Artykuły

Śmierć jak chleb

"Moja Molimezja" w reż. Pawła Kamzy w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie. Pisze Anna Szczygieł w Krakowskim Serwisie Kulturalnym KULTURAtka.pl

Umierasz w imię zasad. Umierasz w imię wyższych celów, wzniosłych uczuć. Giniesz za idee. Giniesz teatralnie. Na barykadach, z chorągwiami, w blasku chwały, z odgłosem trąb w tle. Grają Ci surmy złote. Jest śmierć romantyczna - kochać i ginąć, pisać poematy, odsłaniać tajemnice ostatniego tchnienia. 21 gram duszy. Jest słup światła na scenie, gong, patos sączy się z każdej szczeliny. Jest piękno śmierci. Ukłon w stronę niezmierzonej, nieodgadnionej tajemnicy odchodzenia. A w "Mojej Molinezji" jest tylko umieranie. Zwykłe, jednorazowe, dotykalne. Tu śmierć nie jest wzniosła. U Pawła Kamzy śmierć sprawia ból. Umieranie sprawia ból. To taka śmierć jak kromka chleba.

Tego bólu nic nie zapowiada. Jest Halina wróżąca z kart, jest jej mąż, są echa prawie całkiem zapomnianej miłości do brata męża, w tle opowieść o rybce molinezji, której się zmarło, a puste akwarium stoi na środku sceny i straszy. Lekko, zwiewnie, zabawnie. Historia o spadku, powrót na wieś, opowieści o zapachu jabłek. Z tyłu sceny czarna molinezja, czy to duch, czy zjawa pląsa, przepływa przez scenę, opowiada strzępy historii. Roześmiana Halina, piękna czerwona suknia, taniec na parkiecie, czerwony welon, powietrze przepełnione radością. Trwa to dobre dwadzieścia minut. Dwadzieścia minut lekkości.

I wtedy przychodzi list. Jedna biała kartka papieru którą Halina czyta i nagle zmienia się ciężar powietrza. Choroba. I tak by można opisać spektakl: było lekko, potem choroba przyszła, źle się działo, smutek zapanował, patos śmierci, godne umieranie, ostatnia - ale jednak nadzieja, nadzieja na raj i szczęście po śmierci. Ale nie tak było w Łaźni Nowej. W jednej, krótkiej chwili wszystko co działo się przed feralnym listem zostało zatarte - i lekkość i zabawa i pusty trochę śmiech. Zostało tylko umieranie. Jak można pisać o takim umieraniu? Halina umiera. Krok po kroku. Słabnie, blednie, znika. Z każdym kolejnym krokiem widzimy jak niżej opuszcza ramiona, jak z coraz większym wysiłkiem podnosi nogi, coraz bardziej zamglone ma spojrzenie. Tak właśnie Edyta Torhan ukradła ten spektakl. Ukradła go wszystkim po kolei i wodzisz za nią wzrokiem i wsłuchujesz się tylko w odgłos jej kroków. Ukradła molinezję, akwarium, scenariusz.

Halina gaśnie powoli, a jej gaśnięciu towarzyszy śpiew Joanny Słowińskiej. Miało być trochę folku, ludowości, przyśpiewek. Jak to dopisać do spektaklu o ludzkiej, dławiącej śmierci? Nie wiem. Nie wiem jak to dopisali, myślę intensywnie jak ludowa przyśpiewka mogła stworzyć rodzaj nierozerwalnego związku ze sceną ostateczną. Nie wiem jak te dwie kobiety: jedna umierająca nad wodą, druga podchodząca nieśmiało, trzymająca jej opadającą głowę, śpiewająca bez muzyki ludową pieśń, mogły sprawić że ciężar teatralnych krzeseł nagle wzrósł, że faktura podłogi zmieniła się w coś obcego i strasznego, że niepodobna było opanować drżenie dłoni, które nie spoczywały już na kolanach, ale zaciskały się mocno i boleśnie.

Niepodobna pisać o Molinezji konkretnie i rzeczowo. Niemożliwe jest wypunktowanie słów, działań, opisanie scen i aktorskich wdechów. Można poczuć. Poczuć te 21 gram duszy, która uwalnia się z wymęczonego chorobą ciała i unosi się gdzieś wysoko, tuż nas sklepienie teatru. Dotknąć śmierci prawdziwej. Tak prawdziwej, że aż niewygodnej, krępującej oddech, wyciągającej swoje zgrabiałe ręce do naszych gardeł. I nie masz eposu, wiecznej chwały czy pomnika ze spiżu. Masz sączącą się resztkę życia. Masz śmierć, która dusi dlatego, bo widzisz na scenę samą prawdę. Dławi Cię ta prawda bo nie mami i nie przekonuje, że ze śmiercią nam do twarzy. Jaka jest ta śmierć - każdy widzi. Umierasz tak jak śnisz. Samotnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji