zastąpi grymas złości, z trudem skrywana cierpliwość ustąpi miejsca wściekłości. W oczekiwaniu na ingerencję Sił Niebieskich Don Juan straci zimną krew, ale nie ugnie kolan. Dla niego nie ma już odwrotu. Zostają tylko wciąż bardziej bezczelne ciosy, wciąż to samo kopanie leżących. I konstatacja, że świat nie jest lepszy, bo przyjmuje te same reguły gry. Obłuda staje się powszechną religią, a Don Juan jej najdoskonalszym wyznawcą.

W warszawskim przedstawieniu nie ma ludzi dobrych. Sganarel (Krzysztof Kołbasiuk) ze strachu wyrzeka się godności, przede wszystkim pamięta o własnej skórze. Chwilami tylko można uwierzyć w jego napominanie Don Juana, częściej zostają tylko puste gesty i fałszywie brzmiące słowa. Dona Elwira (Izabela Kuna) spełnia się tylko w wystudiowanych gestach żałoby i wypróbowanych retorycznych figurach. Pan Niedziela Bogdana Baera to śmieszny, ale żałosny człowieczek, który ucieka gdzie pieprz rośnie, gdy Don Juan postawi mu przed oczy piękną, nagą dziewczynę.

Wielkie dramaty Moliera w scenicznych interpretacjach powoli odrywają się od swej epoki. W "Mizantropie" Jacquesa Lassalle'a w klasycystycznym pałacu słychać było dyskretny jazz Cheta Bakera. Kilian przenosi akcję Don Juana w koniec XVIII wieku. Mamy epokę rozkwitu i klęski rozumu, więc inaczej patrzymy na finałową klęskę Don Juana. Jego śmierć ma w przedstawieniu wymiar końca epoki i małej apokalipsy bohatera. Z nim ginie cały, poddany wcześniej w wątpliwość, system wartości. Koniec jest jednak oczyszczeniem, bo udowadnia, że ma sens tylko świat z Bogiem, świat wiary w odkupienie. Dlatego gorzki i pesymistyczny spektakl pozostawia, mimo wszystko, nadzieję.

Przypomina jednocześnie, że jest wina i jest kara. Don Juan żyje w świecie markiza de Sade'a, mógłby być jego duchowym i intelektualnym partnerem. Wierzy tylko w zło, bo ono ma własny, niepowtarzalny smak. Jest jak narkotyk, od którego nie można się uwolnić. Można tylko badać granice występku, czekając na obiecaną karę.

Rzadko ogląda się inscenizacje, gdzie poszczególne ogniwa byłyby tak blisko ze sobą połączone. Scenografowi Adamowi Kilianowi wystarczy jeden rekwizyt, jeden element kostiumu, by w pełni określić bohatera. Trzy ozdobne belki dają wyobrażenie pałacu, powracający zarys piramidy - grobowca Komandora zwiastuje finał, nie dając o sobie zapomnieć. Kostiumy i scenografia ujmują pięknem, plastyczną urodą. Są kontrapunktem wobec przeżartego grzechem świata. Na takim tle lepiej widać zło.

Adam Kilian wie, że zawsze lepiej jest powiedzieć mniej niż za dużo. Reszta należy do wyobraźni. Stąd upodobanie do scenicznych skrótów. Odwrócony krzyż w domu Don Juana symbolizuje jego nienawiść do wszelkich religijnych symboli. Jeden zamaszysty gest przywróci mu rangę i zamieni komnatę w kaplicę - miejsce rzekomej pokuty bohatera.

Wszystko jest na swoim miejscu, jasno oświetlone, jak trzeba przejrzyste. Tu nie ma miejsca na igraszki z publicznością, która zbyt często w polskim teatrze nie widzi, a tylko się domyśla. Trudno zresztą podejrzewać Kilianów o takie gierki. To kwestia klasy i szacunku dla widza. Rzecz najzupełniej oczywista.

W finale grobowiec Komandora - wzorowany na słynnym grobowcu zaprojektowanym przez włoskiego neoklasycystę Antonia Canovę - dosłownie pochłonie Don Juana. Nie trzeba pirotechniki, laserów, grzmotów pioruna, by powiedzieć i pokazać wszystko, pozostawiając przy tym w widzach niepewność, jak zawsze wtedy, gdy rozwiązaniem jest śmierć i brak wiary w pomyślny obrót spraw. Zostajemy sami ze złem Don Juana. Kilianowie każą nam stawić mu czoła i ani myślą ułatwiać nam zadania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji