Artykuły

Powrót Terytoriów

"Zagłada domu Usherów" w reż. Barbary Wysockiej w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w warszawie. Pisze Dorota Szwarcman w swoim blogu w polityce.pl.

Jak to dobrze, że z dzisiejszą premierą "Zagłady domu Usherów" Glassa w Sali im. Młynarskiego Opery Narodowej wrócił cykl Terytoria, jedna z najbardziej wartościowych inicjatyw dyrektora Trelińskiego z poprzedniej kadencji. Właśnie dziś wspominaliśmy z kolegami niezapomniane spektakle, jak "Curlew River" Brittena czy "Peleasa i Melizandę" Debussy'ego. Był też koncertospektakl z muzyką Janaczka ("Zapiski człowieka, który zginął") i Mykietyna ("Sonety Szekspira"). Był spektakl złożony z opery "Fedra" Agaty Zubel i baletu "Alpha Kryonia Xe" Aleksandry Gryki. Na parę lat wszystko poszło na marne. Teraz cykl został podjęty, a zatrudnieni do niego zostali młodzi reżyserzy, eksperymentujący w operze. Mają to być m.in. Michał Zadara, który w marcu wyreżyseruje "Oresteję" Xenakisa, i Maja Kleczewska, która w maju zajmie się dwoma dziełami kompozytorów młodego pokolenia: Aleksandra Nowaka ("Sudden Rain") i znów Agaty Zubel ("Between"). Do cyklu Terytoria zaliczono też "Qudsja Zaher" Pawła Szymańskiego, które wreszcie ma zostać wystawione w czerwcu.

Dziś, na początek, pokazano rzecz niekoniecznie atrakcyjną pod względem samej muzyki, ale świetnie zrobioną - i na dodatek jest to debiut młodej reżyserki w operze! Barbara Wysocka to w ogóle ciekawa postać, jest z wykształcenia muzykiem (skrzypaczką; studiowała we Freiburgu), ukończyła też studia aktorskie i reżyserskie w Krakowie i jest aktorką Starego Teatru, a od niedawna także reżyseruje - wystawiła "Klątwę" wg Wyspiańskiego i "Kaspara" Petera Handke.

Na konferencji przed premierą bardzo zręcznie omijała opisy, żeby nie zdradzić przedwcześnie swoich pomysłów na ten spektakl, ale podkreślała, że: po pierwsze, inspirowała się muzyką, ale po drugie - częściej spoglądała do opowiadania Poe niż do libretta, ponieważ jego proza "jest zawsze nieoczywista, niedopowiedziana". Starała się więc, by i spektakl był nieoczywisty i niedopowiedziany. No i wszystko okazało się prawdą. Też może nie chciałabym za bardzo tu spektaklu opisywać na wszelki wypadek, gdyby ktoś się wybierał (jeszcze, poza jutrzejszym przedstawieniem z drugą obsadą, 14, 15 i 22 listopada), ale rzeczywiście widoczne jest, że reżyserka nie poszła ściśle za librettem i że poszła za muzyką - pewne obsesyjne gesty i zachowania na scenie znakomicie harmonizują z obsesyjnie powtarzanymi motywami u Glassa. Muzyka sama w sobie jest piekielnie nudna, przynajmniej dla mnie, ale to właściwie nie jest muzyka, tylko tło służące do potęgowania nastroju beznadziei, którą to rolę spełnia idealnie. Podziwiam muzyków i dowodzącego nimi Wojciecha Michniewskiego, bo żeby się nie pomylić w tych wszystkich powtarzankach, trzeba być absolutnie przytomnym i mieć świętą cierpliwość. Inaczej można dostać kręćka.

Dziś śpiewali: Adam Szerszeń (William), Brian Stucki (Roderick Usher), Agnieszka Piass (Madeline Usher), Czesław Gałka (Służący), Krzysztof Szmyt (Lekarz). Zwłaszcza podobał mi się ten amerykański śpiewak o polskich korzeniach, a Madeline w swojej roli bez słów pokazała ładny głos. W drugiej obsadzie tę rolę śpiewa Agata Zubel, Williamem jest Andrzej Witlewski, a Roderickiem - Tomasz Krzysica. Żałuję, że jej nie zobaczę, ale jutro idę na koncert. Może później?

W każdym razie spektakl bardzo polecam.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji