Artykuły

Nie może być śmieszniej

- Czasem mam wątpliwości, czy zanadto nie znęcam się nad swoją twarzą? Ale zawsze wyobrażam sobie, jaki powinien być efekt zagrania danej sytuacji i jak moja twarz powinna być odebrana przez widzów - JERZY BOŃCZAK opowiada o swoich filmowych rolach.

Uchodzi pan za mistrza anegdoty. Jaka w tej chwili przychodzi panu na myśl?

- Gość wraca do domu o trzeciej nad ranem. Widać, że jest pod wpływem alkoholu. Gdzie byłeś? - pyta żona. No, jak to, gdzie? Grałem w szachy. Śmierdzi od ciebie wódą... A jak ma śmierdzieć? Szachami?!

Może coś jeszcze? Pod tę zakąskę

- Jest przerwa w zebraniu biznesmenów. Na stole leżą laptopy, złote długopisy, telefony komórkowe. Jeden z biznesmenów odbiera jakąś komórkę i mówi do słuchawki: Ile to kosztuje? Tylko 60 tys. dolarów? Weź za 120 tysięcy! Z szynszyli, naturalnie! Takie do kostek Odkłada słuchawkę i pyta stojącego obok: Nie wie pan, czyj jest ten telefon?

W serialu TV "Kariera Nikodema Dyzmy" fenomenalnie zagrał pan sekretarza, który jest jego cieniem i sumieniem swojego szefa

- Tam wszystkie role są świetne. Szczególnie grający postać tytułową Romek Wilhelmi był niezwykle oddany swojej roli. Grając w "Karierze..." i nocą często wracając taksówką do hotelu, zazwyczaj wstępowaliśmy do baru w centrum Łodzi na kieliszek wódki, traktując ją zamiast tabletki nasennej. Kiedyś, położyłem się spać trochę wcześniej. Nagle telefon i głos w słuchawce: No, co jest? Czekam na pana! Kto mówi? - pytam. Taksówkarz! Chcę pana zawieźć na plan filmu Sądząc, że jestem spóźniony, zerwałem się, wziąłem prysznic i zbiegam na parter. A tam siedzi Romek i mówi, już swoim głosem: Dlaczego nie czekasz? Musimy iść do baru na tabletkę nasenną!

W serialu TV "Dom" wprowadził się pan na ul. Złotą jako cieć, czyli stróż. Czy nie wzdragał się pan przed tą rolą?

- Rzeczywiście, została napisana tak czarno, że musiałem ją złagodzić, a cechy, które były zbyt okrutne, ośmieszyłem. Dogadaliśmy się z realizatorami, że ten cieć będzie czarny, ale z odcieniami szarości. I tak było. Teraz obcy mi ludzie czasami cytują półgłosem przy mnie niektóre powiedzonka granego przeze mnie ciecia: Małe piwko przed śniadaniem, albo, z lekarzem zdrowo, z księdzem bez grzechu, z dozorcą przyjemnie (to do dziewczyny). Cieszy to mnie, że te dowcipy funkcjonują gdzieś obok, a ludzie je cytują

Bywa pan szufladkowany jako ciemny typ, odtwórca ról pijaczków, cwaniaczków, bezwzględnych kabotynów. Zupełnie inną rolą jest pechowy, jakże poetycki Mosiek Ruchlinger, bagażowy z nr 13 z Kazimierza nad Wisłą, postać z filmu "Dwa księżyce"..

- Przepiękny film, jeden z najpiękniejszych! Żeby taki film mógł powstać, potrzebny był ktoś, jak Andrzej Barański, reżyser o duszy poety. Jak takie wspaniałe filmy robi, skoro na planie prawie się nie odzywa?! O Mośku Ruchlingerze powiedział do mnie tylko tyle: Wiesz, ten Mosiek jest taki biedny, zagubiony. To mi wystarczyło, żeby zbudować tę postać. Gdy zostałem ucharakteryzowany na żydowskiego tragarza z numerem 13, koledzy mnie nie poznali.

Trudno rozśmieszyć widza?

- Czasem mam wątpliwości, czy zanadto nie znęcam się nad swoją twarzą? Ale zawsze wyobrażam sobie, jaki powinien być efekt zagrania danej sytuacji i jak moja twarz powinna być odebrana przez widzów. Farsę można wyreżyserować w zarysach, tak, że już nie może być śmieszniej, ale reszta zależy zawsze od publiczności. I to jest fascynujące, wspaniałe!. Sprawić, żeby widz siedział cicho, słuchając pilnie czasem wątpliwych przemyśleń na temat czyjegoś życia, jest znacznie łatwiej

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji