Artykuły

Lublin. Jak uratować Teatr Stary

Dlaczego jeden z najpiękniejszych obiektów teatralnych w kraju - lubelski Teatr Stary - popadł w ruinę? Kto za to odpowiada? Czy teatr da się jeszcze uratować i jak to trzeba zrobić? - pisze specjalista od ochrony zabytków prof. Bogusław Szmygin.*

Ostatnio lubelskie gazety wiele uwagi poświęciły problemowi, który nazwano "ratowaniem Teatru Starego". W prawie codziennych relacjach przedstawiane są starania o to, by zmienić obecnego właściciela teatru. Teatr jest w katastrofalnym stanie i tylko szybkie podjęcie remontu może zapobiec nieodwracalnej ruinie zabytku. Fundacja Galeria na Prowincji - właściciel teatru od 10 lat, nie potrafiła zdobyć pieniędzy na remont. Dlatego najważniejsi urzędnicy zastanawiają się, czy zmusić właściciela teatru do jego sprzedaży, czy też rozpocząć procedury wywłaszczenia. I na tym problemie koncentrują się dyskusje urzędników i relacje prasy. Potem ma już być łatwo - poszuka się nowego inwestora, życzliwi przedsiębiorcy dorzucą grosza i odnowiony teatr ożyje. Niestety, takie myślenie jest naiwnością, świadczy o niezrozumieniu istoty problemu.

W dyskusjach o teatrze mylone są bowiem przyczyny ze skutkami. Obecny stan techniczny teatru nie jest niezrozumiałym wydarzeniem, początkiem, wokół którego narastają problemy. Jest on natomiast finałem, logicznym skutkiem procesów, które zaszły dawno temu oraz procesów, których nie potrafią uruchomić współczesne władze.

Ruina teatru została spowodowana tym, że obiekt przestał spełniać swoje funkcje użytkowe. Wszelkie budynki są utrzymywane w odpowiednim stanie technicznym tak długo, jak długo wypełniają swoje funkcje. Tymczasem Teatr Stary stracił tę funkcję już ponad 100 lat temu. Stało się tak, gdyż został zbudowany w nieodpowiednim miejscu oraz w skali, która uniemożliwiła jego modernizację. Teatr zbudowano w latach 20. XIX wieku, gdy Lublin był małym, upadłym miastem liczącym niewiele ponad 10 tysięcy mieszkańców. Zwarta zabudowa niewiele wykraczała poza średniowieczne mury. I teatr zbudowano na tym gęsto zabudowanym obszarze, dostosowując go do otoczenia. Była to zresztą inwestycja na wyrost, gdyż ówczesny teatr wciąż był bliższy wędrownym grupom aktorów niż stałym zespołom, które znamy dzisiaj. Pewną przypadkowość tej inwestycji tłumaczy osoba budowniczego. Łukasz Rodakiewicz był z wykształcenia wojskowym geometrą, bardziej przedsiębiorcą budowlanym szukającym zleceń i zysku niż twórcą placówki kultury. Nie miał wielu doświadczeń w takich przedsięwzięciach, dlatego zaledwie kilka lat po otwarciu teatr popadł w długi. I tak już było zawsze.

W kronikach można znaleźć wiele nazwisk aktorów i tytułów sztuk, które tu grano. Może to sprawiać wrażenie, że przez kilka dziesięcioleci teatr miał okres świetności, dobrze pełnił swoją funkcję. Prawda jest jednak taka, że już w latach 50. XIX wieku prasa pisała, że z racji położenia i stanu technicznego teatr odwiedza mało wymagająca publiczność. Miejsce było rzeczywiście coraz bardziej podłe - wraz z rozwojem Lublina Stare Miasto zmieniło się dzielnicę biedoty, a główną usługą oferowaną miastu była prostytucja.

Ostatecznym kresem pierwotnych funkcji w Teatrze Starym było zbudowanie nowego teatru przy ul. Namiestnikowskiej (obecnie Narutowicza) w 1886 roku. Od dawna nie remontowany budynek został w 1908 roku adaptowany na kinoteatr "Theatre Optigue Parisien". Szumna nazwa nie może przesłonić faktu, że teatr zamieniono po prostu w kino. Jednak i ta funkcja nie była w stanie zapewnić przedwojennym właścicielom dochodów, które umożliwiłyby należyte utrzymanie obiektu. Po wojnie, gdy kino przejął państwowy zarządca, dopełnił się po prostu ostatni akt technicznej degradacji.

Teatr Stary w Lublinie jest więc obiektem, który popadł w ruinę, gdyż jego pierwotne funkcje stopniowo wygasły. Po adaptacji na kino sytuacja powtórzyła się. To znaczy, że ten obiekt, w takiej formie, w takim otoczeniu, nie mógł pełnić tych funkcji. I taki wniosek trzeba po prostu przyjąć jako punkt wyjścia.

Dopiero teraz trzeba zastanowić się czy okoliczności, które doprowadziły teatr (czy kino) do ruiny zmieniły się. Tylko wtedy jest szansa na przywrócenie do życia tego obiektu. Trzeba postawić pytania dotyczące trzech elementów: otoczenia, w jakim znajduje się teatr; funkcji, jaką ma pełnić; środków niezbędnych do jego remontu.

Pierwsza sprawa to otoczenie teatru. Stare Miasto w Lublinie jest nadal obszarem zdegradowanym. Na ulicy Grodzkiej jest kilkanaście lokali gastronomicznych, a na Rynku i w dalszych kamienicach ulokowało się trochę instytucji. To są jednak tylko wysepki, utrzymywane dzięki młodzieży (lokale gastronomiczne) oraz budżetowi (instytucje) i nie zmienia to stanu całej dzielnicy. Kluczowe problemy - techniczne, socjalne, funkcjonalne, finansowe - nie są nawet ruszone. Władze czekają na inwestorów, którzy zajęliby się poszczególnymi obiektami (tak jak teatrem), nie rozumiejąc, że działania te nie mają szans ani sensu. Na obszarach takich jak Stare Miasto musi być wdrożony program rewitalizacji, który kompleksowo rozwiązuje różne problemy. Program taki zaczyna się od działań organizacyjnych, finansowych, prawnych, i dopiero przechodzi się do problemów technicznych i konserwatorskich. Dopiero wtedy szuka się inwestorów. I dopiero wtedy oni się pojawiają.

I tak też jest z teatrem. Nawet inwestor z małą wyobraźnią zanim wyłoży pieniądze, pomyśli o bezpieczeństwie na ulicy Jezuickiej o 11 wieczorem, czy o tym, gdzie tłum widzów zaparkuje samochody. Oczywiście można liczyć na inwestora bez wyobraźni, ale ten wariant już przećwiczyła Fundacja Galeria na Prowincji.

Dwie kolejne sprawy - funkcja obiektu i konieczne pieniądze, łączą się ze sobą. W Lublinie są oczywiście grupy teatralne, które chętnie zagospodarowałyby niewielką scenę. Niestety, to wszystko są hołysze. Tymczasem remont wymaga ogromnych pieniędzy. Remont wykonany zgodnie z rygorami konserwatorskimi kosztowałby zapewne więcej niż pełna rekonstrukcja takiego obiektu. To kwoty rzędu kilkunastu milionów złotych. A do tego dochodzą znaczne wydatki związane z bieżącym utrzymaniem obiektu. Takich pieniędzy nie zdobędzie jedna instytucja kultury w mieście takim jak Lublin. Grubym nieporozumieniem są też nadzieje na dotacje przedsiębiorców. W Lublinie nie ma po prostu firm, które mogą wygenerować takie kwoty na bezużyteczne z ich punktu widzenia cele. Trzeba realnie oceniać rzeczywistość.

Dlatego zaplanowanie jednej funkcji kulturalnej czy też przekazanie obiektu jednej instytucji kultury nie rozwiąże problemu. To oznacza, że Teatr Stary nie zostanie uratowany w ramach obecnych instytucji i form finansowania kultury.

W tej sytuacji realną szansą na uratowanie obiektu jest jego komercyjne zagospodarowanie. Mówiąc tak, trzeba jednak od razu postawić pytanie o funkcję użytkową, którą można wprowadzić do teatru (zachowując jego formę). Ścisła i prawdziwa odpowiedź jest jedna: takiej funkcji nie ma. Teatr jest tak specyficznym obiektem, że zachowanie jego układu przestrzennego i wystroju nie pozostawia żadnych możliwości. Trzeba będzie dokonać przekształceń. Godząc się z tym faktem, warto zastanawiać się, jakie funkcje użytkowe mogą zaproponować potencjalni inwestorzy. W obecnych warunkach można przewidywać jedno rozwiązanie - kolejny lokal gastronomiczny. Niestety pomysł na takie zagospodarowanie teatru - nawet pomijając konieczne przekształcenia obiektu - też może nie być realny. Nawet pobieżna kalkulacja pokazuje bowiem, że kompleksowy remont takiego obiektu nie będzie zamortyzowany. Dlatego najbardziej realne jest rozwiązanie połowiczne: ograniczony remont i adaptacja części budynku, bez zachowania w pełni wartości zabytkowych obiektu. Takie rozwiązanie nie tworzy jednak ani nowej jakości usług, ani nie ratuje zabytku.

*Autor jest profesorem Politechniki Lubelskiej.

Na zdjęciu: Teatr Stary przed 1951 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji