Artykuły

Teatr poczciwy

O Jarosławie Abramowie mówią krytycy, że jest "obdarzony silnym instynktem współczesności i teraźniejszości". Jak trafnie zauważyła Sława Bardijewska, jego sztuki pokazują, że "epoki kończą się gwałtownie i nieodwołalnie przełomami dat (...) ale czas w człowieku wygasa powoli, epoka trwa w nim jeszcze długo."

Niekiedy Abramów potrafi zobrazować ten proces w sposób tak fascynujący, jak w "Maestro" - utworze, którego triumfalny przemarsz przez polskie sceny właśnie obserwujemy - kiedy indziej natomiast pisarz nie ma aż tak wygórowanych ambicji, sięga po stare, wypróbowane środki farsy. I tak jest w "Derbach w pałacu", Wiele tu chwytów rodem z bulwarowej komedii, ale pokazane jest owo zderzenie czasu minionego ze współczesnym.

Nowe reprezentuje zarządca dawnego hrabiowskiego majątku, dyrektor stadniny koni, syn przedwojennego fornala z owego majątku, Karbot (w bydgoskim spektaklu - Kazimierz Miranowicz); minione: były właściciel pałacu, hrabia Debopolski (gra go Hieronim Konieczka) Okazuje się, że ci ludzie - przedstawiciele dwóch różnych epok w dziejach narodu, mają identyczne pasje: kochają zabytkowe piękno starej rezydencji i rasowe konie. Nota bene hrabia już dawno nie żyje, czas miniony zmieszał się z teraźniejszym we śnie Karbota. Rzeczywistość realna jest dość brutalna, rządzą w niej niekompetentni urzędnicy, silni z powodu swej pozycji działaczy i braku skrupułów (np. Byrczak - Kazimierz Motylewski), nie mający szacunku dla muzealnego obiektu, ani dla kwitnącej stadniny. Doprowadzają do jej sprzedaży, a pałac zamieniają w dewizowy hotel dla dolarowych turystów. Nie wystarczy zmienić ustroju, aby zmieniła się ludzka mentalność. Dążenie do władzy i kariery po dawnemu bywa silniejsze i wyżej cenione niż fachowość i solidność, Zło w człowieku chodzi tymi samymi drogami co kiedyś, wykorzystując jedynie nowe realia, zasłaniając się nowymi hasłami, aby się umocnić. Karbot, który całe życie poświęcił pracy dla państwowego i społecznego dobra musi odejść zniesławiony, bo posądzony o hrabiowskie upodobania. No cóż, samo życie, można powiedzieć. Utwór Abramowa nie stracił swej aktualności i w wielu miejscach brzmi tak, jakby był napisany dzisiaj, a mija już bez mała dwadzieścia lat od chwili jego powstania.

Oglądałam spektakl prapremierowy w Teatrze Polskim w Warszawie w 1966 roku, reżyserowany przez Ludwika Rene ze scenografią Otto Axera, z Wieńczysławem Glińskim, Bronisławem Pawlikiem i Władysławem Hańczą w rolach głównych. Była to naprawdę szampańska zabawa, a to dzięki harmonijnej współpracy reżysera, scenografa i aktorów. Wykorzystali oni umiejętnie owo zmieszanie realności z fikcją, nastrój chwilami był trochę niesamowity, czuło się prawdziwy wiew historii, ale zwyciężył temperament komediowy wykonawców. Celna satyra na współczesność szła w parze z beztroską zabawą.

Nie można tego, niestety, powiedzieć o przedstawieniu bydgoskim, nad którym unosi się letnia aura sztuki mdłej i bezbarwnej. Skąd tak różne odczucia - zadumałam się - może to lata stępiły ostrze satyry? Chyba jednak nie, pozostało przecież na czasie pytanie: dlaczego ludzie niekompetentni i szkodliwi społecznie chodzą częstokroć w togach wielkich działaczy? Rzecz w tym, żeby pytanie to umiejętnie postawić. W tym celu - mimo że to komedia - ludzie muszą być prawdziwi, a ich konflikty i przeżycia na tyle autentyczne, aby widzowie mogli zaangażować się w rozgrywane wydarzenia. A niestety, reżyser nie wsparł aktorów, nie poprowadził ich w rewiry ocierające się o prawdziwy dramat, choć zatrzymane na granicy komedii - co jest domeną wszystkich prawie litworów Abramowa. Postacie i sytuacje, kreślone najczęściej grubą kreską, nabierają charakteru jednowymiarowego, wiodą do stereotypów, sztampy. Nie pokuszono się o wydobycie subtelnych paradoksów naszego czasu, wszystko podano w sposób przerysowany, a więc mało zabawny. Wiele komicznych momentów rozmyło się w letniej wodzie banału.

Nie ma ten spektakl tempa, nie ma też tego, co się nazywa komediowym temperamentem, precyzją, polotem, fantazją. Widać pojęcie stylu gry, charakteru przedstawianego świata zdaje się być reżyserowi i wykonawcom obce. Duch arystokratycznej Czarnej Damy (Małgorzata Ozimek) przypomina krwistą pokojówkę. Inni wykonawcy też nie zostali odpowiednio wykorzystani, nawet aktor tej miary co Hieronim Konieczka nie może z siebie wykrzesać ognia. I tak jakoś wszystko obrasta pospolitością, zlewa się w jedno, chwilami stanowiąc jakby dalszy ciąg "Rodziny" Słonimskiego, również w reżyserii Wiesława Rudzkiego. Te same farsowe chwyty, to samo naskórkowe potraktowanie ludzi i sytuacji. Młody reżyser raz jeszcze miał okazję przekonać się, że dobrą komedię piekielnie trudno zrealizować. Trzeba mieć nie tylko pomysł, ale i poczucie komizmu, a także aktorów, którzy posiadają vis comica. A w bydgoskim spektaklu jakby zapomniano o tym wszystkim. I chyba z powodu tego sztuka Abramowa zdaje się być poczciwa, a więc nieprawdziwa. To poczucie, że przedstawiona rzeczywistość ma w sobie coś nieprawdziwego, towarzyszy nam od początku, poczynająca od scenografii (niewiele ma ona wspólnego z wnętrzem stylowego pałacu), poprzez odgłosy grzmotów (bardzo źle sugerują burzę), a kończąc na scenie tortur psychicznych i fizycznych zadawanych Karbotowi - nader nieprzekonująco rozegranej.

Epitet: "teatr poczciwy" zaczyna coraz częściej przylegać do bydgoskiej sceny, a nie jest to - niestety - komplement. Trudno się dziwić, że u progu lata teatr sięga po repertuar lżejszy, komediowy, zapewniający rozrywkę i kasę. Nie sprawdziło się jednak ani jedno, ani drugie. Nawet na premierze nic nie wskazywało na szturm ludzi do kas, trudno też było dostrzec kogoś ze środowisk twórczych. Na widowni (bynajmniej nie zapełnionej po brzegi) letnio i sennie. A pomyśleć, że kiedyś na komedię ludziska walili drzwiami i oknami. Marazm, jaki panował na premierze "Derbów w pałacu", nie świadczy bynajmniej, że dziś komedia nie jest potrzebna. Może bardziej jeszcze - ale musi to być rozrywka z prawdziwego zdarzenia. Aluzyjki do współczesności w słabym wykonaniu i bezbarwnej reżyserii nikogo dziś nie bawią - natomiast prawda o rzeczywistości pilnie jest poszukiwana.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji