Artykuły

Z Opery "Orfeusz i Eurydyka"

Christoph Wilibald Gluck sprawia co nieco kłopotu historykom... Z urodzenia Niemiec, choć pono słowiańskiego pochodzenia, kształcony w Czechach i we Włoszech, działający głównie w Austrii, a uważany za głównego reformatora XVTII-wiecznej narodowej opery... francuskiej! Zresztą - nie tylko za reformatora, ale wręcz za rewolucjonistę, którego idee artystyczne i przedsięwzięcia poczęły promieniować (raczej nawet z Wiednia, niż Paryża) na całą ówczesną Europę. Sam mistrz uważał nawet za właściwe "wyspowiadać się" ze swych przekonań artystycznych. Po swej, uznanej - na owe czasy - za awangardową, operze pt. "Alceste" (1767), napisanej w pięć lat po "Orfeuszu i Eurydyce" ogłosił Gluck manifest, własne wyznanie wiary artystycznej, a mówiąc dokładniej - operowej. Pisał tu m. in., że "postanowiłem... wyplenić te wszystkie nadużycia, jakie zakorzeniły się we włoskiej operze czy to wskutek nadmiernej próżności śpiewaków, czy przez zbytnią uległość i pobłażliwość kompozytorów. Nadużycia te nie tylko szpecą operą, lecz z tej najpiękniejszej i najpodnioślejszej formy poetyckiej czynią coś niezmiernie śmiesznego i nudnego. Celem moim jest, była muzyka służyła poezji, podkreślając wyraz uczuć i potęgując urok sytuacji. Muzyka musi być dla poezji tym, czym żywy koloryt barw i szczęśliwa mieszanina świateł i cieni dla poprawnego rysunku." Nic dodać - nic ująć. Te rewolucyjne swe podówczas zasady wprowadził Gluck w "Orfeuszu i Eurydyce" - operze, którą skomponował w dwóch wersjach: włoskiej i francuskiej. A więc mamy w dziele tym i nastrój, uczucie, mamy i harmonijny mariaż poetyckiego słowa z muzyką, charakteryzowanie melodią, barwą, dynamiką brzmień sensu i toku scenicznej akcji czy poszczególnych postaci.

Nowe - nie pierwsze już za mojej recenzenckiej pamięci - wcielenie "Orfeusza i Eurydyki" w Operze Krakowskiej poszło - i słusznie - po linii tych właśnie wiecznie żywych (choć dla ucha dzisiejszego słuchacza już wcale nierewolucyjnie się prezentujących) artystycznych ideałów. Wbrew pozorom jednak "Orfeusz i Eurydyka", mimo tak wyznawanej przez kompozytora prostoty, nie jest wcale dziełem prostym do wystawienia: właśnie głównie ze względów dramaturgicznych. Tylko trzy postacie (Orfeusz, Eurydyka, Amor), tok akcji wątły: nic się tu prawie nie dzieje; zresztą próby szukania jakiejś efektowności w rozgrywce scenicznej dzieła kłóciłyby się z myślami twórcy. A w dodatku solowym wykonawcom trzeba nakazywać daleko idącą aktorską powściągliwość: dochodzenie nawet, a nie tylko przekraczanie bariery realizmu (w operze - nazwijmy to - weryzmu) - surowo wzbronione! Krakowska nowa premiera szczęśliwie ustrzegła się niebezpieczeństwa nadmiernego, a sztucznego tu "animowania" akcji, szukania efektów tam, gdzie ich być nie może. Pomysłowość reżysera trafnie wykorzystuje tu chóry (tak zresztą chciał i Gluck); w scenach zbiorowych reżyseria i choreografia zręcznie włada ruchem: tancerzy - i chórzystów. Układy baletowe celnie korespondują z muzyką, nie są przesadnie eksponowane, raczej dyskretne choć wyraziste. Dodajmy do tego jeszcze cenne walory prostej, a czystej w stylu oprawy scenograficznej (tak też na pewno widziałby to Gluck), pięknie skomponowanej w barwach kostiumach, światłach... To duże plusy, choć plamki na słońcu również znaleźć można. I tak np. w odsłonie, pokazującej nam odwiedziny Orfeusza w zaświatach, przedziwne jest materii pomieszanie: skąd obok greckich klasycznych postaci jakieś persony w XVIII-wiecznych strojach w perukach? Również najsilniejsza dramatycznie chwila rozstania się Orfeusza z Eurydyką (na chwilę przed szczęśliwym jednak zakończeniem!) rozegrana reżysersko bezbarwnie i wręcz niewyraźnie. No i ta postać trzymetrowego chyba Amora (z konieczności - nieruchomego...), przedziwnie kojarzącego mi się wyglądem z barokowymi obrazami religijnymi, a nie z postacią miłego, małego bożka. Tyle o tym, co widziałem.

A o tym, co słyszałem? Tu z przyjemnością wspominam rzetelne przygotowanie muzyczne tak chórów, jak orkiestry. Zwłaszcza chóry, które tak ważną odgrywają rolę w "Orfeuszu i Eurydyce" śpiewają dźwiękiem równym, wielobarwnym, w godnej pochwał dyscyplinie. Jeśli idzie o orkiestrę, to gra w dobrej proporcji brzmieniowej wobec solistów i chóru i liczne fragmenty zwracają uwagę słuchaczy starannym wypolerowaniem brzmień; technika zespołowej gry w zupełności zadowala. Oklaskami powitała publiczność wchodzącą na scenę Jadwigę Romańską, jako Eurydykę. Romańska stworzyła piękną poetycką postać - i w śpiewie i w aktorstwie. Śpiew był tu pokazem mistrzowskiego władania wokalnym dźwiękiem, ekspresją, frazą, emocjonalną głębią, nie przerysowaną, ani nie przeafektowaną. Orfeuszem - zgodnie z włoską tradycją - była postać żeńska, śpiewająca altem: tym razem partią tę wykonywała Zofia Jabłońska. Artystycznie w pełni wywiązała się ze swych niełatwych i bardzo rozległych zadań (Orfeusz prawie przez trzy akty nie schodzi ze sceny), głos śpiewaczki dobrze brzmiał zwłaszcza w partiach o spokojnej, rozlewnej kantylenie. Bardzo muzykalnie wykonała partię Amora sopranistka Jadwiga Galant, acz ulokowanie tej postaci głównie w głębi sceny, przy "kameralnym" śpiewaniu, odbijało się ujemnie na nośności głosu; brzmienie zdecydowanie zbyt Słała? Naprawdę wiele pięknej muzyki jest w "Orfeuszu i Eurydyce..." Dlatego to ponowne wprowadzenie tej opery - jako pozycji na pewno udanej - niewątpliwie satysfakcjonować będzie melomanów. Mam tylko jedną końcową wątpliwość: czy rzeczywiście słuszne było zrealizowanie tej nowej pozycji wyłącznie w języku włoskim? Owszem, w niektórych wielkich teatrach świata wystawia się dzieła operowe w językach oryginału, ale u nas, w Krakowie, raczej myśleć trzeba o szerokiej popularyzacji opery... A popularyzacji tej nie będzie sprzyjać niezrozumiałość tekstu, sensu poetyckiego słowa (nawet w tłumaczeniu), tak ważnego przecież w tej operze Glucka. Nie chciałbym, aby wielki trud, włożony w przygotowanie tej pięknej opery był u nas przeznaczony tylko dla niezbyt szerokiego grona koneserów...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji