Na chłopski rozum
"Ludzie chcą wiedzieć jakby było, gdyby było, tak jak tu jeszcze jest"; "ludzie szukają świata, który jest jeszcze w porządku". Te słowa wypowiada Hans Holzer (Jerzy Łapiński), ojciec rodziny zamieszkującej jakiś wiejski zakątek malowniczej i chętnie odwiedzanej przez turystów Szwajcarii. U Holzerów - co okaże się później - nie wszystko jest w zupełnym porządku, a ich gospodarstwo i życie też coraz bardziej oddala się od tradycji. Skoro jednak mieszczuchy szukają atrakcji i chcą zastać tu oazę dawnego porządku, to będą ją mieli. Holzerowie pozwolą się podpatrywać, stworzą w swym domu "żywe muzeum", taki skansen, "na godziny" i naturalnie - odpłatnie. Na użytek turystów wykreują kilka rodzajowych scenek i rodzinnych obrazków, prawdziwie "cepeliowskich", fałszujących współczesne realia, sztucznych i śmiesznych. Ale to nieważne - turysta z miasta kupi tę atrakcję, weźmie całą maskaradę za dobrą monetę...
Taki jest punkt wyjścia komedii Markusa Koebeli, współczesnego szwajcarskiego dramaturga, którą w minioną sobotę zaprezentował nam sopocki Teatr Kameralny. Była to polska prapremiera sztuki w przekładzie Danuty Żmij-Zielińskiej, w reżyserii Mirosława Borka ze scenografią Łucji i Bruna-Sobczaków, muzyką - Zbigniewa .
Komedia nosi tytuł "Peep show u Holzerów". Czy istotnie - jest to komedia? W swej "cepeliowskiej" części - zapewne tak. Ale nie jest to sztuka jednorodna gatunkowo i stosowne byłoby chyba dla niej określenie smutna lub gorzka komedia. Dotyka w niej bowiem autor wielu problemów i wiele pytań stawia, przy czym są to pytania poważne, natury wręcz egzystencjalnej. Z jednej więc strony oglądamy rodzinę, która bardzo już odeszła od swych chłopskich korzeni i nieuchronnie od nich się odcina. Pieniądze zdobywane na naiwności turystów zniewolonych kanonami masowej kultury, odejście to w finale przypieczętowują. Z drugiej jednak obserwujemy tragiczne i bolesne dla wszystkich niemal bohaterów skutki odrywania się od tych korzeni, utraty tożsamości i
szukania nowego miejsca w społeczeństwie. Dotyczy to zwłaszcza młodych Hansa - Juniora (Jacek {#os#5627}Godek) i Anny (Dorota Kolak), która w przeciwieństwie do Hansa, nową sytuację wnikliwie analizuje. "Peepshow" ma również inny jeszcze skutek. Pokazuje jak zmieniają się bohaterowie pod wpływem zamożności, jak łatwo przyswaja miejskie skonwencjonalizowane i tandetne wzorce cywilizacji. Obnaża też i to, co w uczuciowo-emocjonalnych stosunkach tej rodziny stanowi punkt najsłabszy, a dotyczy rodziców - Hansa (J. Łapiński) i Marty (Elżbieta Goetel). W domu Holzerów fest jeszcze Dziadek (Andrzej Nowiński). To rola niema, naznaczona piętnem karykaturalnej śmieszności, ale na tej właśnie postaci spoczywa ciężar sztuki, bo to ona jest symbolem przemijającego i porzuconego w finale świata - starego porządku, tradycji i wartości.
Sprawnie zrealizowana, dobrze zagrana, zaskakująca w odbiorze, bo co rusz przełamująca komediową konwencję sztuka, wprawiła premierową widownię w szampański nastrój w pierwszej części i pewną konsternację - w drugiej. To, co było śmieszne, bawić nagle przestało, zrobiło się poważnie i smutno. U Holzerów i wśród publiczności.