Artykuły

Odin, dwa, tri...

Oglądając spektakl w Teatrze Ochoty, miałem wątpliwości, czy Cwojdziński napisał rzeczywiście komedię. Jak powszechnie wiadomo, komedia jest śmieszna tylko i wyłącznie wtedy, kiedy gra się ją śmiertelnie poważnie. To znaczy na serio traktuje wszystkie nieprawdopodobieństwa akcji i psychologii postaci. "Hipnoza" Antoniego Cwojdzińskiego w Teatrze Ochoty śmieszna nie jest, ponieważ Krzysztof Wakuliński i Ewa Gawryluk grają tę komedię niepoważnie. To znaczy grają tak, jakby jej akcja rzeczywiście była wyssana z palca.

W "Hipnozie" chodzi o to, że do lekarza hipnotyzera przychodzi zdesperowana aktorka, która utraciła głos i od trzech miesięcy nie może śpiewać, co grozi zrujnowaniem jej kariery. W spektaklu oczywiście nie ma mowy o żadnej desperacji. Ewa Gawryluk gra tę rolę niepoważnie, to znaczy nie widać, aby się przejęła swoim gardłem. To, czym się najbardziej przejmuje, siedząc w fotelu naprzeciwko lekarza, to właściwe ułożenie długich nóg i krótkiej sukienki.

Jeśli chodzi o lekarza, to Krzysztof Wakuliński uczynił wiele, abyśmy nie uwierzyli w jego metody lecznicze. Podczas wprowadzania pacjentki w stan hipnozy Wakuliński robi straszne miny, podświetla sobie twarz żarówką, wymachuje wahadełkiem, słowem gra parodię hipnozy. W związku z czym nie jest dla nas żadnym zaskoczeniem, że pacjentka nie może zasnąć. Zasypia za to widownia. Na dodatek, kiedy pacjentka w końcu daje się uśpić i hipnotyzer przywraca jej głos, a następnie przeprowadza próbę, okazuje się, że Ewa Gawryluk nadal nie śpiewa. Czyli że kuracja się nie powiodła. Podsumowując, sprawa przedstawia się w spektaklu mniej więcej tak: do lekarza, który nie umie leczyć, przychodzi śpiewaczka, która nie umie śpiewać, i mówi, że utraciła głos, chociaż nigdy go nie posiadała. Lekarz leczy ją, w wyniku czego śpiewaczka nie odzyskuje głosu. W związku z tym oboje padają sobie w objęcia.

To, co zostaje z przedstawienia, to kilka dowcipnych dialogów, które napisał Cwojdziński, a których nie zdążyli położyć aktorzy. Między innymi scena, w której pacjentka zaczyna we śnie grać role z różnych sztuk i tak się jej to podoba, że nie chce się obudzić. Teatr i sen łączy bowiem jedno: nierzeczywistość. Różnica polega na tym, że sny się szybko zapomina, teatru niestety już nie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji