Artykuły

Naśladownictwo nie wzbronione

Parodia jest wielką sztuką. Sztuką podpatrywania innych i zarazem rezygnacji z własnej osobowości. I dlatego zapewne tak niewielu aktorów ją uprawia. Toteż znakomitym pomysłem było zgromadzenie ich wszystkich na towarzyskim wieczorku w łódzkiej telewizji. Nastrój wielkiej zabawy ułatwił naturalne poprowadzenie owej parady parodystów (Świrtun, Bychowski, Gałązka, Gromnicki), która stała się zupełnie nowym, udanym rodzajem rozrywki. Tylko co robiły w tym towarzystwie piosenkarki nikogo nie parodiując? Można by pomyśleć, te parodiują same siebie...

Sztuką na pograniczu sensacji i nie zamierzonej chyba parodii czynności dochodzeniowych była "Spokojna noc" Słotwińskiego. Zbudowana ze znaną u tego autora umiejętnością prowadzenia zawiłej intrygi, raziła oczywistymi nieprawdopodobieństwami. Przecież to z kartek Doyle'owskich powieści wyszedł ów lekarz milicyjny prowadzący na własną rękę śledztwo. Przecież nienaturalni byli i debilowaty Gogo, i sztucznie cyniczne uczestniczki orgii. Przecież sztuczki z duchami na cmentarzu nie wystraszyłyby dziś nawet dzieci. Jeśli jednak komuś udało się uznać milicyjne mundury jedynie za nie najpotrzebniejszy sztafarz, mógł śledzić z zainteresowaniem nieoczekiwane rozwiązanie.

Nie było natomiast chyba widza, którego nie poruszyłaby sztuka Morrisa "Drewniany talerz" (reż. Jan Bratkowski). I choć odmiennych dotyczyła stosunków społecznych, to przecież wykonawcy (Kossobudzka, Opaliński, Borowski) nadali jej wiecznie aktualną wymowę, ukazując los starych ludzi wśród dzieci, które w walce o własny byt, nie mają dla nich litości, nie wzbronione .Jak aktualny jest to temat, świadczy o tym zbieżność treściowa z wyświetlanym polskim filmem telewizyjnym "Bardzo starzy oboje", mającym podobny pesymistyczny nastrój.

Nie bałbym się tego pesymizmu - działa on czasem jak otrzeźwiająca kąpiel na ludzi skłonnych do przymykania oczu na widok spraw bolesnych. Nie bałbym się takiej szczypty pesymizmu w telewizji tym bardziej, że jej działalność wychowawczą trzebił traktować przecież jako całość. A właśnie inny program - "Dobry wieczór, jak minął dzień" - pokazał nam ów krąg współzależności między ludźmi, który powoduje, iż powodzenie naszych przedsięwzięć zależy niejednokrotnie od ludzi nieznanych nam z nazwiska. I właśnie ci ludzie często nie zawodzą. Nie zawodzą w nagłych wydarzeniach wymagających od nich rezygnacji z wypoczynku, nie zawodzą w naszych drobnych kłopotach codziennych, nie zawodzą też gdy narażony zostanie interes państwa.

O takim właśnie wydarzeniu mówił program "Odlot pułkownika". O wydaleniu z naszego kraju dyplomaty, który przekroczył swe uprawnienia. I chyba dobrze się stało, że pokazano nam ten reportaż - trochę niedopracowany, trochę rozwlekły, nie najlepiej zmontowany. Te wszystkie jego braki formalne wyrównywał bowiem walor informacyjny. Przesyceni ongiś reżyserowanymi procesami zapomnieliśmy niemal, że istnieje ta sekretna a wstydliwa strona stosunków międzynarodowych. Materiał ilustracyjny, rzeczowe wypowiedzi oficerów kontrwywiadu, wizje lokalne dokonane przez telewizyjnych reporterów - wszystko to przekonywało i ostrzegało.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji