Artykuły

Nie zagłaskać!

Remigiusz Brzyk, absolwent krakowskiej Akademii, ma świetną prasę; ustawia się go już w szeregu najmłodszych, najzdolniejszych, miło mówią o nim też jego dawni pedagodzy. Trudno jednak, przy całym szacunku dla młodego twórcy, dopatrzyć się znamion olśniewającej indywidualności w jego najnowszych łódzkich pracach, które przyszło mi obejrzeć ciurkiem ostatnimi dniami kończącego się sezonu: w "Czarownicach z Salem" (Teatr im. Jaracza) i w "Kalece z Inishmaan" (Teatr Nowy). Sztuki Arthura Millera i Martina McDonagha są znakomicie skrojonym materiałem dla teatru, trudno je zepsuć. Brzyk sprawnie opowiada fabuły, potrafi nadać im wartkość i rytm, interesująco odnajduje też w pobocznych kwestiach "Czarownic..." zwykle pomijane, a całkiem przyziemne motywacje działań pozornie oszalałych mieszkańców Salem. To mógłby jednak być co najwyżej wstęp do interpretacji! Reżyser sprawia tymczasem wrażenie, jakby wolał skupić się na wymyślnym aranżowaniu otwartych zmian dekoracji, niż na nadaniu spektaklowi kierunku bądź adresowaniu do widowni konkretnego przesłania. Trudno zgadnąć, co myśli o zdarzeniach i ich bohaterach, po co właściwie opowiada nam ich losy. I mniejsza już o to, że nie unika kiksów stylistycznych (melodramatyczne klisze w finale "Kaleki"), czy nieprecyzyjnie prowadzi aktorów. Wszystko to można by darować w zamian za rzeczywisty ślad indywidualnego i dojrzałego stosunku twórcy do przedstawianego świata. Że stosunek ten przyjdzie z wiekiem? Oby. Przeto uprasza się o niezagłaskiwanie kotka, póki nie zostanie kocurem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji