Artykuły

Dobra wróżka. Po śmierci Grażyny Karaś-Piekarczyk

Załatwiała, biegała, organizowała, uciszała, uśmiechała się, prosiła... Ukrywała się w cieniu, znikała i pojawiała się nagle, gdy czuła, że jej obecność jest potrzebna. Grażynka Karaś była (ten czas przeszły nie może mi wciąż przejść przez gardło) tancerką, pedagogiem, organizatorem, ale przede wszystkim kimś opętanym tańcem. Balet był różdżką tej dobrej wróżki, którą usiłowała zmieniać i poprawiać świat - zmarłą tancerkę wspomina Józef Opalski w miesięczniku Kraków.

Załatwiała, biegała, organizowała, uciszała, uśmiechała się, prosiła... Ukrywała się w cieniu, znikała i pojawiała się nagle, gdy czuła, że jej obecność jest potrzebna. Grażynka Karaś była (ten czas przeszły nie może mi wciąż przejść przez gardło) tancerką, pedagogiem, organizatorem, ale przede wszystkim kimś opętanym tańcem. Balet był różdżką tej dobrej wróżki, którą usiłowała zmieniać i poprawiać świat. Jemu poświęciła swoje - jakże pracowite! - życie. Dla jego popularyzacji zrobiła więcej niż ktokolwiek w naszym mieście. Stypendystka w Balecie XX Wieku Maurice'a Bejarta, mimo propozycji trzyletniego kontraktu wróciła do Krakowa marząc o przeniesieniu tu swoich doświadczeń, zdobytych u wielkiego Francuza, zrewolucjonizowaniu krakowskiego baletu. Nie udało się. I to była jej największa, gorzka klęska. Ale nie poddawała się. Wraz z Przemysławem Śliwą wymyśliła niezwykłą Krakowską Wiosnę Baletową, dzięki której mogliśmy oglądać najwspanialsze zespoły o najwyższej światowej klasie artystycznej.

Był w jej życiu i taki czas, gdy po powrocie od Bejarta stała się niezwykłym zjawiskiem w Piwnicy pod Baranami. Dość przypomnieć zdjęcia z legendarnego albumu o Piwnicy Zbigniewa Łagockiego (1968 r.) czy wspomnienia Zbigniewa Palety z książki Głowy piwniczne (2007 r.) Wacława Krupińskiego:

"Była nas taka dwójka - ja i absolwentka szkoły baletowej Grażyna Karasiówna, która swymi tanecznymi "pas" też wnosiła do programu odmienny akcent, inny klimat. Nawet byliśmy podobnie traktowani przez Piotra. Przedstawiając nas, akcentował: "Oto PRAWDZIWY skrzypek i PRAWDZIWA tancerka". Grażyna na przykład przeszła w tiulach do muzyki Chopina i choć nie był to numer sam w sobie szczególny, to wystawiony po jakimś czystym wariactwie, nabierał niesamowitego charakteru".

I jeszcze sama Grażyna w książce o Piwnicy Joanny Olczak-Ronikierowej (1994 r.): "Miałam wtedy siedemnaście lat! Umierałam z tremy i ze zwyczajnego strachu; wykonywanie na tej nierównej, pełnej zadziorów scence, w tłoku, w złym świetle skomplikowanych, baletowych pas, piruetów i skoków, było naprawdę niebezpieczne. [...] Można powiedzieć, że odniosłam sukces. I tańczenie w Piwnicy stało się moją największą pasją. Większą nawet niż występy w Teatrze Muzycznym, do którego zaangażowano mnie po szkole. [...] Lata spędzone w kabarecie uważam za najpiękniejsze lata w moim życiu i jestem szczęśliwa, że moja przyjaźń z Piotrem trwa".

A teraz nie ma już Piotra i nie ma już Grażyny. Wniosła do krakowskiego kabaretu, do jego ironii, przekory, zgryźliwości politycznej, całego tego piwnicznego bałaganu nutę prawdziwej poezji i harmonii. Jej biały, klasyczny kostium i taniec na pointach był porządkowaniem świata i tęsknotą za uniwersum. Zjawiała się jak rajski ptak, wnosiła powiew niezwykłego czaru i nieskrępowanej wolności.

Była znakomitym i bardzo wymagającym pedagogiem. A w bojach o przetrwanie Wiosny Baletowej z delikatnej i wiotkiej istoty stawała się "żelazną damą" stojącą niezłomnie przy Przemku Śliwie, wyłamującą wszystkie drzwi, by dotrzeć do władz i sponsorów, wymóc pomoc dla najbardziej nawet karkołomnych żądań artystycznych przyjeżdżających zespołów, zdobyć publiczność dla Kyliana, Eka, Naharina... Przy całej delikatności swego charakteru stawała się wtedy ostra, władcza i nieznosząca sprzeciwu. Potrafiła też warknąć i boleśnie ugryźć, gdy ktoś nadepnął na któregoś z jej idoli. Dobra wróżka zmieniała się wtedy we wróżkę groźną i bardzo jadowitą.

Kilka dni przed śmiercią, kiedy z nią rozmawiałem, wyszeptała słabym głosem: - Nie zapominaj o Ani i Jurku, okazali się tacy wspaniali. Nie zapomnij o Przemku i Wiośnie Baletowej. Róbcie ją dalej.

Grażynko, nie zapomnę.

Józef Opalski

***

Naszemu Przyjacielowi

Jurkowi Piekarczykowi

serdeczne słowa współczucia

z powodu śmierci Żony

- koledzy z "Krakowa"

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji