Pochód laserowych twarzy (fragm.)
SKĄD SIĘ SMARKA NA ŚWIAT...
Podobno za piosenkę "Flamandowie" Jacques Brel został wyklęty w rodzinnej Flandrii i miał tam nawet zakaz występów. Brel nie obraził Flamandów. Zaśpiewał im tylko historię ich zwyczajnego życia, wykazując całą śmieszność i anachroniczność takiej egzystencji. Wystarczyło. Brel to kolejna silna osobowość, niczym soczewka pozostawiająca niezatarte piętno na wszystkim, co przez nią przeszło. Był emocjonalnie zaangażowany w to, co robił, nawet - rozgorączkowany. Atakował zło, głupotę, zakłamanie, przemoc. Otaczał tkliwością uczucie przyjaźni. "Myślę, że okazywanie cierpienia świadczy o bardzo złym wychowaniu" - mówił w jednym z wywiadów. Jego piosenka "Ne me quitte pas" - nie opuszczaj mnie - stała się cichym, dramatycznym zawołaniem wielu ludzi w wielu osobistych i trudnych sytuacjach.
Świat Jacquesa Brela zyskał teatralne życie w Teatrze Ateneum, gdzie Wojciech Młynarski i Emilian Kamiński przygotowali wieczór piosenki aktorskiej, zatytułowany "Brel". Jest to przede wszystkim wielki sukces talentu Michała Bajora, to świetna okazja do podziwiania Agnieszki Fatygi i Mariana Opani, a także Grażyny Strachoty i Emiliana Kamińskiego.
Życie Brela mimo pozorów sukcesu, było dramatycznym zmaganiem się ze światem. Świadomość prawdziwej wartości mitów pozwalała lepiej ocenić wartość rzeczywistości, ale pozbawiała złudzeń. Konkluzja twórczości "soczewkowego" Brela jest tragiczna. Przejmująco wyśpiewuje ją w Ateneum Fatyga:
"Jest port wielki jak świat
co się zwie Amsterdam
marynarze od lat
zdrowie pań piją tam (...)
A dżin, wódka i grog
a grog, wódka i dżin
rozpalają im wzrok
skrzydeł przydają im
żeby na skrzydłach tych
mogli wzlecieć hen tam
skąd się smarka na świat
i na port Amsterdam..."
(tłum. W. Młynarski )