Artykuły

A poza tym jestem feministą

- Był taki moment, kiedy nie mogłem sobie znaleźć miejsca na ziemi - opowiada ZBIGNIEW MAREK HASS. - No, bo lekarz, kiedy straci pracę, może j ą znaleźć w innej przychodni. A co ma zrobić dyrektor teatru? Tym bardziej, że po czterdziestce człowiek staje się de mode. Ja też jestem de mode.

Ojciec chciał, żeby został inżynierem, bo to zawód pewny. On wybrał jednak zajęcie niepewne, czyli teatr. Ukończył konserwatorium w ówczesnym Leningradzie. Był reżyserem i przez 13 lat dyrektorem Teatru im. Jaracza w Olsztynie. Teraz jest wykładowcą na uniwersytecie.

Dyrektorowanie rozleniwia

Hass, absolwent technikum mechaniczno-elektrycznego w Warszawie, Studium Wokalno-Aktorskiego im. Danuty Baduszkowej w Gdyni oraz konserwatorium im. Nikołaja Rimskiego-Kor sakowa w Leningradzie, dyrektorem olsztyńskiego Teatru im. S. Jaracza został w 1990 roku. Reżyserował przede wszystkim spektakle muzyczne, bajki oraz komedie, ale wystawił również "Operetkę" Gombrowicza. Uznanie publiczności zdobyła wśród publiczności plenerowa inscenizacja "Toski" z udziałem zaproszonych śpiewaków, olsztyńskiej filharmonii i chórów. Za dyrekcji Hassa w 1991 roku powstało przy teatrze policealne Studium Aktorskie. W 1997 roku odbyła się pierwsza edycja Olsztyńskich Spotkań Teatralnych, które z powodzeniem są kontynuowane do dzisiaj. - Dyrektorowanie rozleniwia - mówi Hass. - Nie spodziewałem się, że może spaść na mnie coś takiego jak utrata pracy. Nie było żadnych znaków, które by zapowiadały cokolwiek złego. Nikt mnie o tym nie uprzedził. Ja tymczasem kupiłem w Olsztynie ładne mieszkanie. Musiałem znaleźć sobie coś innego niż teatr. Próbowałem w firmie edukacyjnej. Po tym doświadczeniu współczuję akwizytorom i odnoszę się do nich z większym szacunkiem. Pomocną dłoń wyciągnął do mnie profesorowie Ryszard Górecki, ówczesny rektor UWM i Józef Górniewicz, który był jego zastępcą. Zacząłem pracę na uniwersytecie w 2004 roku. Jako magister musiałem zrobić doktorat. Jego podstawą była opera "Trubadur" Verdiego, którą wyreżyserowałem w Baszkirii. Ta inscenizacja wtedy jeszcze była pokazywana. Recenzentem mojego doktoratu był prof. Maciej Wojtyszko. W komisji zasiadali między innymi Jan Englert i Maja Komorowska. Zdawałem też egzaminy z historii sztuki, dramatu i teatru. Musiałem się obkuć, bo nie mogłem czegoś nie wiedzieć. W tym wieku, z takim doświadczeniem, już nie wypada.

Dawniej aktorzy byli bogami

Teraz Hass jest adiunktem w katedrze pedagogiki ogólnej UWM. - Prowadzę zajęcia z wiedzy o kulturze, historii teatru, muzyki, filmu sztuki - mówi. - Ten ostatni to mój ulubiony przedmiot. Zwiedziłem wszystkie wielkie galerie Europy. A zacząłem się od Ermitażu w Leningradzie.

Jaką wiedzę o sztuce mają dzisiejsi studenci? - Cóż, wiedzą, że wielkim kompozytorem byl Chopin, ale nazwisko Moniuszki niewiele im mówi. Ja im tę wiedzę dawkuję. Czasem jeżdżę ze studentami oglądać interesujące spektakle. Byliśmy na przykład we Wrocławiu na inscenizacji "Opery za trzy grosze" Brechta w reżyserii Roberta Wilsona, obejrzeliśmy "Alicję w krainie czarów" z Barbarą Karafftówną. To bardzo nowoczesna inscenizacja, ale studentom się nie spodobała. Uznali spektakl za zbyt skomplikowany. Poza tym dla nich aktorzy tacy jak Krafftówna, czy występujący z nią Władysław Kowalski, to już aktorzy nierozpoznawalni. Ja natomiast pamiętam czasy, gdy Gustaw Holoubek czy Tadeusz Łomnicki byli dla widzów bogami. Teraz w aktorskim świecie nastąpiła zmiana wart.

- Chodzi pan do olsztyńskiego teatru?

- Chodzę, jak mnie coś zainteresuje, rozmawiam z aktorami. Ale muszę przyznać, że początkowo czułem się tam nieswojo.

- Przysyłają panu zaproszenia na premiery? .

- Nie.

- Podobają się panu spektakie teraz wystawiane? Proszę powiedzieć szczerze, albo wcale na to pytane nie odpowiadać.

- W teatrze szukam czegoś, co mnie zaczaruje, nie tylko historyjki. Podoba mi się więc to, co robi na Scenie Margines Giovanny Castellanos, na przykład "Ich czworo" Gabrieli Zapolskiej. Reżyser odrzucił całą galicyjską tradycję.

Trafił tym do moich studentów, którzy odebrali "Ich czworo" jako sztukę jak najbardziej współczesną.

- Kandydował pan do Parlamentu Europejskiego z listy Zielonych. Dlaczego wybrał pan akurat tak marginalną partię?

- Bo jest nieuwikłana politycznie. A poza tym jestem feministą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji