Artykuły

Notatki o północy

Mieliśmy przed trzema dniami spektakl, który był zagajeniem dyskusji. Wczoraj oglądaliśmy dyskusję, która była spektaklem. "Życiorys" Krzysztofa Kieślowskiego w reżyserii autora (Teatr Stary w Krakowie) jest teatralną relacją z posiedzenia komisji kontroli partyjnej, która rozpatruje odwołanie robotnika usuniętego z partii za... Właśnie za co? Kiedy się słucha jego obrony, jego racji z jednej strony, a zarzutów sformułowanych z drugiej, w logicznym odruchu chce się zawołać: Czy naprawdę jest tu jakaś sprawa? Otóż jako świadek naoczny tego zebrania mogę zeznać, że sprawa jest, ale inna. Mianowicie taka, że przedstawiona na scenie komisja kontroli partyjnej jest złą komisją. Prawdopodobnie podejmie decyzję niekorzystną dla tego robotnika i będzie się musiał odwoływać wyżej. Ale przez to nie ma dramatu. Spodziewałem się, że będę świadkiem ścierania się różnych racji, różnych postaw, oglądu problemu z różnych perspektyw, że dramaturgia utworu będzie jakoś pokrewna bądź protokołowi Gelmana, bądź - bo ja wiem - "Dwunastu gniewnym ludziom". Pokazano zaś, jak robotnik; autentycznie zaangażowany komunista, nie wolny jak nikt od wad, ale - generalnie - taki, że daj nam Boże jak najwięcej podobnych, nie umie się uwolnić od słabo, a nawet demagogicznie formułowanych zarzutów, ponieważ on i dyskutujący z nim (czy też przesłuchujący go) mówią różnymi językami. On wyrasta z krwistej realności życia, własnego, swego zakładu, swoich towarzyszy pracy, swego miasta. Tamci najczęściej ze sloganów, sztywnych formułek, komunałów. Jedyną kobietę w tym towarzystwie można nawet uznać za nowe, karykaturalne wcielenie przebrzmiałej prymitywnej... dewotki. Aby rzecz zupełnie pozbawić dramaturgicznej ostrości, strony są tak skontrastowane, że można odnieść wrażenie, iż jedyną osobą, której naprawdę o coś chodzi, jest robotnik. Dla pozostałych zebranie wydaje się jeszcze jedną nasiadówką w tym pracowitym dniu, którą jeszcze raz po raz przerywają im inne sprawy (tu telefon, tam interesant)...

Nie ma dramatu, jest sytuacja. Chyba, że spojrzymy inaczej. Bo można zobaczyć dramat na innej płaszczyźnie: kafkowskiej. Tylko wtedy rzecz by wyglądała jednak trochę inaczej. Jako dzieło teatralne "Życiorys" mnie nie zafascynował. Jako cytat z życia - nie przekonał. To drugie wcale nie oznacza, że jest od niego oderwany. Mogą się trafiać (a zwłaszcza mogły) jakieś podobne sytuacje, trafiają się podobni ludzie, niejedno zdanie - zwłaszcza te, które demaskują skłonności do schematycznego myślenia, biurokratyczne skrzywienia, ludzkie asekuranctwo czy cwaniactwo - znajduje oddźwięk na widowni, uwrażliwionej na to. Dobrze, że uwrażliwionej. Bo byłoby najlepiej, gdybym mógł tu stwierdzić, że Kieślowski napisał, a potem zrealizował absurdalną bajeczkę. A póki nie mogę, nie odbieram temu utworowi społecznej racji bytu. Bez zachwytów, ale i bez zgorszeń.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji