Podział władzy przy łososiu i szampanie
Na Małej Scenie stołecznego Teatru Powszechnego polska premiera sztuki "Kolacja" francuskiego autora Jean-Claude`a Brisville'a w reżyserii Wojciecha Adamczyka i ze scenografią Adama Kiliana.
Jest to pojedynek przy stole dwóch polityków - Fouche'a i Talleyranda, tuż po upadku Napoleona.
- Po przeczytaniu sztuki pomyślałam, że powinni to być dwaj potworni starcy, którzy wyszli właśnie z grobu i patrzą tak, jakby na jakimś seansie spirytystycznym, na to, co zrobili we Francji - mówi Janusz Gajos, kreujący postać Fouche'a.
- Ostatnie Pańskie role świadczą, iż rewolucje Panu sprzyjają. We "Wspaniałym życiu" Wielki Październik wyniósł Pana, służącego do funkcji ludowego komisarza. Teraz, Rewolucja Francuska wciągnęła na szczyty władzy.
- Ale rewolucje to nie jest moja specjalność, ani ulubione zajęcie. No cóż, teraz, przyszło mi wcielić się w postać bardzo niesympatycznego człowieka, pana Fouche'a, w okresie, kiedy Francja ma dojść do drugiej Restauracji. Jest to opowieść o tym, jak rozdziela się władzę przy szampanie i truflach.
- Czy stara się Pan usprawiedliwić, bronić swojego bohatera?
- Postać sama w sobie jest dość ohydna pod względem moralnym, podobnie zresztą, jak i Talleyranda, ale zagrać transparent pt. zły człowiek, to nic ciekawego. Trzeba w nim coś znaleźć, dotrzeć do jego sposobu myślenia, mentalności, trzeba go ożywić. Dlatego wraz z reżyserem sięgaliśmy do różnych źródeł historycznych, biograficznych, żeby zaistnieć, zbliżyć się do prawdy o nim.
Przy kolacyjnym stole zasiada obok Janusza Gajosa - Władysław Kowalski.
- Przyzwyczaił Pan nas do ról ludzi uczciwych, sympatycznych, czasami nieco zagubionych. A tu - Talleyrand - intrygant, polityczny kameleon. Czy jest w Panu wewnętrzny sprzeciw wobec tej postaci?
- Oczywiście, że jestem przeciwko niej, bo jakże można zaakceptować taką dozę cynizmu. Myślę, że ludzie, którzy bawią się polityką, chyba coś na ten temat wiedzą. Natomiast to, co mnie zainteresowało bliżej w roli Talleyranda, to jego świadomość, już pod koniec życia, kim jest naprawdę i co robił. Bo on patrzy na siebie w sposób dość bezwzględny i nazywa rzeczy po imieniu.
- Oszukując innych nie oszukuje siebie.
- Małe to pocieszenie, ponieważ robił rzeczy okropne, ale... działał w polityce. Widocznie takie są jej prawa.
Tym razem kolacyjny, i to nie tylko na premierze, stół zapełnią nie atrapy, lecz prawdziwe, wykwintne dania zafundowane przez szefa Zajazdu Napoleońskiego.
- To chyba po raz pierwszy będziecie Panowie grali z prawdziwym apetytem?
- Rzeczywiście, tego rodzaju przyjemność spotka nas po raz pierwszy. Zazwyczaj potrawy zdobiące stoły były z gąbki, gutaperki i innych "sztuczności" - mówi Janusz Gajos.