Artykuły

Szpan na Stachurę

Przed kasą teatru kolejka. Bilety znikają błyskawicznie, wykupione natychmiast na całe miesiące z góry. Sukces teatru czy magia nazwiska STACHURA widniejącego na teatralnym afiszu?

Wieczorem wszystkie miejsca na widowni zajęte. Przed kasą młodzi ludzie cierpliwie czekają, z nadzieją na jakiś cud, wiadomo przecież, że biletów od dawna już brak.

W spektaklu Ogniska Teatralnego Teatru Ochoty "Szedłem prosto dalej" uczestniczą (jako Chór Złośliwych i Dobrotliwych) licealiści, rówieśnicy tych, którzy z taką determinacją walczą o bilety. Kim jest dla nich Stachura? Co sprawia, że twórca z pokolenia rodziców stał się idolem młodszego o 20-30 lat pokolenia?

- Kim dla was samych, prywatnie, jest Stachura? Które słowa, spośród tych. jakie dziś mówiliście ze sceny, przemawiają do was najsilniej?

Adam: - Można zadać pytanie?

- Oczywiście.

Adam: - Czy pani robi wywiad dlatego, że Stachura jest modny? Czy dlatego, że czuje pani Stachurę?

- Jestem po prostu obserwatorem. Nie mogę nie zauważyć, że popularność Stachury nie jest sprawą przelotnej mody. Moda trwa pół roku, rok. Tymczasem mamy tu do czynienia z czym innym. Kult Stachury nie mija, nie słabnie. Czym tłumaczyć to zjawisko? Szukam odpowiedzi na to pytanie i taki jest powód, dla którego zabieram wam dzisiaj czas.

Adam: - To jest straszne. Mnie się ciągle wydaje, że ludzie właśnie dlatego interesują się Stachura, że jest modny. To wydaje mi się najgorsze, że jest on tak modny w kręgach młodzieżowych. Bo jest teraz taki szpan na Stachurę. Był przynajmniej rok temu. Czytało się Stachurę, rzucało się tekstami Stachury - pełen szpan. I trochę tak on spowszedniał.

- Czy nie sądzisz, że nawet snobizm może być pozytywny? Ktoś, kto ze snobizmu sięgnął po modną w danej chwili książkę, po którą nawet stał w kolejce przez kilka godzin, mógł przecież po jej przeczytaniu zyskać coś cennego.

Kasia: - Moja koleżanka z ławki kupiła sobie 5 tomów zbiorowych dzieł Stachury, wydała 10 patyków - pełen szpan. Nie wiem, czy coś do niej dotarło. Może dotarło, może pochodziła sobie na Chodakowską, może do naszego teatru, może...

Adam: - Specjalnie rozdmuchuje się sprawę Stachury, żeby był modny. Jest wielu innych poetów, którzy tworzą podobnie jak on. A że Stachura zginął tragicznie - nic tak nie czyni człowieka sławnym, jak tragiczna śmierć. Potem to już poszło automatycznie, bo zaczęły wyrastać, jak grzyby po deszczu kółka stachurowców, ludzi, którzy, prawda, "bardzo się interesowali poezją Stachury", itd. Zaczęto. robić spektakle... Twierdzę, że gros ludzi, którzy przychodzą na nie, czy to nasze w Ochocie, czy pani Chodakowskiej, robią to z czystego snobizmu.

Kasia: - Adam powiedział, że popularność - może trochę złą - zdobywa się własną śmiercią. Mogę dodać, że właśnie w Polsce tragiczną śmiercią zdobywa się bardzo dużą popularność. Stachura zginął i dlatego stał się sławny. Inni, którzy piszą tak samo, a może lepiej od Stachury, niestety nie są sławni.

Joanna: - Nie jestem pewna, czy to jest tylko z tym związane, że akurat zginął tragicznie. To wiąże się z jego osobowością, z tym, że był taki, a nie inny. Mamy wielu poetów, ale oni nie potrafią na nas oddziaływać.

Kasia: - Ale widzisz, robi się szumek, prawda? Stachura - to się mówi: no tak, to ten facet, co tak zginął marnie, tak? Pod pociąg wpadł, czy się powiesił. A Cybulski chyba też tak zginął. To jest najważniejsza wiadomość z jego życia.

Joanna: - I uważasz, że to jest powód, żeby go czytać? Nie on jeden zmarł tragicznie.

Kasia: - Cybulski też takiej popularności by nie zdobył, gdyby nie zginął. Byłby sześćdziesięcioletnim facetem o siwiejących włosach i coś tam by sobie podgrywał.

Joanna: - Tak? A ja uważam, że jest inaczej. Cybulski był dobry i już.

Paweł: - Dyskusja zeszła na temat: czy wczesna śmierć może przyczynić się do popularności i późniejszej kariery pośmiertnej. Chyba nie o to chodzi. Albo snobizm - to raczej przesadne generalizowanie w stosunku do tak zwanego ogółu społeczeństwa. Wszyscy są zaraz snobami, wszyscy słyszeli, że Stachura zginął. To jest, przepraszam, bzdura.

Joanna: - No właśnie. Kiedy pierwszy raz zetknęłam się z jego poezją, nie wiedziałam nic o śmierci Stachury.

Paweł: - Jeżeli nawet jest moda czy snobizm - przecież to z czegoś wypływa. Nie tylko z notatek prasowych o śmierci wybitnego poety. Ktoś to zaczął. Później mówiło się: Stachura... I nazwisko wywoływało już taką... białą gorączkę. Oczywiście, są grupy, które lubią go, bo wypada. Ale jednak wielu ludzi znalazło tutaj coś, czego im nie można w ten sposób odbierać.

Kasia: - Co mi się osobiście podoba w Stachurze - to, że on sobie chodził, grał sobie na gitarze, podśpiewywał coś. Taki wolny... Luzaczek... I przez to stał mi się bliski, ponieważ też chodzę na wędrówki, czy po górach, czy po wioskach. Takie tam sklepiki kompletnie zapomniane, takie mydło i powidło. Krowa jakaś tutaj... Babcia taka starutka. On też tak chodził, jak ja. Może dlatego się z nim utożsamiam..

Adam: - pomówmy o poezji. Bo ja na przykład nie rozumiem poezji Stachury. Nie wiem, czy są to teksty aż tak dobre, czy aż tak grafomańskie. Stwierdzenie ogólne, że Stachura jest dobry i przyjmowanie tego na wiarę - niestety, bardzo wielu ludzi przyjmuje to na wiarę i powtarza, że dobry, nawet nie znając jego tekstów - wydaje mi się głupie. Przy pracy nad naszym spektaklem próbowałem przetrawić 5 tomów Stachury, no i, niestety, nie udało mi się. Jestem dopiero przy pierwszym tomie i nie wiem, kiedy skończę, bo nie rozumiem nic, absolutnie.

Joanna: - Może dlatego, że chciałeś je na siłę przetrawić. Stachurę trzeba brać tylko wtedy do czytania, kiedy ma się na niego ochotę. Kiedy się przeczyta jeden wiersz i się wie, że to jest właśnie to, co mnie interesuje, co jest prawdziwe - dla mnie i w ogóle.

Kasia: - Adam mówił, że są lepsi od niego poeci. Czy to doskonała poezja czy nie - to jedna sprawa. Ale druga rzecz - co nam przekazywał.

Adam: - Przekazywał prawdy stare jak świat.

Kasia: - Ale jeżeli dla kogoś to jest odkrywcze, to chyba jednak...

Paweł: - Może nawet nie odkrywcze, chociaż pewnie też, ile komunikatywne. Najbardziej proste, najbardziej komunikatywne dla dużej grupy osób.

Joanna: - Weźmy taki tekst: "Coraz więcej w koło ludzi, o człowieka coraz trudniej" - no to, przepraszam bardzo prościej nie można tego powiedzieć. I to jest właśnie to. Że bardzo prosto...

Paweł: - ... a jednocześnie dobitnie.

Kasia: - Chciałam coś powiedzieć o zaskoczeniu. Pamiętacie taki tekścik, gdzie mówi o tym, że ten, kto przestaje kochać, przegrywa. Dla mnie to był szoking. Zawsze o tym myślałam w zupełnie innych kategoriach.

Ty Adamie, czy rzeczywiście nic nie znalazłeś takiego, nawet w tym spektaklu, co by dla ciebie było ważne?

Adam: - Nie twierdzę, że nic nie znalazłem. To też przesada. Owszem, są słowa, które do mnie przemawiają, i to nawet bardzo, bo odnajduję w twórczości Stachury cząstki samego siebie. Ale nie potrafię go zrozumieć, jako całości. Tylko wyrywkowo. W pewnym miejscu mówi, że być może nad nami niedługo wybuchnie albo pojawi się jakiś potworny grzyb. To robi na mnie najsilniejsze wrażenie. Życie w stałym zagrożeniu jest tak wyczerpujące dla człowieka, tak nerwowe.

Paweł: - Jestem obecnie na etapie poznawania, poszukiwania. Nie znałem wcześniej twórczości Stachury. Zacząłem ją bliżej poznawać dopiero gdzieś od roku. I to też w bardzo powolnym tempie.

- W związku z pracą nad przedstawieniem?

Paweł: - Między innymi, ale nie tylko. Wcześniej oczywiście cały czas huczało w głowie to nazwisko. Rzeczywiście, jest taki mechanizm, że człowiek choćby z czystej ciekawości już zaczyna myśleć: kto to był, że tak się o nim mówi? Zacząłem szukać odpowiedzi na pojawiające się we mnie pytania. Odpowiedzi na to, kim był Stachura. Jak rozumieć to, co pisał. Jak odnieść to do całego świata i do mnie jako części tego świata oraz do mnie, jako pewnej całości. Znalazłem kilka stwierdzeń, które będę pamiętał bardzo długo. Choćby to, co padło już dzisiaj: "Coraz więcej w koło ludzi, o człowieka coraz trudniej". Albo inne, że dobrze, że jeszcze ten jeden raz dam się wyzyskać i że w kupę ognia wdepnę bosą stopą. Dla mnie są to bardzo ważne słowa.

Joanna: - Jest też taka ładna piosenka: "Ty, co płaczesz, aby śmiać się mógł ktoś" (wszyscy chórem): "- Już dość!

Odpędź czarne myśli!

Dość już twoich łez!

Niech to wszystko przepadnie we mgle!

Bo nowy dzień wstaje

Bo nowy dzień wstaje

Nowy dzień!"

Mówi reżyser spektaklu Halina Machulska:

- Edward Stachura jest najbliższy postawie pielgrzyma, który niesie dobro i który uważa, że człowiek po to się dostał na świat, żeby w czasie swojej tutaj egzystencji znosił cierpienie z pokorą, odwagą, z poczuciem jakiegoś obowiązku. I to mi się szalenie podoba, bo my tak się boimy cierpienia, a przecież właściwie przez cierpienie się doskonalimy. Poprzez cierpienie stajemy się ludźmi.

Popularność Stachury nie wypływa z przelotnych kaprysów, lecz z faktu, że jego twórczość odpowiada na niepokoje współczesnego młodego człowieka. Bardzo młodzi ludzie silniej czują, mocniej przeżywają. Świadomość, że jesteśmy ciągle zagrożeni, wojną nuklearną chociażby, jest czynnikiem hamującym ich rozwój. Trochę się boją życia, zagrożenie potęguje nerwicowość u młodego pokolenia. I Stachura daje im jakąś szansę na wieczność. Materia przemienia się, a że jesteśmy pewną formą przemiany materii wobec tego gdzieś się tam znajdziemy, w jakiejś innej postaci. Śmierć nie jest końcem "Dla nas nie ma ratunku, ale my nie zginie my". To są takie powiedzonka, które zapadają głęboko.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji