Artykuły

Gombrowiczowskie dziewictwo

On kilku miesięcy głowy redaktorów wszystkich czasom uprząta myśl: jak odnotować wydarzenie, jakim jest niewątpliwie wydanie "Dzieł" Witolda Gombrowicza. Z całą pewnością jest to fakt kulturowy, gdyż do tej pory twórczość kontrowersyjnego pisarza, żyjącego od 1939 r. na obczyźnie, znaliśmy głównie ze sceny i opracowań naukowych. Zastanawiam się, co wniesie do powszechnej świadomości współczesnych odbiorców literatury "prawie" kompletne wydanie utworów Gombrowicza. Obawiam się, że dla niektórych ten do niedawna "zakazany owoc" może być rozczarowaniem.

W tym czasie, gdy czytelnicy robili wszystko, by kupić 9 tomów Gombrowicza, na Scenie Nowej Teatru Nowego w Poznaniu odbyła się premiera dwóch przedwojennych opowiadań tego autora: "Dziewictwo" i "Pamiętnik Stefana Czarnieckiego". Korzystając z nowo zakupionych książek, bez szans na obejrzenie premierowego przedstawienia, zagłębiłem się w lekturę. Po lekturze ogarnęło mnie zdziwienie. "Dziewictwo" zdało mi się zupełnie ateatralne. Co innego "Pamiętnik", przecież - pomyślałem - to wymarzony tekst na monodram. Przedstawienie, które obejrzałem w kilka tygodni po premierze, utwierdziło mnie w przekonaniu, że Izabella Cywińska (adaptacja i reżyseria) potrafi dokonać ciekawej adaptacji. To, co zdawało się być niesceniczne, dzięki prostym zabiegom stało się nagle teatralne. Oba, tak różne przecież, opowiadania łączy postać Włóczęgi. Ów Włóczęga, który wywołał całe zamieszanie w główce pretensjonalnej panienki, w drugiej części przedstawienia okazał się Stefanem Czarnieckim. Cywińska poszła jeszcze dalej i wprowadziła na scenę Narratora. Narrator w przedstawieniu rozgrywanym na małej przestrzeni Sceny Nowej to - jak pisze Andrzej Kijowski - drugi bohater, świadek i komentator, który w późniejszych utworach występuje już jako Witold.

"Dziewictwo" jest czwartą realizacją Gombrowicza w historii teatru poznańskiego. W 1972 r. w studenckim Teatrze "Nurt" odbyła się polska prapremiera "Operetki". W następnym roku ten sam teatr wystawił adaptację "Trans-Atlantyku". Pod koniec lat siedemdziesiątych "Operetkę" wyreżyserował J. Gruda w Teatrze Polskim, i było to przedstawienie nieudane. Cieszy zatem fakt, iż najnowsza, zarazem udana, Gombrowiczowska premiera zbiegła się w czasie z wydaniem jego "Dzieł" w kraju.

W przedstawieniu Cywińskiej zobaczyć można wszystko to, z czym spotykamy się w całej twórczości autora "Ferdydurke". Stefan Czarniecki mówi: gdzie szukać tej skazy sekretnej, która mnie wyrzucała ze stada ludzkiego? (...) chyba nie tylko czułem się anormalny anormalny, ile wiedziałem, że jestem anormalny i ta świadomość utrzymywała się we mnie wbrew wszystkim oznakom zdrowej przeciętności. Przeciętność, nijakość, odmienność, "mieszaniec", dziecinność - to typowe rysy bohaterów wczesnej twórczości Gombrowicza, które z czasem przemieniają się w niedojrzałość, "niewinność", "zieloność", "chłystkowatość". Wszystkie te cechy odnajdziemy w spektaklu będącym, w zgodzie z duchem opowiadań, polemiką z "Polską zdziecinniałą". Bohaterowie obu opowiadań, zaplątani w obcą sobie rzeczywistość, buntowani budują, stwarzają właśnie świat. Stefan Czarniecki (dość przewrotna aluzja do bohatera narodowego) tworzy własny system etyczny, erotyczny, ustrojowy - będący a rebours wobec wszystkich znanych. Alicja zaś, "wezwana" do buntu przez Włóczęgę kamieniem, kreuje swoje życie na zasadzie opozycji do tego, jak została wychowana (kradnie i zakupuje łyżeczkę, siorbie herbatę), nie znając życia erotycznego sama wymyśla erotykę, np. obgryzanie kości ze śmietnika.

Cywińska nie próbuje żadnych sztuczek, konstruuje świat Gombrowiczowski, tak bardzo "dzieckiem podszyty". Sekundują jej aktorzy. Można powiedzieć, że również pod względem aktorskim jest to spektakl niezwykły. Epizod Sławy Kwaśniewskiej (Matka) wypada perfekcyjnie. "Dziewictwo" to spektakl, który spoczywa na barkach dwojga aktorów: młodziutkiej, debiutującej na deskach Teatru Nowego Katarzyny Chrzanowskiej i Jerzego Stasiuka. Alicja to fenomenalna dziewica, świadoma braku uświadomienia, usiłuje sama odpowiedzieć sobie na dręczące ją pytania. Przewrotna i emocjonalnie do granic możliwości podniecona, jednakże niezupełnie bez kontroli, wciąga w swą grę narzeczonego. Ma rękę do aktorek dyrektor Teatru Nowego Izabella Cywińska. Nazwisko Katarzyny Chrzanowskiej trzeba koniecznie zapamiętać. Niemy Włóczęga w drugiej części spektaklu odzyskuje głos i - jak wcześniej powiedziałem - przemienia się w Stefana Czarnieckiego. Jest to rola na benefis i tak też potraktował ją Jerzy Stasiuk. Gra całym sobą: głosem, gestem i ciałem. Maestria i bogactwo środków wprost niewiarygodne - od euforycznych stanów uniesienia (wojna, ułani), podniecenia (sui generis gwałt na Jadwisi), po całkowitą negację. Analizując grę Stasiuka moglibyśmy wskazać różnorodne techniki gry aktorskiej: od realistycznej, poprzez parodię, do groteski.

Nie ma w tym spektaklu ról słabych. Dwuznaczny i tajemniczy Marek Sikora (Narrator) rokuje nadzieję, że w zespole Teatru Nowego znajdzie swoje miejsce.

Dużą niespodziankę sprawił mi Tadeusz Drzewiecki; jego Paweł - narzeczony Alicji - to bodaj początek nowego etapu w karierze tego aktora, od kilku sezonów będącego jakby w cieniu. Narzeczony w "Dziewictwie" jest tylko tłem dla działań Alicji, ale za to tłem, którego się nie zapomina zaraz po wyjściu z teatru.

Dzięki tej nowej, innej premierze Teatru Nowego w Poznaniu będzie się doń chodziło nie tylko, jak to w ostatnich sezonach bywało, "na Wiśniewskiego", ale jak za dawnych (nie tak przecież odległych) czasów "na Cywińską".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji