Artykuły

Wspomnienia...

ILEŻ nieoczekiwanych wzruszeń może przynieść krótka telewizyjna godzina wspomnień. Oto telewizja powtórzyła, po siedmiu bez mała latach, "Trio", zrealizowane przez Jerzego Gruzę według "Wygnańców" Joyce'a, jeden z tych dawnych, pamiętnych spektakli, uznawanych swego czasu za tzw. słupy milowe w rozwoju telewizyjnego teatru.

A więc mieliśmy owe "Trio", Śląska, Hanuszkiewicz i Holoubek o siedem lat młodsi, bardzo już wtedy wyczuleni na niuanse telewizyjnej specyfiki aktorskiego wykonania, no i realizacja, tak zabiegająca o rygory owej, akademicko rozumianej, telewizyjności, że dziś wydaje się to przesadne, jeśli nie nieprawdopodobne. Jak starannie komponowany był każdy kadr, jak precyzyjny ruch kamer jakie zbliżenia i niemal wyłącznie zbliżenia tworzy aktorów, dające efekty statycznych, izolowanych kadrów!

"Trio" było jednym z pierwszych spektakli zarejestrowanych na taśmie filmowej z okazji bodajże eksportowej - udziału w festiwalu telewizyjnym "Prix Italia". Prezentowało też eksportową czystość stylistyczną, ascezę środków realizacyjnych, wręcz akademicko rozumianą telewizyjność gatunku tak zdumiewająca dziś, gdy właśnie pojęcie telewizyjności rozszerzyło się, wzbogaciło i obejmuje przeróżne szkoły, sposoby i metody, a sam Gruza nie kontynuuje dawnych doświadczeń, najchętniej realizując "Małżeństwo doskonałe".

To jedna sprawa. Jest i druga, związana z powtórną emisją "Trio" i nie tylko zresztą "Trio", sprawa znacznie ważniejsza od sentymentalnych wspominków, dotycząca właśnie telewizyjnej polityki powtórek.

Telewizja pracuje już przeszło piętnaście lat, a na pełnych obrotach - co najmniej dziesięć. Teatr telewizyjny pożera co roku ogromną ilość materiału literackiego i nic dziwnego, że co pewien czas zaczyna zjawiać się właśnie problem powtórzeń. Jest ich w programie sporo. Obok "Trio", ostatnio "Ucieczka z Betlejemu" i "Sposób na Alcybiadesa" Niziurskiego, a niedawno "Dzień jego powrotu" Nałkowskiej i "Wilki w nocy" Rittnera, jeszcze wcześniej "Zawisza Czarny" Słowackiego... Cóż, każdy szanujący się teatr ma prawo po pewnym czasie wystawić na scenie sztukę, która cieszy się specjalnymi względami publiczności i dawno już nie była grana. Teatr telewizyjny również.

Sądzę tylko, ze należy przyjąć jakąś zasadę powtarzania wybranych pozycji telewizyjnych, kwalifikującą te, a nie inne spektakle do powtórnej premiery telewizyjnej. Wiadomo, że widownia się zmienia - rosną dzieci, dołączają nowi abonenci i dla tego również powodu warto pokazać najwybitniejsze spektakle sprzed lat, wybitne osiągnięcia naszego teatru telewizji. O ile oczywiście na poprzednim, pionierskim etapie zostały one zarejestrowane, utrwalone dla potomności. Jest ich sporo, każdy telewidz wymieni na pewno "Idy marcowe", i "Wywiad z Ballmayerem", "Pożegnania", "Urząd" i "Jezioro Bodeńskie"... Wybór jednak powinien być świadomy i w żadnym wypadku nie przypadkowy. Mielibyśmy wtedy coś w rodzaju telewizyjnego kina interesujących filmów, tyle że w dziedzinie teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji