Pociąg do... kariery
"Intercity" w reż. Leszka Malinowskiego i Bogusława Semotiuka w Nowym Teatrze w Słupsku. Pisze Magdalena Olechnowicz w Głosie Koszalińskim.
Brawo, brawo i jeszcze raz brawo!!! Spektakl "Intercity" w reżyserii Leszka Malinowskiego [na zdjęciu] to gwarancja doskonałej zabawy przez blisko dwie godziny. Reżyser palcem wytknął wady naszego społeczeństwa, ale zrobił to tak, że nikt się nie obraża.
Przyznam, że szłam do teatru z pewną obawą. Zwłaszcza że podczas ostatniej premiery Nowego Teatru, którą był "Ślub" Gombrowicza, miałam ochotę wyjść już po pierwszym akcie. Krótko mówiąc - był mroczny i smętny. Pomyślałam - cała nadzieja w Malinowskim. W końcu z pani Heli śmieje się cała Polska. Skoro pisze dla Konia Polskiego tak doskonałe skecze, to nie może napisać smętnej sztuki. I nie zawiodłam się.
Świat kolei
Na scenę wpada zakapturzony nastolatek, a za nim elegancka pani krzycząc, że to złodziej i zabrał jej torebkę. Pojawia się ochroniarz, który łapie chłopaka i odbiera mu zdobycz. Chłopak klnie pod nosem.
- Skur... I tak nic mi nie możecie zrobić. Nie mam 13 lat. Jutro zaj... dziesięć takich torebek...
Głos z megafonu zapowiada pociąg Intercity do Warszawy. Kurtyna podnosi się i widzimy wagon WARSU. Za oknami migają drzewa, lasy, kolejne stacje... To właśnie w tym wagonie toczyć się będzie akcja pierwszego aktu. To w nim konduktor wypisze miejscówki bez miejsca oraz zaproponuje podróż na umowę-zlecenie. Co to znaczy? "My się umówimy, a panu podróż jakoś zleci...".
Nadzieja w Warszawie
W WARSIE poznajemy kolejnych bohaterów. Ludzie z prowincjonalnych małych miasteczek jadą do Warszawy. Witek - elegancki młody w garniturze - jedzie do rodziny po pożyczkę. Justyna - młoda dziewczyna z 10-tysięcznego miasta zmierza na casting. Elegancka pani jeździ do stolicy regularnie na szkolenia z księgowości. Warto zaznaczyć, że w tej kreacji Hanna Piotrowska jest doskonała! Jedzie też energiczna dziennikarka, która ma robotę dzięki politycznym aferom - brawa dla Bożeny Borek oraz profesor ekonomii, który "na czymś się zna i dlatego nie nadaje się do polityki." Witek, Zdzisiek i Lutek jadą na gapę, a właściwie... "na posła". Problem pojawia się, gdy do WARSU wchodzi prawdziwy poseł Edek. Panowie jednak szybko dogadują się. Postanawiają wspólnie założyć Polską Partię Uczciwości.
W krzywym zwierciadle
Rzeczywistość ukazana w krzywym zwierciadle, znana i z autopsji, i telewizji, sprawia że publiczność nie przestaje się śmiać. Założyciele partii wyruszają ,,na wagony" zbierać podpisy poparcia. Okazuje się, że na populistyczne hasła - "przede wszystkim przejrzystość i czyste ręce" - są ciągle aktualne. Najmniej podpisów zbierze profesor - ludzie nie mają zaufania do ludzi z wyższym wykształceniem, bo sami w większości takiego nie mają oraz poseł, który przynosi tylko jeden podpis.
Drugi akt to już kancelaria premiera i afera rozporkowa. W roli sekretarki - kochanki - rewelacyjna od początku do końca -Agnieszka Ćwik. Czym zajmuje się Polska Partia Uczciwości? Niczym, bo "Jak się nic nie robi, to się nic nie spieprzy". Co było dalej? Dalej było jeszcze lepiej, ale o tym drodzy Czytelnicy przekonacie się w teatrze...
Brawa dla całej ekipy. Także dla scenografa. WARS bardzo sprytnie zamienił się w biuro poselskie. Doskonały jest też pomysł z telewizorem. Konferencję prasową nowego "gabinetu" wszyscy mogliśmy oglądać na żywo w telewizorze. Naprawdę rewelacja! Gorąco polecam.