Artykuły

Walczcie o "Mazepę"

Kiedy na scenie żona zdradza męża, a kochanek ledwo mieści się do szafy, wtedy na widowni płockiego teatru jest komplet. Kiedy jednak na scenie mowa jest o polskiej tożsamości, kiedy dzieje się tam prawdziwy dramat... Płocki widz woli zostać w domu - pisze Milena Orłowska w Gazecie Wyborczej - Płock.

Jest teatralny repertuar na listopad. Teatr nie ma prawdzie w planach własnej premiery, ale ma za to - prawie premierę, do tego przedstawienie, które powoli staje się płockim hitem numer jeden. I warszawski Teatr Bajka z dobrą, angielską farsą.

Zaczniemy od prawie premiery. Po pięciu latach od premiery teatr wznawia "Opowieść wigilijną" - przedstawienie na podstawie opowiadania Dickensa w reżyserii Rafała Sisickiego. Po tak długiej przerwie aktorzy muszą próbować kilka tygodni, by przedstawienie grało jak przed laty. To właśnie prawie premiera. Ale warto - przed pięciu laty "Opowieść" była wielkim przebojem sezonu, jednym z najbardziej obleganych spektakli.

Nic w tym dziwnego, przecież to prawdziwy musical z doskonałymi piosenkami autorstwa Pawła Dampca i Jacka Piskorza (muzyka) oraz Rafała Sisickiego (teksty). Płoccy aktorzy śpiewają je czysto i z werwą, do tego tańczą (...) Ale uwaga - kto chce wybrać się do teatru po południu, nie ma wielkiego wyboru. O godz. 16 przedstawienie będzie tylko raz, 8 listopada. Bilety kosztują 25 i 15 zł.

Teraz nasz hit - "Miłość... i więcej nic". Czyli francuskie piosenki śpiewa Jan Jakub Należyty, w towarzystwie płockich aktorek - Hanny Chojnackiej, Magdaleny Tomaszewskiej i Magdaleny Bogdan. Wspaniała muzyka na żywo, liryka i humor, między piosenkami - dowcipna gawęda Należytego.

Wieść o "Miłości" już się rozniosła, bilety idą jak woda. Nic więc dziwnego, że teatr idzie za ciosem - przedstawienie Należytego można będzie obejrzeć 6 listopada o godz. 19, 7 listopada aż dwa razy - o 17 i 20, potem 21 listopada o godz. 20. Zainteresowanie jest tak duże, że teatr bardzo poważnie przymierza się do wyznaczenia jeszcze jednego terminu - także 21 listopada, tyle że o 17. I jest już pewne, że Jan Jakub Należyty wystawi swoją "Miłość" 31 grudnia - w ramach specjalnego spektaklu sylwestrowego.

Goście z Warszawy - Teatr Bajka - przyjadą do Płocka ze sztuką pt. "Zamknij oczy i myśl o Anglii". Przedstawienie wyreżyserował Stefan Friedmann, a występują w nim same sławy: Lucyna Malec, Krzysztof Banaszyk, Małgorzata Pieczyńska, Andrzej Deskur, Włodzimierz Press, Karol Strasburger, Zdzisław Wardejn. I reżyser rzecz jasna. "Zamknij oczy" to znana na całym świecie farsa spod ręki Johna Chapmana i Anthony'ego Marriotta - komedia pomyłek z seksem w tle. Czyli to, co płocka publiczność kocha najbardziej. Nic więc dziwnego, że choć przedstawienie będzie dopiero 13 listopada (o godz. 17.15 i 20.15), a bilety kosztują - uwaga - 90 zł - to wolnych miejsc już prawie brak.

Prócz tego w listopadzie w płockim teatrze zobaczyć będzie można cieszącą się stałym zainteresowaniem publiczności kameralną sztukę "Cappuccino" (14 listopada o godz. 20 i 15 listopada o godz. 19, bilety są po 30 zł). I farsę "Dzikie żądze", także w reżyserii Stefana Friedmanna (28 listopada o godz. 19, bilety - 30 zł).

I to właściwie tyle dobrych wiadomości. Teraz te nieco gorsze. Po pierwsze - w listopadzie nie będzie żadnej rodzimej premiery. W teatrze tłumaczą, że aktorzy próbują właśnie do "Opowieści wigilijnej", zaraz po niej zająć się trzeba będzie nową bajką (już wiadomo, że będzie to "Pinokio"). Potem ruszają próby do spektaklu - niespodzianki, przygotowywanego na styczeń, z okazji 35-lecia płockiego teatru. W lutym będzie nowa farsa, tym razem w reżyserii Jerzego Bończaka, w marcu, z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru "Trzy siostry" z Janem Nowickim... Listopad w każdym razie na żadną premierę się nie załapał.

Po drugie - i to już jest prawdziwy dramat - w listopadzie, podobnie zresztą jak w październiku, płocki teatr jeden jedyny raz wystawi "Mazepę" Słowackiego, naprawdę dobre przedstawienie w reżyserii Krzysztofa Prusa. Policzmy. Nie licząc przedpołudniowych spektakli dla szkół, od momentu swojej premiery na początku września "Mazepa" był pokazywany popołudniami raz we wrześniu, raz w październiku. A teraz też będzie tylko raz w listopadzie, 22, o godz. 19.

Powód? Bardzo prosty. Płocka publiczność nie chce chodzić na "Mazepę". Zainteresowanie przedstawieniem jest tak słabe, że teatr zwyczajnie nie stać, by je wystawiać. Na październikowe przedstawienie przyszło (...) całe sto osób. Na 400 miejsc na widowni. Wpływy z biletów nie są więc w stanie pokryć nawet gaż aktorów. - O spektaklach w środku tygodnia w ogóle możemy zapomnieć - mówią gorzko pracownicy Dramatycznego. - We wtorek czy w środę pewnie przyszłoby z dziesięć osób.

Cóż można tu dodać... Wniosek jest prosty - kiedy na scenie żona zdradza męża, a kochanek ledwo mieści się do szafy, wtedy na widowni płockiego teatru jest komplet. Kiedy jednak na scenie mowa jest o polskiej tożsamości, kiedy dzieje się tam prawdziwy dramat... Płocki widz woli zostać w domu.

I gdyby ten "Mazepa" był faktycznie słaby... Ale nie jest. Tak więc moi drodzy - pewnie, że dramatów ma już każdy po dziurki w nosie. Ale ten jeden, jedyny raz spróbujcie, zaryzykujcie i idźcie do teatru (przypominam - 22 listopada, godz. 19). Nie pożałujecie.

Całość w Gazecie Wyborczej Płock

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji