Artykuły

"My fair Lady" w Gdyni

Musicalem Alana Jaya Lernera i Frederica Loewe w reż. Jerzego Gruzy Teatr Muzyczny w Gdyni zainaugurował nowy sezon artystyczny.

Powtórne pojawienie się na polskich scenach tego musicalu, który w latach 69-tych grany był w 9 teatrach polskich (m.im. w Poznaniu, Gdyni, Krakowie), obecnie zawdzięczać należy licencji sfinansowanej przez znaną firmę Philip Morris oraz Ministerstwo Kultury i Sztuki. Zachodni sponsor zadbał również o to by podczas premierowego wieczoru wszystkich zaproszonych gości podjąć symboliczną lampką szampana, zaś amatorów papierosów Marlboro uraczyć w przerwie firmowymi wyrobami tytoniowymi. Tak więc w foyer zapachniało wielkim światem... w zamian za reklamę firmy na ostatniej stronie programu.

Wróćmy jednak do samego spektaklu - dziejom ulicznej kwiaciarki Elizy Doolittle, która w ciągu zaledwie kilku miesięcy za sprawą profesora fonetyki Henry Higginsa staje się prawdziwą damą z Mayfair - wytwornej dzielnicy Londynu (tytuł ma fonetycznie dwojakie znaczenie: My fair Lady czyli "Moja piękna pani" i pani z

Mayfair). Akcji musicalu, który jak zwykle kończy się happy endem, towarzyszą wspaniale, znane melodie, które zdołały stać się przebojami, jak np. słynna piosenka "W Hiszpanii mży", "Przetańczyć całą noc". "Żebym zdążył na swój ślub", "Mały szczęścia łut". Z tytułową rolą Elizy w gdyńskim spektaklu dobrze radzi sobie młoda adeptka tutejszego studium wokalno-aktorskiego Beata Janisz-Andraszewicz - jest święta, roztańczona i pełna wdzięku. Udane są pozostałe kreacje: H. Higginsa, w którego postać wcielił się gościnnie występujący w gdyńskim teatrze Daniel Kustosik, płk. Pickeringa granego przez Kubę Zaklukiewicza, Pani Hopkins czyli U. Polanowska-Tomaszewska, Pani Pearce - Wanda Dembek, no i niezrównany śmieciarz A. Doolittle - sam Józef Korzeniowski. Nie sposób pominąć doskonałej scenografii Marka Lewandowskiego - wytworne stroje to dodatkowy efekt i walor spektaklu. Również i to nie po raz pierwszy w tym teatrze, zwraca uwagę opracowanie choreograficzne Bogdana Jędrzejaka oraz muzyczne Wiesława Suchoplesa. Wreszcie reżyseria - utrzymane w znakomitym tempie poszczególne sceny, sekwencje spektaklu, jego rozmach i widowiskowość z pewnością niczym magnes przyciągać będą tak jak poprzednie udane inscenizacje. Niespodzianką okazał się finał, odbiegający od konwencji musicalu Lernera i Loewe - do którego włączono rytmy disco. Dopełnieniem pomysłów realizatorów stały się efekty (jakie? po prostu trzeba je zobaczyć, poczuć) specjalnie wytworzone przez urządzenia Dyna Fog "Silent" dostarczone przez firmę CURTIS INTERNATIONAL Ltd.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji