Artykuły

Te straszne dzieci

"Straszne dzieci" w reż. Tomasza Czarneckiego w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Pisze Magdalena Hajdysz w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Konstruując ten zabawny i dość lekki spektakl, reżyser nie wziął chyba pod uwagę, że obecnie dzieci z każdej strony epatowane są okrucieństwem, erotyzmem i śmiercią, a w kreskówkach znajduje się dużo więcej przemocy i makabry, niż w scenie z pacynką przypominającą Adolfa Hitlera

Młody aktor Teatru Muzycznego w Gdyni, absolwent białostockiego wydziału sztuki lalkarskiej Akademii Teatralnej w Warszawie Tomasz Czarnecki dostał duży kredyt zaufania od dyrektora teatru Macieja Korwina. Zaledwie rok po ukończeniu szkoły napisał scenariusz i wyreżyserował spektakl "Straszne dzieci, czarna komedia dla dorosłych". Podstawą scenariusza są wiersze dla dzieci autorstwa Heinricha Hoffmanna, niemieckiego lekarza psychiatry, który napisał je w prezencie gwiazdkowym dla swojego kilkuletniego synka. Powodzenie tych wdzięcznie napisanych, choć zawierających makabryczne treści utworów przyniosło mu ogromną popularność. Któż z nas nie słyszał we wczesnym dzieciństwie od swoich rodziców przestróg typu: "Jak będziesz niegrzeczny, to przyjdzie zły dziad i cię zabierze" albo: "Nie bierz czegoś, co nie twoje, bo ci ręka uschnie"? Wykorzystując niewiedzę małych dzieci o tym, co na tym świecie realne, a co nieprawdopodobne, wzbudzając w nich strach, rodzice próbowali utrzymać w domu dyscyplinę. Akcja lalkowo-muzycznego dramatu "Straszne dzieci..." (sądząc po strojach i obyczajach) rozgrywa się czasach, kiedy została wydana książka Hoffmanna (1845). Chłopiec (w tej roli reżyser i główny animator wszystkich lalek Tomasz Czarnecki) ma apodyktycznego, wybuchowego i surowego ojca, na dodatek egoistę (Aleksy Perski), oraz zapobiegliwą, zaganianą, delikatną i zastraszoną matkę (bardzo dobra Alicja Piotrowska). Wszyscy troje stanowią jakby symbol rodziny - interesująco wypadł zabieg ograniczenia jakichkolwiek dialogów do zdawkowo rzucanych słów haseł, komend, prócz których domownicy w ogóle ze sobą nie rozmawiają.

Akcja poszatkowana jest na krótkie scenki - przygotowania do wyjścia do szkoły, kłótnia rodziców, zabawnie pokazane "sceny łóżkowe" - połączone ze sobą piosenkami. Rodzice w minimum wypełniają swoją społeczną rolę. Zamiast okazywania czułości, nieustannie strofują syna. Pozostawiony samemu sobie chłopiec większość czasu spędza w świecie swojej wyobraźni, gdzie jego przyjaciółmi są lalki - pacynki, marionetka, pyskówka, jawajka (znakomicie wykonane przez Marię Żynel) - a jedyną rozrywką jest, prócz psocenia, słuchanie z gramofonu wierszy-bajek Hoffmanna i odgrywanie zawartych w nich tragicznych historii.

Czarnecki sprytnie odwrócił zawarty w wierszykach oraz w znanych powiedzonkach-przestrogach obraz dzieci-potworków, pokazując, że winę za "straszne dzieci" ponoszą tylko straszni rodzice. W jego sztuce to nie psychicznie pogmatwane i demoniczne "Enfants terribles" ("Straszne dzieci") z filmu Jeana-Pierre'a Melville'a i Jeana Cocteau. To mali, niewinni bohaterowie w wieku do 6 lat, ofiary zabieganych i zajętych sobą rodziców. Sięgając po wiersze z XIX w., stawia też Czarnecki mimowolne pytanie o aktualność ówczesnych metod wychowania, lecz pytanie to pozostawia bez odpowiedzi - bo że prowadzi ono do agresji, a nawet do zbrodni, nie jest już dla nas dzisiaj tak wstrząsające jak mogło być 80 lat temu.

Konstruując swój zabawny i dość lekki spektakl, reżyser nie wziął chyba pod uwagę, że obecnie dzieci z każdej strony epatowane są okrucieństwem, erotyzmem i śmiercią, a w samych kreskówkach znajduje się dużo więcej przemocy i makabry, niż w scenie z pacynką przypominającą Adolfa Hitlera, wydającą wyrok na dziecięcych oprawców - rodziców. Debiutujący w roli reżysera Czarnecki dobrze poradził sobie zarówno z własną rolą, jak i kompozycją spektaklu. Dobrze wykorzystał przestrzeń niewielkiej sceny kameralnej, zdołał nawet umieścić na niej trzech grających na żywo muzyków (Z. Kosmalski, J. Mazurkiewicz i P. Szewczyk) ucharakteryzowanych na dzieci z obrazów Makowskiego. Szkoda jedynie, że poszedł zdecydowanie bardziej w stronę teatru muzycznego niż swojego lalkarskiego wykształcenia, co zaowocowało dobrze zaśpiewanymi i wkomponowanymi piosenkami, ale słabą animacją lalek.

"Straszne dzieci..." uważam za całkiem udany spektakl, lecz niekoniecznie dla dorosłego widza. Może warto byłoby subtelniej zagrać "sceny łóżkowe" na rzecz obniżenia kryterium wiekowego dla widzów do lat 14? Bo dla dorosłego widza przekaz jest za słaby zarówno, by rozbawić, jak i by umoralnić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji