Artykuły

Fokstrot z Pawlikowską-Jasnorzewską

"Dancing" w choreogr. Jarosława Stańka w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze Weronika Boruc w Teatrakcjach.

"Dancing" to propozycja Teatru Polonia na karnawałowe wieczory: trochę muzyki, trochę poezji, trochę tańca. Jest też jaskrawym dowodem na to, że brak umiaru może zabić nawet najlepszy pomysł na przedstawienie.

Krystyna Janda nie pierwszy raz sięgnęła po utwory Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. W 1985 roku zrealizowała widowisko telewizyjne, w którym śpiewała jej wiersze do muzyki Jerzego Satanowskiego.

Powrót do tego spektaklu muzycznego miał być okazją do reinterpretacji "Dancingu", spojrzenia na przedstawione w nim sytuacje z zupełnie nowej perspektywy: już nie oczami pełnej życia, zakochanej kobiety, a osoby dojrzałej, znającej gorzki smak rozczarowań.

Widzimy więc aktorkę w średnim wieku, snującą się ciężko po scenie w czarnej, stylizowanej na lata dwudzieste, sukience. Czy ma przedstawiać podmiot liryczny wierszy - młodą dziewczynę, poetkę, czy może po prostu samą Jandę - nie da się wyczytać z jej gry aktorskiej.

Być może dlatego, że jest tej gry bardzo niewiele. Postać w czerni chodzi, przystaje, recytuje melodramatycznym szeptem na tle muzyki. Wszystkie te czynności wykonuje niejako niezależnie od pląsającej dookoła niej grupy pstrokatych tancerzy, którzy dwoją się i troją, by zapełnić sobą całą przestrzeń sceny. Krystyna Janda pozostaje statyczna, jedynie głosem próbuje budować związane z tematyką poezji napięcie. Niestety, wiersze śpiewane przez aktorkę nie posiadającą szczególnych talentów wokalnych tracą cały swój sentymentalny urok i brzmią jak przeciętne szlagiery z przedwojennej tancbudy. Zresztą śpiew Jandy przechodzi co chwila w melorecytację, szept albo krzyk.

Wszystko to razem brzmi, jakby nie mogła się zdecydować, który z tych środków wyrazu najlepiej będzie pasował do danego utworu.

Podobny brak umiaru widoczny jest w kostiumach towarzyszących aktorce tancerzy. Sześciu młodych mężczyzn prezentuje się nam w pierwszej scenie w starannie wykonanych strojach wielkich ptaków, z których, zapewne by dodać sztuce jakiś wymiar symboliczny, trzy zamknięte są w klatkach (szkoda, że nie złotych). Szaleńczy taniec pierzastych młodzieńców pozostaje absolutnie bez związku z nastrojową poezją recytowaną przez Jandę. Potem jest już tylko ciekawiej: tancerze wykonują układy choreograficzne z melonikami, szczotkami do zamiatania podłogi i obrusami.

Wszystko to obok dzielnie nie przejmującej się tymi popisami aktorki, która po prostu schodzi im z drogi i czeka za kulisami na swoją kolej.

Punktem kulminacyjnym przedstawienia są cyrkowe ewolucje kilka metrów nad sceną w wykonaniu półnagiego tancerza. To jedyny moment, kiedy śpiewane przez Krystynę Jandę słowa ("Porwij mnie wpół i lećmy w dół") znajdują jakieś zobrazowanie w tanecznych akrobacjach zsuwającego się widowiskowo w dół młodzieńca.

Równie spektakularna miała być w zamierzeniu całość choreografii Jarosława Stańka. Widać, że włożono w nią dużo wysiłku, układy są dopracowane, tancerze profesjonalni. Niestety, sześciu przebierańców wywijających kolejnymi rekwizytami budzi raczej rozbawienie niż zachwyt. I tym samym zupełnie nie pasuje do romantycznych wierszy recytowanych w przerwach pomiędzy ich popisami przez Krystynę Jandę.

Jeśli można powiedzieć, że jest coś, co ratuje to przedstawienie, to z całą pewnością jest to muzyka. Nie dlatego, że miałaby być odkrywcza, przełomowa, zapierająca dech w piersiach. Bynajmniej.

Skomponowane przez Satanowskiego fokstroty i swingujące kawałki mają po prostu jedną ogromną zaletę: znakomicie pasują do pełnej emocji, bardzo kobiecej poezji. Współgrają z nią, nie przesłaniając tego, co w niej najpiękniejsze: intensywności uczuć, pewnej sentymentalnej naiwności.

Niestety, w "Dancingu" Krystyny Jandy to nie muzyka i wiersze nadają ton, gdzieś zostały zgubione proste, oszczędne w słowach miłosne wyznania Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Z ambitnego planu przypomnienia publiczności naszej Safony dwudziestolecia międzywojennego pozostało tylko kolorowe widowisko, w sam raz na karnawał, nic więcej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji