Artykuły

Sianokosy i miłość

"Romans z Czechowem" w reż. Mariusza Pilawskiego w Teatrze Dramatycznym im. Szaniawskiego w Płocku. Pisze Lena Szatkowska w Tygodniku Płockim.

- Nie mam pewności, czy ten spektakl rozśmieszy, ale chciałbym, żeby wywołał uśmiech wewnętrzny, żeby widz odpoczął w teatrze - mówił na konferencji prasowej przed premierą reżyser Romansu z Czechowem, Mariusz Pilawski. Jego zamierzenie się powiodło. Spektakl podobał się widzom, była nawet owacja na stojąco. Jest to w równej mierze zasługa świetnej literatury, co i aktorów, którzy poradzili sobie ze zmianą ról. Kilku wykonawców trzech jednoaktówek gra podwójne role.

Pojawiająca się w "Oświadczynach" Hanna Zientara, zaskakuje nas rolą męską w "Łabędzim śpiewie". O ile w pierwszym wejściu gra upartą, podstarzałą pannę ze wszystkimi jej wadami, oddając naturalistycznie wszystkie zmiany nastroju, to później jako sufler Nikita, wypowiada niewiele słów, ale tworzy niezapomniany klimat. Obydwie role wymagały sporo wysiłku i umiejętności warsztatowych.

Krzysztof Bień bardziej przekonał jako stary aktor, który budzi się w teatrze po popremierowym raucie. Jego monolog, który jest właściwie pożegnaniem z profesją, brzmi poruszająco w półmroku sceny.

Reżyser przedstawienia Mariusz Pilawski zagrał gościnnie kawalera, starającego się niezbyt zręcznie o rękę Natalii w "Oświadczynach" i służącego Łukę w "Niedźwiedziu". Jego bohater jest bardziej z Gogola niż z Czechowa, ale reżyser odżegnywał się od psychologizmu, na rzecz naturalizmu.

Najlepsza jednoaktówka, z wyrazistym rosyjskim klimatem to "Niedźwiedź". To znakomity dialog Hanny Chojnackiej i Marka Walczaka. Ten ostatni stworzył żywą, przekonującą osobowość. Eks-artylerzysta, właściciel ziemski nieco w latach i z bogatą biografią (12 panien porzucił sam, 9 dało mu kosza), ładnie poprowadził swoją rolę. Znakomicie zmieniał nastroje, np. gdy zaczął ze znawstwem mówić o pistoletach, zapomniał, że mówi do kobiety, która mu się podoba.

Hanna Chojnacka w roli Heleny początkowo przypomina bohaterki "Trzech sióstr". Powoli wyzwala się z maski sentymentalnej wdowy, pielęgnującej lepszą niż na to zasługiwał, pamięć o swoim mężu. W finale jest znów pełną życia kobietą.

Trzy sławne jednoaktówki Czechowa zagrane zostały bez przerwy jako jeden spektakl. Reżyser wykorzystał sprawdzoną konwencję teatru w teatrze. Zanim zacznie się akcja sceniczna, uczestniczymy w stawianiu dekoracji, słyszymy polecenia prowadzącego przedstawienie, który wzywa na scenę aktorów, każe uderzyć w gong. "Łabędzi śpiew" to jakby posłowie do tego, co działo się w dwóch poprzednich jednoaktówkach. Odeszli widzowie, zapadła kurtyna, w teatrze już dawno skończył się raut. Na pustej scenie obudził się aktor, który poza teatrem nie potrafi istnieć.

Spektaklowi towarzyszy powtarzający się motyw muzyczny, w wykonaniu orkiestry dętej z Brzozowa, który spina całość i tworzy klimat rosyjskiej prowincji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji