Artykuły

Publiczna spowiedź

"La Menzogna" ("Kłamstwo") w wyk. Compagnia Pippo Delbono na XIX Festiwalu Teatralnym Malta w Poznaniu. Pisze Stefan Drajewski w Polsce Głosie Wielkopolskim.

"Chcę, aby odkryć kłamstwo, które jest wewnątrz każdego z nas" - powiedział przed premierą Pippo Delbono. Pretekstem był pożar w fabryce Thyssen Krup w Turynie w 2007 roku. Wydawało się, że będzie to spektakl polityczny. Tymczasem "La Menzogna" ("Kłamstwo") to kolejna próba publicznej spowiedzi Pippo.

Tragedia w turyńskiej fabryce ma głębsze znaczenie dla Pippo niż dla przeciętnego Włocha. Śmierć w pożarze siedmiu pracowników jest okrutna, ale jeszcze bardziej dotkliwy jest zapach pożaru, zapach spalonych ciał, który przypomniał reżyserowi zapach żeliwa, kiedy dziadek zabierał go do odlewni, w której pracował.

Pippo Delbono nie snuje logicznej narracji, ale podobnie jak Kantor buduje spektakl z emocji, obrazów, które się nakładają, odchodzą od siebie, by w zupełnie nieoczekiwanym momencie powrócić. Reżyser, a zarazem aktor operuje językiem, który zdążyliśmy już poznać. Przywołuje tych samych bohaterów: księży, prostytutki, transwestytów Tym razem jednak świat, który stwarza, jest żelazny, postindustrialny, utrzymany w tonacji szaro-czarnej. Requiem dla spalonych robotników? Może. Ale to także Requiem dla ojca, dziadka, matki...

Spektakl zaczyna się w ciszy. Delbono stara się przeniknąć świat robotników, myślących robotów, którzy są trybikami wielkiej machiny. Do tego komentarz ojca Alexa Zanotelli'ego i reklama Thyssena, które na różne sposoby podpowiadają, jak żyć. Ale to nie wystarcza artyście. On pamięta, że Thyssen Krup zbudował swoją potęgę w III Rzeszy - stąd scena zamiany fabryki w burdel ilustrowana muzyką tamtego okresu. Delbono nie pozwala na obojętność. Nęka aktorów i publiczność fleszem, zagląda aparatem fotograficznym w oczy, jakby próbował, zedrzeć maskę, okryć fałsz.

Jest w tym widowisku scena, która wystarcza za całe przedstawienie. Do fragmentów rytualnej muzyki ze "Święta wiosny" Stawińskiego, Pippo Delbono dopisał nowy sens - ciała tancerzy płoną od emocji. W tym miejscu kończy się teatr polityczny, a zaczyna monolog wewnętrzny. W pierwszej części Pippo próbował odkryć zakłamanie świata, w drugiej - zakłamanie, które siedzi w nim, w każdym z nas. Rozbierając się w finale, stał się gombrowiczowską Albertynką. Czy to wystarczy, aby odkryć w sobie kłamstwo? Na to pytanie musi każdy sam odpowiedzieć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji