Hit: Tryumf ironii
"Śmierć i dziewczyna. Dramaty księżniczek" w reż. Suse Wächter (1), Dagmara Lutosławska (2), Agnieszka Korytkowska-Mazur (3), Maria Kwiecień (4), Małgosia Głuchowska (5)w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Joanna Derkaczew w Wysokich Obcasach, dodatku Gazety Wyborczej.
Być może bajki o księżniczkach odchodzą w przeszłość wypierane przez wojownicze 'Czarodziejki z księżyca', 'Atomówki' czy 'W.I.T.C.H.'. Na razie księgarnie puchną od bajek, w których kruche księżniczki są kłute, trute, więzione, pożerane. I tylko za sprawą dzielnego królewicza odzyskują jako taką integralność cielesną. Elfriede Jelinek wydobyła z dziecięcych historyjek całe absurdalne okrucieństwo. Gdy bohaterki zbioru 'Śmierć i dziewczyna' opowiadają, co działo się z ich ciałami, uderza nie tylko drastyczność obrazów, ale i język. Księżniczki (te bajkowe jak Śpiąca Królewna i te współczesne jak Jackie Kennedy czy Marilyn Monroe) wierzą w system, który traktuje ich fizyczność jak towar. Zgadzają się być męską fantazją, ubraniem, publicznym wizerunkiem do ogólnego użytku.
Pięć reżyserek, które wystawiły dramaty księżniczek w Teatrze Dramatycznym, miało więc do wyboru: pójść w traumę albo zabawić się z autorką. Wybrały to, co podsuwa sam tekst - ironię. W przytłaczającej przestrzeni piwnicy Fritzla Jackie i Marilyn prowadzą kłótnie i flirty, Śpiąca Królewna opędza się od obleśnego księcia, a Barack Obama zjawia się, by stwierdzić: 'Kobieta jest czarnuchem świata'.
Artystki wezwały na świadka tych niebezpiecznych zabaw samą Jelinek, która jako komiczna lalka udziela egzaltowanych wywiadów bądź pociesza pięcioletnią siebie (także lalkową): 'Nie przejmuj się, zabiję naszą matkę'. Spektakl pokazuje inną stronę dziewczęcych zabaw: mroczną, wywrotową, fascynującą.