Nowa premiera w Operetce
Wielu dziwiło się, że Ryszard Pietruski, aktor charakterystyczny, mający na swym koncie niejedną udaną rolę teatralną i filmową, organizator akcji "Artyści - dzieciom" i ciekawej Rewii Konnej przy ZPR-ach - objął stanowisko dyrektora Operetki Warszawskiej, oczywiście nie poniechawszy pracy w macierzystym Teatrze Dramatycznym.
Po przejściowych trudnościach w doborze zespołów i solistów, po licznych kłopotach i niezbyt fortunnych premierach, Pietruski postanowił zadebiutować w swym teatrze jako reżyser, mając po temu pełne kwalifikacje, a na dodatek liczne lekcje śpiewu u różnych pedagogów. Przedsięwzięcie było o tyle niebezpieczniejsze, że wystawił na stołecznej scenie niezwykle rzadko graną operetkę słynnego Jakuba Offenbacha "Perichola", która mimo zapewnień reżysera nie dorównuje w swej warstwie muzycznej jedynej pięknej operze tego twórcy "Opowieści Hoffmanna", ani tak wspaniałym dziełom, jak "Piękna Helena", "Orfeusz w piekle" czy "Życie paryskie".
Może i dobrze się stało, że młody zespół mógł. wystąpić w rolach nieobciążonych wielką tradycją aktorską i śpiewaczą. Do realizacji operetki, przekazywanej w nowym, sprawnym przekładzie Krystyny Chudowolskiej i Andrzeja Bentkowskiego, pozyskał niezwykle utalentowanego dyrygenta operowego, Andrzeja Straszyńskiego, który pomógł orkiestrze w dobrym ujęciu całości. Scenografia, nie zawsze przekonująca, lecz na ogół przyjemna, to dzieło Liliany Jankowskiej, choreografię zaś przygotował Witold Gruca.
Oglądałem pierwszą obsadę i muszę przyznać, że Grażyna Brodzińska (poza arią o śmiechu) spisała się dobrze w tej trudnej roli, a dzielnie sekundował jej jako Piguillo Mariusz Cellari. Jak zawsze doskonały był, poprzednio śpiewak Opery Bałtyckiej, Zenon Bester w roli Don Andresa. Dobrze ze swych mniejszych ról wywiązali się Anna Pikierska, Tadeusz Walczak, Roman Kosierkiewicz i inni.