Artykuły

Opóźniamy triumf rozrywki

- Ludzie powszechnie się przyznają do kanału Kultura, bo to taki znak, że się należy do "klubu", natomiast tak naprawdę nie zawsze nas włączają. I nie dziwię się im. Są dni, kiedy mam ochotę zobaczyć np. "Rambo": bywa, że wolę zanurzyć się opowiedzianym na nowo micie o Heraklesie niż wchodzić w przestrzeń francuskich dylematów kobiety po czterdziestce - mówi Krzysztof Koehler, dyrektor TVP Kultura.

Donata Subbotko: Przez dwa tygodnie sierpnia TVP Kultura nie miała szefa, bo po wygaśnięciu kontraktu musiał pan odejść. A teraz inni odchodzą, a pan wraca. Krzysztof Koehler [na zdjęciu]: Kontrakt skończył mi się 31 lipca. Kilka dni po odejściu prezes zaproponował mi powrót. Właściwie nie wiem, dlaczego tak to się odbyło. Kiedy kończył mi się kontrakt, nikt ze mną nie rozmawiał, nie mogłem dostać się do prezesa. Niełatwo to wszystko się odbywało. Ale mój powrót w chwili zwolnień grupowych też jest trudny - człowiek wraca do pracy z poczuciem, że fala idzie w drugą stronę. Wielu ludzi ze swojej 30-osobowej redakcji będzie pan musiał zwolnić? - Nie wiem tego dzisiaj. Jeżeli planowany projekt restrukturyzacji wejdzie w życie, to będę zapewne musiał ograniczyć liczbę etatów. Jeśli nie wejdzie, pewnie - jak wszyscy w firmie - też, skoro trwa proces zwolnień grupowych. Ale zakładam, że nie będzie to liczba, która zniekształci TVP Kultura. Tak rozumiem swoje zadanie jako przywróconego do pracy dyrektora anteny: dbać o tożsamość i jakość TVP Kultura.

Jaka będzie przyszłość kanału, jeśli reforma - której pan raczej nie kibicuje - jednak wejdzie w życie?

- Zmieni się filozofia kierowania stacją, powstanie tzw. macierz, rodzaj nowoczesnej struktury zarządzania przedsiębiorstwami. Teraz mamy redakcje związane z gatunkami kultury, operujemy gatunkami telewizyjnymi - być może dzisiaj to już anachronizm? Może lepiej faktycznie jest tworzyć grupy zadaniowe do wykonywania projektów? Ale ja się martwię - nie wiem, jak to lepiej wyrazić - z powodów personalnych: antena jest zbiorem osób, które tworzą pewną wspólnotę związaną nie z projektem/zadaniem do wykonania, ale troską o dzieło wspólne - czyli program. Filozofia projektu zakłada nieco przypadkową grupę zawiązywaną do realizowania konkretnego celu, a filozofia anteny zakłada tożsamość, co owocuje nieszablonowymi pomysłami i mocnym zaangażowaniem w to, co się robi, a przede wszystkim buduje więź. W nowym projekcie wygląda na to, że będzie inaczej. No ale to Robert Korzeniowski jest autorem projektu i on powinien pani o nim mówić.

Ale nie chce.

- Tym bardziej ja nie mogę.

Jest ryzyko, że to szef Centrum Kanałów Wyspecjalizowanych będzie decydował o tym, jaka kwota pójdzie na takie wydarzenie kulturalne, a jaka na inne?

- To nie miałoby sensu. Do tej pory wiele inicjatyw TVP Kultura opierało się na współpracy z różnymi instytucjami. Jeśli np. umawiamy się z miastem na przeniesienie koncertu lub spektaklu teatralnego, to nie wyobrażam sobie, żeby fundusze w ten sposób uzyskane szły do centrali wszystkich kanałów tematycznych. Gdyby to nastąpiło, pewnie nie tylko nie uzyskalibyśmy środków, ale też utracilibyśmy zaufanie naszych partnerów.

Minister kultury chce wam przekazać 3 mln zł, a Programowi 2 PR - 2 mln.

- Problem polega na tym, że minister nie może przekazać pieniędzy TVP Kultura, tylko instytucjom ministerialnym, które mogą np. z nami współpracować. Pieniądze musimy wydać jeszcze w tym roku. Przedstawiliśmy ministrowi konkretne propozycje. Teraz czekamy na decyzję. Gdy rzecz dojdzie do skutku, decyzje zapadną, wtedy zapewne wspólnie ogłosimy, o jakie wydarzenia chodzi.

To będzie coroczna dopłata czy tylko jednorazowa?

- Nie wiem. Gdyby stało się to regułą, należałoby rozważyć zastrzeżenie, czy to jest dobry prognostyk dla wolności działań anteny publicznej, ale też jestem pewien, że zakresy działania ministerstwa i nasze plany w części się pokrywają i dla dobra kultury narodowej w pewnych zakresach trzeba działać razem. Na dziś jestem zadowolony, że mamy dobrą ramówkę jesienną, choć nie udało nam się wprowadzić nowości, mimo że mieliśmy takie plany.

Na co nie starczyło pieniędzy?

- Od dawna mam marzenie, żeby w TVP Kultura pojawił się talk-show: o kulturze, cywilizacji, filozofii. Z obecnością ważnych ludzi kultury, na żywo, z udziałem publiczności. Chciałem, żeby był elegancki w formie telewizyjnej, więc raczej nietani. Ale na razie musieliśmy od tego pomysłu odejść. Przekracza nasze możliwości. Oczywiście, mógłbym zaryzykować, lecz kosztem takiego talk-show trzeba by było zrezygnować z wielu wartościowych rzeczy.

Osobiście się cieszę, że będziemy mieć kino rosyjskie i radzieckie co piątek: to intrygująca kinematografia, choć bywa ideologicznie chora. Kupę czasu nabywaliśmy prawa do emisji tych filmów, bo z pomysłem przyszedłem na początku mego urzędowania. Będziemy też na Kongresie Kultury Polskiej. Kręcimy filmy dokumentalne: skończyliśmy o Alinie Szapocznikow, mieliśmy intrygujący film o Jerzym Mierzejewskim, powstaje film o Zofii Kulig, a także dokument o Witkacym. Współtworzymy cykl "Dekalog '89". Czekam też na - pierwszy dla Telewizji Polskiej - wywiad z Orhanem Pamukiem, który pokażemy 3 września. Cieszy mnie, że damy na żywo transmisję "Sprawy Dantona" Jana Klaty... Jestem chyba pozytywnie skonstruowany, więc patrzę optymistycznie, ale naszego talk-show żałuję. I nie mam zamiaru odpuścić. Nie teraz, to potem. To byłoby święto, rzecz, którą nawet ze snobizmu wypadałoby obejrzeć.

Już jest coś w rodzaju snobizmu na TVP Kultura - ma pan pomysł, jak go poszerzyć?

- Ciężko będzie poszerzyć, raczej myślę, jak go nie zmarnować. Zależy, co będzie z nami dalej. Jest nadzieja, że uda się wprowadzić projekt audycji sponsorowanych, może zainteresowałyby się nimi firmy, którym zależy na prestiżu? Nie będzie to łatwe, bo chyba jednak kultura jeszcze u nas prestiżu nie przynosi, rzeczywistość jest rynkowa i liberalna. Tu potrzebna jest duża praca reklamowa, promocja.

Której nie macie. A "Jedynce" i "Dwójce" nie opłaca się was promować, bo odbierałyby sobie widzów.

- Opłaca? Dobre słowo. Chyba nie. Zamiast namawiać ludzi na to, co dają dziś wieczorem, mają 30 sekund oddać nam?

Nie opłaca im się promować misji, bo ludzie odejdą od komercji?

- Mogą promować swoją misję.

Jaką misję?

- Definicja misji jest tak szeroka "Jedynka" rozumie i realizuje misję tak, "Dwójka" inaczej, TVP Historia na swój sposób, a my na swój - ja w tej różnorodności widzę jednak sporą wartość. Reasumując, promocja TVP Kultura wymaga jasnej decyzji na poziomie zarządu.

Tylko komu w zarządzie TVP zależy na kulturze?

- Trzeba o to zapytać kogoś z zarządu.

Ostatnio mocno skoczyła wam oglądalność. Czym pan to wytłumaczy?

- Skoczyła do 0,5 proc., a nawet 0,6 proc. udziałów w rynku dlatego, że dajemy rozrywkowe, polskie filmy wakacyjne. TVP Kultura jest kanałem wymagającym, oglądanym w dużej mierze przez polską inteligencję. Widać wyraźnie, że widz dopływa do niego wtedy, kiedy się go szuka wakacyjnie.

Jaki jest więc pułap dla tej inteligenckiej stacji?

- 0,4 proc. udziałów w rynku to byłby wielki sukces. 0,3 proc. to dobry, optymalny wynik. To kwestia nie tylko promocji, ale i oczekiwań widzów. Nauczono nas, że wszystko można szerokiej publiczności wmówić, ale np. irańskie filmy trudno. To zadanie zresztą bezsensowne. Nie wszystko jest sens przeliczać, ale zarazem nie ma sensu robić programu dla garstki wybranych, uduchowionych itp. To są nasze dylematy, w takim napięciu tkwimy. I to chyba dobrze. Poza tym ludzie powszechnie się przyznają do kanału Kultura, bo to taki znak, że się należy do "klubu", natomiast tak naprawdę nie zawsze nas włączają. I nie dziwię się im. Są dni, kiedy mam ochotę zobaczyć np. "Rambo": bywa, że wolę zanurzyć się opowiedzianym na nowo micie o Heraklesie niż wchodzić w przestrzeń francuskich dylematów kobiety po czterdziestce. "Rambo" to swego rodzaju epika, z Iliady przeniesione żywcem zbrojenie się herosa, charakterystyczny punkt zwrotny, mocna narracja

A gdyby tak Kultura zastąpiła np. "Dwójkę" i przejęła jej budżet?

- Kiedyś byłem większym idealistą, dzisiaj nie wiem, czy Polsce jest potrzebny tak drogi kanał kulturalny. Widać gołym okiem, że media telewizyjne in gremio zmierzają w kierunku komercjalizacji i tematyzacji. Jeśli TVP Kultura miałaby być jedną z dwu głównych stacji z kilkusetmilionowym budżetem, to należałoby zmienić wszystko, co tu robimy. To nie mogłaby być ta TVP Kultura, która jest teraz, tylko zupełnie inna telewizja, która nie byłaby kanałem tematycznym. Gdyby tak się stało, jak pani sugeruje, musielibyśmy inaczej rozstawiać akcenty: tak ułożyć antenę, aby program mógł prowadzić widza od rzeczy lżejszych po trudne; ważna stałaby się edukacja kulturalna itd.

Pamiętam, jak byłem pierwszy raz w Stanach, zdziwiło mnie, że gdy prowadziłem zajęcia z amerykańskimi studentami i rozmawiałem z nimi o filmie, zupełnie nie mogłem się z nimi dogadać. Gdy jako naiwny Europejczyk mówiłem o wartościach, ujęciach, problemach poruszanych w filmie, patrzyli na mnie przerażeni, że nie spędzą miło tych dwóch godzin. Bo dla nich film to raczej entertainment, reszta to nieporozumienie. Podejrzewam, że właśnie taki jest też los telewizji. Więc my tu trochę staramy się ten proces urozrywkowania wszystkiego nieco opóźnić. Może tak powinniśmy postrzegać swoją misję. To zadanie dosyć, hm, heroiczne, ale może nie beznadziejne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji