Artykuły

Racje Chłopickiego

"Dajcie mi spokój, idę spać" - oświadczyć miał Chłopicki w pamiętny wieczór listopadowy 1830 roku. kiedy błagano go o przyjęcie dowództwa powstania. I poszedł... na karty, by spędzić przy nich tę historyczną noc, tak brzemienną w skutki. A że epizod ten, tak dobrze odzwierciedlający sceptyczny stosunek generała wobec szans powstańczego zrywu, zdarzył się na widowni ówczesnego Teatru Rozmaitości przy Krakowskim Przedmieściu więc dzisiejszy imiennik tamtej sceny - "Rozmaitości" przy Marszałkowskiej - sięgnęły po "Warszawiankę'' Stanisława Wyspiańskiego.

Owa zbieżność nazw obu teatrów, które nie mają ze sobą w gruncie rzeczy nic wspólnego, miała zapewne niemały wpływ na zamysł tej realizacji, skoro tak mocno została podkreślona w przedstawieniu Ludwika Rene. Włączył on bowiem również do swojej realizacji fragmenty jednej ze scen "Nocy listopadowej" Wyspiańskiego - tej mianowicie, której akcja rozgrywa się właśnie w dawnym Teatrze Rozmaitości.

Nadał tej wstawce funkcję prologu przedstawienia i żeby nie było żadnych wątpliwości, polecił scenografowi (Jan Bernaś) umieścić nad ta scena wyraźny napis: "Teatr Rozmaitości". Nie był to pewnie jedyny powód nieoczekiwanego mariażu tych dwóch tekstów. Łączy je wszak ze sobą i problematyka Powstania Listopadowego i osoba Chłopickiego, którego Wyspiański uczynił bohaterem obu dramatów. Jednakże Ludwik Rene poszedł w spektaklu jeszcze dalej. Postanowił ponieść pełne konsekwencje swojego pomysłu. Zapożyczoną z "Nocy listopadowej", symboliczna postać. Nike Napoleonidów (Jadwiga Andrzejewska) wywiódł z prologu i w charakterze złowieszczego fatum wprowadził także do samej "Warszawianki". Uzupełnił przedstawienie dodatkowymi scenami pantomimicznymi, osłabiając w ten sposób, niestety, zamierzony przez autora, efekt jedynej niemej sceny Starego Wiarusa (Andrzej Baranowski). Wygrywa wreszcie reżyser (niezbyt zresztą szczęśliwie) karciane słabości Chłopickiego. Słowem, kształtuje na scenie "Warszawiankę" jakby na nowo, niby w duchu Wyspiańskiego, a jednak po swojemu.

Interesuje go przy tym głównie Chłopicki, jego postawa, jego racje, jego stosunek do powstania. Jak pamiętamy, nie wierzył on w powodzenie zrywu narodowego, przeciwstawił się pędowi do narodowego samounicestwienia. Ale postawa generała uległa w realizacji zbyt daleko idącemu spłyceniu w porównaniu z portretem zarysowanym na kartach dramatu.

Grający tę rolę Wiesław Nowosielski (na zmianę z Ignacym Gogolewskim, którego, niestety nie oglądałem) zbyt chętnie popada w ton sarkastyczny, skupiając głównie swe wysiłki na eksponowaniu cynizmu Chłopickiego. Mało wiarygodna staje się przez to zmiana tej postawy w finale przedstawienia, zupełnie niezależnie od tego, że Halina Chrobak w roli Marii czyni wysiłki, aby samobójczy krok Chłopickiego uwiarygodnić.

Pozostali aktorzy grają, niestety, bez wewnętrznego żaru, deklamując swoje kwestie bez większego przekonania. Stają się nie tylko statystami powstania ale i przedstawienia. Nic właściwie nie wzmacnia koncepcji inscenizacyjnej "Warszawianki" Ludwika Rene, aby ją obronić lub przynajmniej uzasadnić. Może wiec za wcześnie było jeszcze na Wyspiańskiego w Teatrze Rozmaitości? Szkoda, bo zamiar był ambitny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji