Artykuły

Dziwię się, więc jestem laureatem PPA

- Mam gotowy tekst monodramu, w biurku gotowy scenariusz filmowy. Zagrałem niedawno w filmie Andrzeja Barańskiego i w Teatrze TV u Dariusza Gajewskiego. Marzy mi się zespół funkowy - opowiada WACŁAW MIKŁASZEWSKI, zwycięzca wrocławskiego PPA w 2007.

Joanna Derkaczew: Dużo ryzykowałeś, prezentując na przeglądzie piosenkę zawieszoną gdzieś między rapem, trip-hopem a nu jazzem. A przecież jako wrocławianin wiesz doskonale, jaki styl wygrywał dotąd na przeglądach. Nie kusiło Cię, by zrobić coś tradycyjnego, ale pewnego?

Wacław Mikłaszewski: Konkurs śledziłem od lat i uważałem go za szalenie prestiżową imprezę. Ale gdy w tym roku zbliżał się czas nadsyłania zgłoszeń, musiałem sobie odpowiedzieć, o co w tym naprawdę chodzi. Po co ten konkurs? Według mnie po to, by w jednym miejscu mogły się pościerać różne propozycje, różne style. Żeby można było uruchomić nowe osoby, które gdzieś są, gdzieś pracują, ale my o nich nie wiemy. Mogłem się napinać, próbować coś naśladować, odtwarzać. Ale dlaczego nie przenieś na scenę tego, co rzeczywiście siedzi w człowieku? Tego, co nuci sobie, idąc ulicą? Nie chodzi o włażenie na scenę z butami, bez przygotowania, ale o wykorzystanie tego, co naturalne i własne. Nawet jeśli trochę zabrudzone ulicą.

Tak powstały Twoje piosenki?

Mam w tej chwili w komórce kilkanaście motywów muzycznych, które nagrałem sobie, chodząc po mieście. Skąd te dźwięki? Odkładały się pewnie latami. Grzegorz Turnau, Genesis, Madonna, Jackson, jazz, potem Frank Zappa, Prince, Pat Metheny Miałem je w głowie tak jak te piosenki, które prezentowałem na PPA. Niektóre powstały ponad rok temu. Nagrywałem je sobie, a potem dręczyłem moje siostry muzyczki, by mi je rozpisały nutowo. A nutami można już zrobić wszystko.

A profesorowie z uczelni nie radzili Ci, byś lepiej nic z nim nie robił, tylko wziął Brela?

Oni nic nie wiedzieli. Jedyną wtajemniczoną osobą był Tomasz Walczak. To chodząca energia muzyczna, pianista jazzowy wykładający w Akademii Muzycznej w Łodzi improwizację jazzową. Z nim zaczynała się rozmowa zupełnie spoza terminologii muzycznej, np. że coś ma brzmieć jak zebrane buraki cukrowe. Muzyka i tekst powstawały zwykle w tym samym czasie. A co leżało u podstawy każdej piosenki? Zdziwienie.

(...)

Ciebie to dziwi?

Non stop się dziwię i to pozwala mi żyć. Bo czy to rzeczywiście jest normalne? To jest niesamowite, ciągle krąży mi to po głowie. Ciągle myślę, jak małe są moje sprawy w porównaniu z makroskalą. Co mam na tapecie w komórce? Ziemię widzianą z kosmosu. Mogę się w to wpatrywać godzinami. Tam, gdzie są rzeczy dziwne, zaczyna się w człowieku szczerość. Bo z pozoru wszyscy jesteśmy ułożeni, nieskomplikowani, a pod tym gorsetem zaczyna się coś totalnie irracjonalnego, pokręconego. Chciałem część tego irracjonalizmu pokazać w swoich piosenkach. (...)

Bo nawet ten konkurs; zwycięstwo, gratulacje, setki mali, setki SMS-ów - czy to

I co dalej?

Mam gotowy tekst monodramu, w biurku gotowy scenariusz filmowy. Zagrałem niedawno w filmie Andrzeja Barańskiego i w Teatrze Telewizji u Dariusza Gajewskiego. Marzy mi się zespół funkowy. Stąd przecież wzięło się to moje imitowanie dźwięków. Nie miałem zespołu, więc wszystkie dźwięki, wszystkie sekcje musiałem sobie sam wyprodukować. Może zacznę studiować filozofię, może będę chodził na wykłady na astronomii. Wiem, że teraz mam siły, teraz jest mój czas. Będę więc co wieczór zadawał sobie pytanie: czy wykorzystałeś ten dzień w stu procentach? I chcę codziennie odpowiadać - tak.

* Wacław Mikłaszewski, urodzony we Wrocławiu, student III roku Wydziału Aktorskiego PWSFiTV w Łodzi

***

Cały artykuł w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Na zdjęciu: Wacław Mikłaszewski jako laureat PPA 2007.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji