Artykuły

"Szewcy" w Warszawie

"Szewcy" podobnie jak "Nieboska komedia" późno po wojnie trafili na nasze sceny. Porównanie z dramatem Krasińskiego nasuwa się tu nieprzypadkowo, nie tylko ze względu na powojenne losy sceniczne obu sztuk. I ich podobną rangę (tak, tak!) w różnych okresach literatury polskiej. Krasiński w "Nieboskiej" zobaczył widmo krążące nad Europą; pokazał rozkład i rozpad własnej klasy; wyraził przerażenie hrabiego nadciągającą rewolucją: był katastrof istą pocieszającym się na siłę przyszłym "zwycięstwem Galilejczyka". Witkiewicz w "Szewcach" (i nie tylko w "Szewcach", ale w tej sztuce z szczególną i obłędną wprost siłą) dał wizję apokaliptyczną końca świata, zagłady kultury i człowieka. Jako katastrofista totalny, który widzi nieuchronną konieczność wszystkich tych przemian i nie wierzy w ich sens.

Oto zgnilizna wśród rządzących - nazwisko prokuratora Scurvy nie tylko kojarzy się z wiadomym polskim słowem, ale po angielsku znaczy: nędzny, podły. Majster Sajetan zaraz na początku stawia diagnozę: "Kona ona ludzkość pod gniotem cielska gnijącego, złośliwego nowotwora kapitału, na którym nikiej putryfakcyjne owe bąble, faszystowskie rządy powstają i pękają, puszczając smrodliwe gamy zagnite w sobie, w sosie własnym, bezosobowej ciżby ludzkiej. Już nic gadać nie trzeba. Wszystko je wygadane do cna. Czekać trzeba aż się zrobi i robić, ile kto może". To obraz Polski sanacyjnej i Europy i lat trzydziestych ("Szewcy" powstali w latach 1931-1934).

Jakie stąd wyjście? Albo faszystowski przewrót Dziarskich Chłopców, albo rewolucja szewców, która przy wszystkich swoich racjach też prowadzi do niwelacji umysłów, zmechanizowania człowieka, śmierci kultury. Nie ma więc wyjścia. Wizja przerażająca i bez nadziei. Sam Witkacy wyciągnął z niej życiowe konsekwencje: popełnił samobójstwo po katastrofie wrześniowej.

"Szewcy" to sztuka diabelnie trudna do wystawienia. Jeżeli Maciejowi Prusowi udało się w "Ateneum" wybrnąć na ogól szczęśliwi tych trudności, to trzeba uznać za duży sukces. Szopka polityczna? Kabaret metafizyczny? Nadrealistyczne misterium-buffo? "Szewcy" są wszystkim tym po trochu i zarazem czymś więcej. Z szopki wywodzą się plakatowe postacie-manekiny, odnoszące się do ówczesnej rzeczywistości; prokurator Scurvy to liberał paktujący z faszyzmem, Księżna Zbereźnicka-Podberezka to arystokracja; Sajetan - drobnomieszczaństwo, Czeladnicy - proletariat; Dziarscy Chłopcy - narodowcy spod faszystowskiego znaku; Hiper - robociarz - lewacki anarchista. Do kabaretu przystają liczne wzmianki o wymienionych z nazwiska osobach z kawiarni literackiej i obiegowe dowcipy.

Nic mylniejszego jednak niż traktować "Szewców" jako sztukę wyłącznie polityczną z kluczem. To tak jakby widzieć w "Weselu" nic więcej poza opowieścią o weselu Lucjana Rydla w Bronowicach. "Szewcy" to nie tylko satyra polityczna - równie ostrej i głębokiej nie było u nas w całym dwudziestoleciu międzywojennym. To przede wszystkim historiozofia. Sztuka, w której Witkacy wyrzucił z siebie w niepokojącym natłoku poglądy o losie świata i człowieka, o kulturze, sztuce i crotyce. Rozłożył je na głosy wkładając w usta wszystkich występujących osób, nawet tych najbardziej moralnie skompromitowanych lub najmniej do tego umysłowo przygotowanych. W zderzeniu z nimi poglądy te stają się drwiną, szyderstwem, groteską. Tragizm beznadziejnego szamotania się w filozoficznych sidłach sam autor sprowadza do komizmu.

Bohaterowie "Szewców" gadają i gadają bez końca, pławią się w dyskusjach i dywagacjach filozoficznych, z których jedne przeczą drugim, nakładają się na siebie, tworzą masę toczącego się lawiną słowa. Słowa Witkacego - wybujałego obfitością, "zagwazdranego", parodystycznego - wspaniałego.

Maciej Prus starał się niczego nie uronić z tego bogactwa słowa i myśli, wprowadzić w nim porządek, ułatwić widzowi i słuchaczowi ich skonsumowanie. A retoryka i przydługie filozofowanie to rzecz w teatrze bardzo niebezpieczna. Wybornie dawali sobie z tym radę jako szewcy: MARIAN KOCINIAK (majster Sajetan) oraz WŁADYSŁAW KOWALSKI i ANDRZEJ SEWERYN (czeladnicy). Mówili naturalnie i ze zrozumieniem, potrafili zabarwić głos właściwymi intonacjami, wyczuli szczególny rytm i tok języka Witkacego, dobrze punktowali dowcipy i sentencje, skłaniające do zastanowienia. ROMAN WILHELMI jako prokurator Scurvy demonstrował przejmujący łachman myśli i charakteru człowieka zadręczonego obsesjami społecznymi i erotycznymi. Szkoda, że ELŻBIETĘ KĘPIŃSKĄ niewłaściwie obsadzono jako księżnę Zbereźnicką-Podberezką kobietę sadystyczną i z udawanymi uczuciami. Nie nadaje się do tej roli. Poza tym wystąpili: BOGUSZ BILEWSKI (bardzo dobry Hiper-robociarz), MARIAN RUŁKA (Fierdusieńko z lokajska duszą przydatną w każdym ustroju) ZDZISŁAW TOBIASZ (Puczymorda), BOHDAN EJMONT i JAN KOCINIAK (Chłopi). ANNA JARACZOWNA (Dziewka) i HENRYK ŁAPIŃSKI (Chochoł).

Dyskutowanie żywe i frapujące w toku przedstawienia wydłużało się nadmiernie pod koniec i tu prosiłoby się o pewne skróty. Obok troski o słowo i jego wyraz Prus dał też szereg wizualnie świetnych obrazów teatralnych: przewrót Dziarskich Chłopców, tortury zawieszonych na linach szewców w akcie drugim, brawurowe "uszewczenie" świata i koszmarny, końcowy taniec chocholi - jeszcze jedno echo Wyspiańskiego, którego Witkacy w "Szewcach" parodiował, ale pod którego urokiem chcąc nie chcąc pozostawał. ŁUKASZ BURNAT stworzył trafne scenograficzne ramy warsztatu szewskiego, urastającego w metaforycznym wyolbrzymieniu do obrazu całego społeczeństwa. Ale w akcie trzecim zmiany zewnętrzne, jakie zaszły w tym warsztacie, co zresztą Witkiewicz mocno podkreśla w didaskaliach, zostały zbyt słabo zaznaczone. Ucierpiała na tym wyrazistość kontrastu nowej sytuacji. Nie wydaje mi się też sensowne rozpoczynanie poszczególnych aktów od zaciemniania.

Katastroficzną wizję "Szewców" oglądamy dziś inaczej niż czterdzieści lat temu, kiedy powstawała - z innymi doświadczeniami i nadziejami. Witkiewicz bał się rewolucji i nie wierzył w jej celowość, ale mówić dziś o reakcyjności "Szewców" tak samo nie ma sensu, jak np. nazywać Dostojewskiego "reakcyjnym" (choć nim był istotnie) w "Biesach". Dzieła te w perspektywie czasu nabrały głębi i wymiarów, które rozpatrywać trzeba w innych kategoriach. A "Szewcy" - poza wszystkim innym - wstrząsają owym gorączkowym, namiętnym, daremnym i tragicznym poszukiwaniem idei, która by mogła zrealizować się w ustroju społecznym i ratującym człowieka urządzeniu świata.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji