Artykuły

Tak kochano przed laty

Iwan Siergiejewicz Turgieniew był człowiekiem światłym i życia swego nie zamknął horyzontem rodzinnej posiadłości w guberni orelskiej, ani zainteresowań nie ograniczył do starannego podliczania należących do niego dusz i dymów. Wszechstronnie i gruntownie wykształcony w Moskwie, Petersburgu i Berlinie, dzielił czas między Rosję a Francję. Intelekt wiązał go z historią, światem antycznym i aktualnymi problemami społecznymi, natomiast uczucie skłaniało ku pięknym kobietom, miłosnym uniesieniom i sercowym przygodom.

Od młodości po ostatnie dni kochał się wytrwale w sławnej francuskiej artystce operowej Paulinie Viardot - Garcia, co nie przeszkadzało, że po drodze nigdy nie ominął okazji do przelotnej choćby miłostki. I tak raz na przykład uwiódł szwaczkę swej matki a innym razem przysięgał dozgonną miłość Tatianie Aleksandrownie, siostrze wielkiego rewolucjonisty i anarchisty Bakunina, swego przyjaciela ze studiów. I takich epizodów można by wiele wypisać z jego życiorysu. Doprawdy jedynie "epizodów", nie obrażających w najmniejszym stopniu tamtej jedynej, prawdziwej miłości, której pozostał wierny do końca życia. Ale tak wtedy, w środkowych dziesiątkach lat zeszłego stulecia, dziwnie kochano.

I właśnie jedną z takich niegdysiejszych miłości przedstawił w "Miesiącu na wsi" Iwan Siergiejewicz, a ponieważ uczynił to znakomicie, dlatego jego sztukę wybrał Teatr Zagłębia w Sosnowcu na inaugurację nowego sezonu, co było pomysłem bardzo dobrym, zwłaszcza, że spektakl zrealizowano wręcz znakomicie.

Treść jego jest prosta i niemal banalna: czołowa bohaterka, niewiasta już raczej dojrzała, jeszcze jednak wielce romansowa, ale nie zrozumiana przez świat i męża, szuka ratunku dla swych uczuć i tęsknot nie tyle w objęciach, ile w platonicznym przytuleniu przez przyjaciela domu. Oboje, oczywiście bardzo się kochają i żyć bez siebie nie mogą, ale jakoś żyją. Cały zaś repertuar tej ich wielkiej gry miłosnej ogranicza się do spojrzeń, westchnień, uścisków dłoni i objęć bez pocałunków. Czy tak opowiedziana miłość może zainteresować dzisiejszych widzów, jeżeli do tego zagra się ją jak najbardziej serio, bez tak zwanego "dystansu" i odczytania na nowo?

Starsi widzowie szybko i życzliwie poddają się urokom dalekich już, można rzec historycznych sentymentów, potem przyjmują je nawet z wyraźnym wzruszeniem. A młodzi? Początkowo bronią się przed tymi "miłosnymi starociami" hałaśliwymi wybuchami śmiechu. Z biegiem akcji jednak tych wybuchów wesołości coraz mniej słychać na widowni. W końcu młodzi także ulegają wdziękom tamtej miłości i ostatecznie najgłośniej biją oklaski. A może tęsknią nawet za takimi naiwnymi i banalnymi sentymentami?

W sztuce popis znakomitego aktorstwa dała przede wszystkim Anna Gołębiowska w roli Natalii Pietrownej. To ważna pozycja w artystycznym dorobku tej aktorki. Bardzo dobry jest także Henryk Maruszczyk. Postać przyjaciela domu Ratkina zbudował oszczędnie z prostych elementów i prowadzi ją wyjątkowo konsekwentnie i subtelnie. Wieroczka w wykonania Ewy Leśniak zyskuje sympatię i uznanie wdziękiem młodości, a przy tym dojrzałym aktorstwem. To samo dotyczy Krzysztofa Misiurkiewicza, jako Bielajewa, przy czym warto podkreślić, iż aktor ten przeżywa ostatnio bardzo dobrą passę na sosnowieckiej scenie. Edward Skarga stworzył ciekawą i bardzo prawdziwą postać bogatego ziemianina Isłajewa. To także jedna z lepszych ról w jego dorobku. Z dużym umiarem zagrała rolę matki Stanisława Martyniak, a wyjątkowo taktowni w niebezpiecznie zabawnych rolach okazali się Andrzej Hołaj (Doktor) i Zygmunt Biernat (Bolszincow). Nie szarżowali, nie przerysowali prezentowanych przez siebie postaci, za co należy im się wiele uznania. Życzliwa uwaga należy się także Irenie Romańskiej w roli Damy, jak też Jerzemu Czarskiemu, który bardzo stylowo zagrał epizodyczną postać Guwernera.

Reżyser Janusz Ostrowski poprowadził akcję tej sentymentalnej komedii z dużym umiarem, dobrym wyczuciem epoki i wielką kulturą. Bez przesady można stwierdzić, że wspólnie z aktorami dał nam jedno z najlepszych przedstawień, jakie oglądaliśmy w ostatnich latach na naszych scenach. Wiele wdzięku przydała widowisku scenografia Małgorzaty Schubert, bardzo stylowa oraz tak urocza i prosta, jak cała ta historia miłosna z rosyjskiej wsi w połowie ubiegłego stulecia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji